Niedawno w telewizji mówiono o czworgu chorych na mukopolisacharydozę dzieciach. Na leczenie ich potrzebne są ok. 4 miliony złotych. Dla zwykłych ludzi, ciężko i uczciwie
pracujących za marne przecież grosze, milion złotych to suma z samego nieba, niewyobrażalnie wielka, odległa i nieosiągalna. Natomiast dla pewnej grupy osób w naszym
biednym przecież kraju stanowi, oprócz nagród i premii, wysokość miesięcznych poborów.
Pisałam już kiedyś o tym i narzekałam na brak fantazji, bo nie wiedziałabym, jak żyć, otrzymując co miesiąc nie ok. 300 zł, ale 30 tys. złotych, więc nie wiem, jak czują się
ci, którzy otrzymują co miesiąc dziesiątki tysięcy - pieniądze, za które mogłoby utrzymać się wiele biednych rodzin. Nie wiem, co czują, słysząc o biedzie, nędzy i niemożności
ratowania życia z powodu braku środków. Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby w tak ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazł się nasz kraj, zagarniać to, co nie jest
konieczne, aby żyć godnie, nawet bardzo dostatnio i reprezentacyjnie. Nie wiem, co czują ci, którzy przechodzą obojętnie obok ogarniętych rozpaczą, doprowadzonych do skraju przepaści niewinnych
ludzi ich przecież nieudolnym, lekkomyślnym, a czasem i zbrodniczym działaniem. Musi to być jakaś wyjątkowa zatwardziałość serca, jakiś nie do przebicia mur odgradzający ich od tych,
którym powinni przecież służyć z oddaniem.
Chore dzieci zostałyby skazane na śmierć, gdyby nie interwencja telewizji. Ilu jest jednak potrzebujących, którzy nie mieli szczęścia choćby na chwilę być w centrum zainteresowania mediów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu