W otaczającym nas szumie informacyjnym dotyczącym możliwych scenariuszy wojny na Ukrainie możemy przeoczyć zapadające właśnie decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego. A dzieją się rzeczy ważne. Prezydent USA Donald Trump zapowiedział bowiem budowę przez Stany Zjednoczone tarczy antyrakietowej nowej generacji, zdolnej potencjalnie zestrzelić wszystkie – a przynajmniej zdecydowaną większość – nadlatujące na ten kraj nieprzyjacielskie pociski. Jako inspirację podał skuteczność obecnej obrony powietrznej Izraela. Dla naszego kraju, zagrożonego realną wojną, to decyzja warta poważnej analizy.
Gdy inny prezydent USA – Ronald Reagan zapowiadał budowę systemu obrony zwanego Gwiezdnymi Wojnami, większość obserwatorów pukała się w czoło. Nie pukał się Związek Sowiecki, który podjął rzuconą przez Reagana rękawicę, i przegrał. Co nastąpiło potem, wszyscy wiemy. Tym bardziej więc warto zastanowić się poważnie nad ruchem amerykańskim w kontekście naszych planów obronnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
WISŁA i NAREW nie wystarczą
Reklama
Polska słusznie rozpoczęła realizację projektu tarczy antyrakietowej średniego i krótkiego zasięgu w programach WISŁA i NAREW. Należy jednak postawić pytanie: czy to jest wystarczające? Teatr wojenny na Ukrainie pokazuje wyraźnie, że mamy do czynienia ze stałym atakiem rakietowym oraz z wykorzystaniem dronów przez Rosję do niszczenia domostw, infrastruktury cywilnej i wojskowej. Dochodzi tam do codziennych ataków z powietrza. Obrona Ukrainy wykazuje także, że rakiety i drony nie są łatwe do zestrzelenia i spora część dosięga celów. Warto zatem pomyśleć o uzupełnieniu programów WISŁA i NAREW systemem, który, jak słusznie zauważył prezydent Trump, sprawdza się w obronie Izraela. Mowa o systemie zwanym Żelazną Kopułą.
Żelazna Kopuła (Irone Dome) jest autorskim systemem izraelskim służącym niszczeniu rakiet i pocisków krótkiego zasięgu jeszcze w powietrzu, tak by nie mogły osiągnąć zamierzonych celów. Sprawdza się on w prawdziwej wojnie, z jaką mamy do czynienia na Bliskim Wschodzie. Rakiety i pociski wystrzeliwane z terytorium Autonomii Palestyńskiej na Izrael tylko w znikomej mierze dolatują do celu i są zestrzeliwane. Warto także zauważyć, jak system Żelaznej Kopuły poradził sobie z atakiem Iranu na Izrael w kwietniu 2024 r. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent rakiet i dronów wystrzelonych z Iranu zostało przez izraelski system zestrzelonych, zanim doleciały nad przestrzeń powietrzną Izraela. Taki system świetnie by się sprawdził w Polsce przy granicy z obwodem kaliningradzkim, Białorusią oraz Ukrainą.
Gra warta świeczki
Wiele mówiące jest to, że Niemcy, które posiadają system Patriot, zamówiły także system Żelaznej Kopuły jako system uzupełniający. Gdybyśmy mieli taki system, nie przytrafiałyby się nam takie przypadki, jak lądujące na polskim terytorium rakiety wystrzeliwane z terenu Ukrainy. Warto o tym pamiętać.
Reklama
Trzeba postawić zasadnicze pytanie w kontekście systemu Żelaznej Kopuły: czy widząc ogromną skuteczność tego systemu, Polska wobec realnego zagrożenia rosyjskiego może sobie pozwolić na niezainstalowanie systemu Żelaznej Kopuły? Jego koszt szacuje się na ok. 1,4 mld dol., jednak wobec kosztów zakupu innych segmentów obronnych, które Polska już zamówiła, nie jest to koszt niewyobrażalny. Biorąc pod uwagę odpowiedzialność, która spoczywa na elitach państwa, aby zapewnić skuteczną obronę naszej ojczyzny, odpowiedź może być tylko jedna. Polska musi posiadać system Żelaznej Kopuły. I to jak najszybciej.
Proca i Strzała
Żelazna Kopuła jest systemem, który powstał w 2006 r., a wprowadzony w życie został w 2011 r. Działa na powierzchni ok. 150 km2. W sposób automatyczny jest w stanie wychwycić wiele pocisków jednocześnie. Na Żelazną Kopułę składają się dwa systemy. Proca Dawida (Davids Sling) oraz Strzała (Arrow), które są wyspecjalizowane w niszczeniu rakiet średniego i dalekiego zasięgu. System niszczy także mniejsze obiekty w postaci dronów. Całość wyposażona jest również w radary. Jeżeli system Żelaznej Kopuły wykryje rakiety, które mogą spaść na tereny zamieszkałe, wystrzeliwuje pociski z baterii zainstalowanych na ziemi. Te przechwytują i niszczą cel. System powstał przy militarnej i finansowej współpracy z USA. Działa w połączeniu z amerykańskimi komponentami niszczenia rakiet, które także zostały użyte i tym samym przetestowane w obronie przed atakiem irańskim z 14 kwietnia 2024 r.
Polska, dokonując ogromnych zakupów pancernych sił lądowych, kreuje nasz kraj na lidera pancernych wojsk lądowych w europejskim NATO. Tyle że taka pancerna armia nie ruszy, jeżeli nie będzie zabezpieczona przed atakiem z powietrza.
Co ciekawe, pojawiła się inicjatywa europejska, która ma być szerszym programem niż izraelska Żelazna Kopuła. Problem w tym, że izraelska istnieje już dzisiaj, a europejska ma dopiero powstać, nie licząc prawdopodobnych opóźnień.
Pomysł europejskiej tarczy antyrakietowej nie jest nowy. Zgodnie z założeniami tej inicjatywy uczestniczące w niej państwa miałyby dokonywać wspólnych zakupów systemów obrony powietrznej oraz rakiet, co miałoby pozwolić na zagwarantowanie lepszych cen. Do programu przystąpiło początkowo piętnaście państw NATO na czele z Niemcami. Potem dołączyły kolejne cztery. Polska poważnie rozważa przystąpienie do tego zespołu.
Tarcza nad Europą
Wciąż jednakże pojawiają się głosy, że nie jest nam potrzebny system wspólnej europejskiej tarczy antyrakietowej, a tym bardziej nie potrzebujemy Żelaznej Kopuły, bo planujemy rozwijać system NAREW oparty na innych komponentach. Do tego podnosi się zastrzeżenie, że system wspólnej europejskiej tarczy jest inicjatywą niemiecką, co, według tych głosów, ma być dla Polski niekorzystne. Trudno podzielić takie stanowisko. Każde wzmocnienie obrony przeciwrakietowej obejmujące obszar powietrzny Polski jest dla nas w sposób oczywisty korzystne. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wkomponować planowany system NAREW do takiej wspólnej europejskiej tarczy. Nikt nam także nie zabierze naszego systemu NAREW po jego zainstalowaniu. Trudno ponadto przekonywać, że Polska zyska na samodzielnej obronie, a straci na wspólnej europejskiej. Wiadomo, że system obrony powietrznej NATO będzie działał, a system europejskiej tarczy antyrakietowej ma być jego uzupełnieniem, nie zastąpieniem. Co więcej, przystąpienie Polski do systemu wspólnej europejskiej tarczy antyrakietowej w sposób automatyczny spowoduje zestrzeliwanie rakiet, zanim wejdą w przestrzeń powietrzną krajów uczestników europejskiej tarczy, zatem też Polski. Trudno dostrzec w tym pogorszenie systemu obrony powietrznej Polski. Tylko trzeba działać.