Kiedyś znacznie rzadziej mówiło się publicznie o przypadkach katowania małych dzieci przez rodziców. Dlatego wiele osób było przekonanych, że problem nie istniał. Dzisiaj faktem pozostaje rosnąca skala tego zjawiska. Małe, bezbronne dzieci coraz częściej padają ofiarą przemocy ze strony najbliższych. Policyjne statystyki nie podają, ile dokładnie jest takich przypadków. Istnieje bowiem ogromna "ciemna liczba" przestępstw, które nie są zgłaszane pracownikom aparatu ścigania.
Wszystko z "miłości"
Nierzadko akty skrajnego zezwierzęcenia odkrywane są przez
przypadek. Nauczycielka w szkole zauważy ślady pobicia ucznia, opieka
społeczna trafi na ślad domowego piekła, czy sąsiedzi wreszcie nie
wytrzymają bezustannych krzyków malucha i zawiadomią policję. A co
na to oprawcy? Zazwyczaj zapewniają prokuraturę o swojej miłości
do dziecka, ale przecież kara za nieposłuszeństwo musi być. Taką
karą oprócz bicia i psychicznego wyżywania się nad malcem jest np.
wkładanie główki pod strumień lodowatej wody lub zamykanie dziecka
zimą na balkonie. Tymczasem przemoc stanowi bardzo poważny problem
- problem tym poważniejszy, że trudno go zdiagnozować. Osoba, która
pada ofiarą przemocy, najczęściej zamyka się w sobie i jak skarbu
strzeże rodzinnego sekretu. Dlaczego rodzice biją dzieci? Odpowiedzi
jest mnóstwo: bo muszą w jakiś sposób odreagować swoje niepowodzenia,
bo są zmęczeni, bo mają kłopoty małżeńskie bądź służbowe, bo dziecko
nie chce jeść, bo płacze, itd. Dzieci, które dotyka przemoc, poddawane
są przez swoich prześladowców procesowi długotrwałej manipulacji,
agresji, presji psychicznej, poniżania i uzależnienia. Wobec takiej
sytuacji malec jest bezbronny. Rodzic zniszczył w nim poczucie własnej
wartości, ufność wobec całego świata, odwagę bycia sobą.
Przykłady bestialstwa można mnożyć. Ostatnio wszystkimi
wstrząsnęła wieść o tym, jak ojciec maltretował swojego 3-miesięcznego
synka Marcinka z Sosnowca. Chłopczyk z popękanymi kośćmi czaszki
znalazł się w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach-Ligocie.
Wcześniej ten sam człowiek znęcał się nad 8-miesięczną córeczką Olą,
za co dostał 3 lata, w zawieszeniu na 5 lat, jednak siedział tylko
do sprawy.
Znany jest też przypadek 2-letniej Andżeliki, którą przywieziono
do jednego ze śląskich szpitali w stanie śmierci klinicznej. Mimo
wysiłków lekarzy, którzy przeprowadzili 4-godzinną operację mózgu,
dziewczynki nie udało się uratować. Dziecko miało złamaną podstawę
czaszki oraz doznało szeregu innych obrażeń. Wszystko to za sprawą
rodziców.
Również dziełem najbliższych są odmrożone nogi i siniaki
na ciele 5-letniego Dawida. Oprócz tego chłopiec poddawany był głodówce.
W chwili przyjęcia go na oddział jednego ze szpitali ważył 11 kg.
Malec błagał pielęgniarki, aby nie oddawały go do domu.
Sosnowieccy policjanci wzywani są każdego dnia do interwencji
domowych, gdzie ofiarami najczęściej są kobiety i dzieci. Niejednokrotnie
interweniują także w placówkach oświatowych. "Otrzymaliśmy telefon
z jednej z sosnowieckich podstawówek. 10-letni chłopiec zamknął się
w toalecie. Nie chciał nikogo do siebie wpuścić, w żaden sposób nie
można było do niego dotrzeć. Okazało się, że dziecko jest całkowicie
zrujnowane nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.
Na każdy gest czy dotyk ze strony nauczyciela czy policjanta reagowało
bardzo impulsywnie. Na lekcjach wpadał w taki szał, że potrafił rzucać
krzesłami, ławkami, itd. Po rozmowie z matką chłopca, która początkowo
broniła męża-alkoholika, okazało się, że rzeczywiście bicie, znęcanie
się nad dzieckiem i nad nią jest wpisane w harmonogram dnia. Ataki
domowej agresji nasiliły się jeszcze bardziej, kiedy kobieta zaszła
w ciążę z drugim dzieckiem" - opowiada wydarzenie sprzed kilku tygodni
specjalista sekcji prewencji do spraw nieletnich i patologii Komendy
Miejskiej w Sosnowcu, podkom. Michał Gruszczyński.
Kult przemocy
W roku 2000 Komenda Miejska Policji w Sosnowcu odnotowała 3950
interwencji domowych, w tym 174 z udziałem dzieci, a 396 z nich dotyczyło
przemocy w rodzinie. Ponadto odnotowano 659 ofiar przemocy ogółem,
w tym 397 kobiet, 27 mężczyzn, 159 dzieci do lat 13 oraz 76 nieletnich
do lat 18.
"Największa liczba przypadków stosowania przemocy ma
miejsce w rodzinach patologicznych, gdzie kult przemocy funkcjonuje
od wielu pokoleń. I tak się ciągnie - z pokolenia na pokolenie. Dzieci,
które wyrosły w atmosferze domu rodzinnego, gdzie cały czas słyszały
przekleństwa, krzyki, płacz matki, gdzie były bite i katowane, gdy
dorosną również tak się zachowują. I tak jest w 90% przypadków" -
mówi Pan Podkomisarz.
Istnieją ośrodki i punkty interwencji kryzysowej, centra
pomocy rodzinie, punkty doradztwa kryzysowego, w których pomoc i
schronienie znajdują ofiary przemocy. Jednak to nie wszystko. Każdy
z nas powinien reagować widząc w okolicy przykłady okrucieństwa na
małych, bezbronnych dzieciach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu