Błogosławiony Pier Giorgio Frassati, który zmarł na polio (zaraził się od chorego biedaka, któremu pomagał) w wieku zaledwie 24 lat, a którego Jan Paweł II nazwał patronem młodzieży, często zestawiany jest z Carlo Acutisem. Nie bez powodu. Ci dwaj młodzi katolicy, choć żyli w różnych czasach, to wiele ich łączyło – obydwaj są szczególnym wzorem dla współczesnej młodzieży, obydwaj całkowicie poświęcali się dla bliźnich, obydwaj decyzją papieża Franciszka zostaną kanonizowani podczas dwóch głównych uroczystości jubileuszowych poświęconych młodzieży. O Carlo w ostatnim czasie rozpisywały się media. W jego cieniu pozostaje nieco Frassati.
Reklama
Pier urodził się 6 kwietnia 1901 r. w Turynie w rodzinie włoskiej burżuazji. Jego ojciec był politykiem i biznesmenem, założycielem opiniotwórczej i poczytnej gazety La Stampa. Młody Frassati był wysportowany, przystojny, dobrze wykształcony, jako pochodzący z bogatej i szanowanej rodziny – mógł pełnymi garściami korzystać z uciech i dobrodziejstw tego świata. On jednak wolał poświęcić się dla bliźnich, którzy mieli mniej szczęścia w życiu. Jego miłość do człowieka była tak wielka, że nawet zdejmował buty, aby oddać je potrzebującym, a sam wracał do domu boso. Za każdym razem, gdy dostawał od ojca bilet pierwszej klasy na pociąg, wymieniał go na bilet trzeciej klasy, a otrzymaną resztę pieniędzy rozdawał biednym. Tym zachowaniem wzbudzał wściekłość u swojego ojca, który chciał, by syn poszedł w jego biznesowo-polityczne sprawy, a nie przejmował się losem maluczkich. Frassati ostatnio ponownie przypomniał o sobie, przyczyniając się do uzdrowienia pewnego amerykańskiego kleryka. Ten cud umożliwia kanonizację Piera.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Sport dla wielu młodych ludzi jest czymś więcej niż tylko rozrywką – podobnie było w przypadku Frassatiego, który w czasie górskich wędrówek odpoczywał, a jednocześnie na wymagającym szlaku ćwiczył swój charakter. Na zdjęciu ze swojej ostatniej wspinaczki napisał wymowne słowa: „Verso L’Alto” – „na wyżyny”. Słowa te stały się mottem dla katolików, którzy za wzorem Frassatiego dążą do osiągnięcia szczytu życia wiecznego z Chrystusem. Podobnie aktywność fizyczna była niezwykle istotna dla pewnego amerykańskiego kleryka z diecezji w Los Angeles, którego losy w cudowny sposób splotły się z Frassatim. Młodzieniec ten był pełen energii, którą wyładowywał, m.in. grając w koszykówkę – w czasie jednej z rozgrywek nagle usłyszał dziwny trzask w dolnej kończynie – jego nogę od pięty po łydkę przeszył nieznośny ból, w tym odcinku kończyna stała się jakby „nieswoja”. Upadł. Każda próba wstania kończyła się fiaskiem – chłopak nie był w stanie ustać na nogach. Niezwłocznie został przewieziony do szpitala. Badanie za pomocą rezonansu magnetycznego wykazało poważne uszkodzenie ścięgna Achillesa, konieczna była interwencja chirurga ortopedy.
Głowę seminarzysty wypełniły wątpliwości – czy interwencja chirurga się powiedzie, czy wróci do aktywnego życia, a co jeśli już nie będzie mógł uprawiać sportu... W odpowiedzi na te dylematy rozpoczął odmawianie nowenny do bł. Piera Giorgia Frassatiego. W połowie nowenny, gdy ze łzami w oczach modlił się w kaplicy, poczuł niesamowite ciepło w kostce. Kilka dni później zjawił się u ortopedy na umówioną wizytę. Ponowne badania za pomocą rezonansu magnetycznego ujawniły coś niesamowitego: po kontuzji nie było ani śladu. Lekarz badający tego dnia kleryka stwierdził: – Na pewno masz kogoś w niebie, kto cię lubi.
Seminarzysta, bez żadnych trudności, mógł natychmiast wrócić do uprawiania ukochanych sportów. Jego przypadek został zbadany przez komisję lekarską Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, która uznała go za cudowny.