W końcu XIX wieku Brandes pięciokrotnie odwiedził ziemie polskie i pozostawił diagnozę tego, co Polaków wyróżnia spośród innych nacji.
Wolność zakodowana w DNA
Reklama
Starał się być obiektywny w ocenie Polaków. Z jednej strony zauważał, że jesteśmy narodem, „który czuje wstręt do wytężonej i długotrwałej pracy”, i że jesteśmy „zapalni i niepraktyczni, często lekkomyślni”. Z drugiej – podziwiał polską gościnność, serdeczność i szczerość. Przede wszystkim jednak zauważył, że jest coś, co czyni Polaków narodem wyjątkowym. „Polacy są narodem – napisał – który przede wszystkim ukochał niepodległość do szaleństwa. Dlatego Polskę miłuje się nie tak, jak kocha się Niemcy lub Francję, lub Anglię – lecz się ją kocha tak, jak się wolność kocha. Bo kochać Polskę to znaczy kochać wolność, mieć sympatię głęboką dla nieszczęścia, podziwiać odwagę i zapał wojenny”. Dodawał także gorzko: „Naród ten nie ma między mocarzami świata ani jednego przyjaciela, ma natomiast skutecznych, niezmiernie skutecznych i bez wytchnienia pracujących nieprzyjaciół, a na nieszczęście narodu polskiego ci jego nieprzyjaciele należą stanowczo do najpotężniejszych mocarzy świata”. Ocena ta nie była w ówczesnym świecie odosobniona. Europejscy politycy, pisarze, poeci, myśliciele obserwujący los Polski i Polaków od końca XVIII wieku zauważali, że niezwykle mocnym spoiwem, który pozwala trwać narodowi pozbawionemu własnego państwa, jest umiłowanie wolności jako wartości najwyższej, jako punktu odniesienia, jako marzenia i celu, do którego należy dążyć bez względu na przeciwności. Warto zauważyć, że Polacy, z którymi spotykał się cytowany autor, nie mieli nigdy możliwości życia i funkcjonowania w wolnym państwie. Nie wiedzieli, czym jest wolność. „Urodzeni w niewoli, okuci w powiciu” – mogli powtarzać za Adamem Mickiewiczem, który tak siebie określał w Panu Tadeuszu. Mickiewicz mógł jednak dowiedzieć się, czym jest wolność, bo stan ten był udziałem pokolenia wychowujących go rodziców. Ludzie z pokolenia końca XIX wieku nie poznali stanu wolności nawet z relacji rodziców, dziadków czy pradziadków, bo od czasu ostatniego rozbioru upłynął wiek. Mimo to umiłowanie wolności stało się niejako częścią ich kodu kulturowego. Mieli je zakorzenione w genach i uważali za testament Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która w XVI i XVII wieku była europejskim mocarstwem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wolność czy anarchia
Reklama
Umiłowanie wolności – rozumianej przede wszystkim jako wolność osobista obywateli – stanowiło bowiem fundament ustroju Rzeczypospolitej w dobie przedrozbiorowej. Niestety, od końca XVII wieku republikański charakter ustrojowy Rzeczypospolitej zaczął być utrudnieniem w utrzymaniu niepodległości państwowej, zwłaszcza wobec agresywnej w stosunku do Polski polityki mocarstw ościennych – Rosji i Prus. O tym, jakie skutki może przynieść wolność przekształcająca się w anarchię, przekonywało wówczas wielu wybitnych myślicieli i reformatorów, obserwujących choćby Sejmy wielokrotnie zrywane w imię zasady liberum veto. Ksiądz Stanisław Konarski w traktacie politycznym O skutecznym rad sposobie przekonywał, że wolność zewnętrzna wymaga ograniczenia tego, co współobywatele uznawali za gwarancję wolnego ustroju. „Gdzie będzie wolność – pytał retorycznie – kiedy zginie sama Rzeczpospolita?”. Nie kwestionował republikańskich zasad ustrojowych, przestrzegał jednak, żeby wolność nie przekształciła się we własną karykaturę. „Pod anarchią trwać długo żadne państwo nie może”. Reformy wprowadzane przez Sejm Wielki, a zwłaszcza pierwsza europejska konstytucja uchwalona 3 maja 1791 r., miały uzdrowić i naprawić ten stan rzeczy. Niestety, było już za późno. Traktaty rozbiorowe wymazały Polskę z map politycznych świata. „Osądziła złotą wolność niewola” – napisał gorzko i celnie po latach w poemacie Myśląc Ojczyzna Karol Wojtyła, od 1978 r. papież Jan Paweł II. Ale to właśnie w trudnym czasie reformowania państwa u schyłku XVIII wieku pojawiło się po raz pierwszy w pismach i dokumentach słowo „niepodległość” w odniesieniu do wspólnoty państwowej i narodowej. Wcześniej określenie „wolność” odnosiło się przede wszystkim do sfery prywatnej, obywatelskiej, niekoniecznie i nie zawsze wspólnotowej. Tragedia Rzeczypospolitej z końca XVIII wieku nadała mu nową treść. Najmocniej wybrzmiewa ono w Konstytucji 3 maja. „Wolni od hańbiącej obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą (...) niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu...” – napisano w preambule aktu, który ks. Hugo Kołłątaj nazwał po latach „ostatnią wolą i testamentem gasnącej ojczyzny”. Umiłowanie wolności i niepodległości stało się istotnym elementem polskiej duszy wraz z utratą suwerennego państwa.
Czy polskość to nienormalność?
Tak rozumiana wolność i niepodległość stały się celem dla pięciu pokoleń Polaków w dobie zaborów. Nieznane – stawały się pragnieniem scalającym oraz łączącym pokolenia. Stawały się także elementem definiującym, czym jest polskość. Juliusz Słowacki w liście do księcia Adama Jerzego Czartoryskiego napisał: „Gdy pytasz mnie, jaka jest idea Polski, odpowiem – jest nią wolność”. Jak widać, definicja polskości była biegunowo odległa od tezy wyrażonej przez obecnego premiera Donalda Tuska, który stwierdził przed laty, że „polskość to nienormalność”. Polskość definiowała się bowiem przez pokolenia jako umiłowanie wolności i niepodległości. Jedną z najpopularniejszych pieśni tamtego czasu był, powstały w dobie powstania listopadowego, utwór autorstwa Jana Nepomucena Kamińskiego, w którym padały słowa: „Polak nie sługa, nie zna co to pany,/ nie da się okuć przemocą w kajdany./ Wolnością żyje, do wolności wzdycha,/ bez niej jak kwiatek bez wody usycha”. W tym prostym wierszu mieściło się to, co „w duszach grało”, co było elementem wychowania domowego. Dobrym tego przykładem było ognisko domowe młodego Józefa Piłsudskiego, pełne lektury Śpiewów historycznych Juliana Ursyna Niemcewicza i poezji romantyków. Warto o tym wspomnieć, bo to Piłsudski stał się dla następnego pokolenia wychowawcą, bo to on i jego współpracownicy ukształtowali pokolenie II Rzeczypospolitej, dla którego niepodległość podniesiona została do rangi absolutu. Dla Piłsudskiego i całego pokolenia, które Bohdan Cywiński określił przed laty mianem „pokolenia niepokornych”, polskość rozumiana była jako umiłowanie wolności przez ludzi mających poczucie godności i mogących poświęcić się dla niepodległości wspólnoty. Tuż przed słynną akcją pod Bezdanami w 1908 r., której celem miało być zdobycie od Rosjan znacznej sumy pieniężnej potrzebnej do prowadzenia prac niepodległościowych, przyszły Marszałek napisał w dramatycznym liście – testamencie do swego przyjaciela Feliksa Perla: „Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz – ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą”.
W takim duchu ofiarności wychowane zostało pokolenie Polski międzywojennej. Potrafiło ono z pogardą dla własnego zdrowia i życia zdawać egzamin z wolności w czasie najstraszliwszej z wojen. Trzeba o tym pamiętać, zwłaszcza obecnie, gdy snute są historyczne, publicystyczne rozważania na temat sensowności walki prowadzonej czy to w Powstaniu Warszawskim, czy w antykomunistycznej partyzantce w okresie powojennego czerwonego zniewolenia. Trudno bowiem właściwie oceniać czyny ludzi w oderwaniu od współczesnych im emocji, nastroju, ducha. Ich pogląd na te kwestie dobrze ilustruje homilia kapelana AK kard. Stefana Wyszyńskiego, który wykorzystując okazję, jaką były obchody 100. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, powiedział: „Człowiek musi pamiętać, że gdy nogi jego brodzą w ziemi rodzimej, głowa wznosi się wysoko, a serce wyrywa się do czegoś jeszcze więcej. Najbardziej smutnymi narodami są te, którym postawiono za ideał li tylko dążenia i cele materialne. Gdy człowiek, czy naród, czuje się na jakimkolwiek odcinku związany i skrępowany, gdy czuje, że nie ma już wolności opinii i zdania, wolności kultury i pracy, ale wszystko wzięte jest w jakieś łańcuchy i klamry, wtedy nie potrzeba kompleksów. Wystarczy być tylko przyzwoitym człowiekiem, mieć poczucie honoru i osobistej godności, aby się przeciwko takiej niewoli burzyć, szukając środków i sposobów wydobycia się z niej”. Bo wolność jest naszym polskim przeznaczeniem – wbrew wszelkim przeciwnościom wewnętrznym i zewnętrznym.
Autor jest historykiem, doradcą Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.