Gdy starszy pan wszedł w sam środek kolejki do konfesjonału, mówiąc: „Stałem za tą panią”, inni kolejkowicze najpierw popatrzyli po sobie, jakby chcieli zapytać: „Czy on stał za tą panią?”, aż odezwała się kobieta, przed którą wtargnął ten niespodziewany „petent”: „Tamta pani przyszła nawet po mnie, a stanęła na samym początku. Pan tu na pewno nie stał, bo to ja byłam pierwsza”. Pan, odwrócony szerokimi plecami do reszty kolejki, kategorycznie stwierdził: „Pani kłamie, to nieprawda!”. Pani jeszcze próbowała interweniować, że to on kłamie, ale był wyższy i większy od niej, zrezygnowała więc z robienia mu uwag i skierowała swoje żale do innych, stojących za nią. A to wszystko działo się w trakcie oczekiwania na przyjęcie sakramentu pokuty, w atmosferze „pobożności i pokory chrześcijańskiej”.
Innym wielce zawstydzającym dla nas obrazkiem jest siadanie w ławkach. Wiadomo, że klęcznik przy nich umożliwia postawę klęczącą, co jest szczególnie ważne dla osób w podeszłym wieku i z trudnościami w poruszaniu się, a także dla osób choć nie najstarszych, to po prostu mniej sprawnych. Dlatego przychodzą wcześniej, by usiąść w wybranym przez siebie miejscu. Spóźnialscy potem próbują znaleźć coś dla siebie, więc zaczyna się ścieśnianie i zagęszczanie, a w ostateczności ustępowanie miejsc osobom wyposażonym np. w laski lub kule przez mniej, na oko, „poszkodowanych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wchodzenie do kościoła to przeważnie eleganckie ustępowanie sobie pierwszeństwa, podtrzymywanie drzwi i podawanie pomocnych rąk na schodach. Gorzej jest z wychodzeniem, bo każdy chciałaby już być pierwszy na ulicy i ścisk niemiłosierny przy wyjściu przypomina raczej akcje promocyjne w marketach z wyprzedażą niż opuszczanie świątyni w zadumie modlitewnej.
Karnawał właściwie mamy już za sobą i co za tym idzie – wielkimi krokami zbliża się czas pokuty, posypywania głów popiołem i całorocznych rozrachunków z sumieniem.
Oczywiście, nie jest grzechem wpychanie się do kolejki czy wymuszanie miejsca siedzącego. Nikt z nas nie rozlicza się też z tworzenia sztucznego tłoku z powodu pośpiechu przy wychodzeniu z kościoła ani z pożałowania 10 zł na tacę, bo musimy sobie kupić ciasteczko. Dlatego absurdem wydaje się praktyka pewnego księdza w jednej z podwarszawskich parafii, który podczas Mszy św. świadomie po prostu pomijał znak pokoju między wiernymi, bo jego zdaniem, był to tylko pusty gest wobec ogromu ich codziennych sprzeniewierzeń wobec bliźnich.
Zresztą ten ksiądz i tak już tam nie pracuje, przeniesiono go do innej miejscowości. Ciekawe, czy mniej grzesznej?