Dawniej Agnieszka ledwie przechodziła z klasy do klasy. Odkąd
uczęszcza do świetlicy Caritas skończyły się problemy z nauką. W
ostatnim semestrze Agnieszka miała średnią powyżej 4,0.
W świetlicy Caritas dzień zaczyna się o godzinie 14.00.
Pierwsza pojawia się wychowawczyni i wolontariusze, a potem w miarę
kończenia szkolnych zajęć - dzieci. Zamiast powrotu do pustego domu
czy korzystania z szaleństw na osiedlowym podwórku mają alternatywę
spędzenia czasu inaczej. Jest miejsce na zabawę, rozmowę. Tu także
stawiane są im wymagania.
Najpierw trzeba zająć się szkolnymi obowiązkami. - Dzieci
same muszą chcieć zabrać się za naukę - mówi wychowawczyni Monika
Hilowska. Nie mogą liczyć na to, że wychowawcy będą odrabiać za nich
lekcje. - Pomagamy wówczas, kiedy mają trudności. Również starsze
dzieci pomagają młodszym - mówi pani Monika. Efekty systematycznej
pracy można było zauważyć na szkolnych cenzurkach.
Po odrobieniu lekcji dzieci zabierają się do przygotowania
podwieczorku. Zwykle robią kanapki. Czasem trzeba wcześniej z wychowawcą
zrobić zakupy. Jest to jedna z ulubionych czynności dzieci. Są zadowolone,
kiedy mogą w czymś pomóc. Poza tym młodsze uczą się jak gospodarować
pieniędzmi. Podwieczorek bywa wzbogacony słodkim deserem, jeśli znajdzie
się sponsor.
Druga część popołudnia przeznaczona jest na wspólną zabawę.
Chłopcy spędzają czas na sali gimnastycznej kopiąc piłkę. Dziewczyny
i młodsze dzieci mają zajęcia plastyczne.
Wszyscy uczestniczą w różnego rodzaju konkursach, biorą
udział w zajęciach informatycznych czy zajmują się grami telewizyjnymi
lub komputerowymi. Dzień kończy wspólna modlitwa w kręgu i podsumowanie
swojego zachowania. Każdy musi dokonać samooceny w skali 1-5. Na
piątkę trzeba odrobić lekcje, dobrze się zachowywać, zrobić coś dla
wspólnego dobra np. pomóc w przygotowaniu podwieczorku, umyć szklanki,
zetrzeć ze stołu; chodzi o wykonanie nawet drobnej czynności. Grupa
opiniuje decyzję. Każda ze stron musi obronić swoje racje. W ten
sposób dzieci uczą się nie tylko pewności siebie, ale również oceniania
tego, co dzieje się wokół.
Poza codziennymi zajęciami dzieci biorą udział w piątkowej
Drodze Krzyżowej w parafii, organizują jasełka, uczestniczą w wycieczkach.
Świetlica z pozoru jest taka sama jak dziesiątki innych.
Wyposażenie - raczej skromne. Mimo to ma niesamowitą siłę przyciągania
tych dzieci, które już tu trafiły. Zdarza się, że nawet w dniu, w
którym nie mogą być w szkole, po południu przychodzą do świetlicy.
Są i takie, które w ciągu ponad 1,5 roku w świetlicy były nieobecne
tylko 5 razy.
Michał jest tu dopiero trzeci dzień, ale widać, że czuje
się tak swobodnie jakby przychodził od miesięcy. -
Wszystko mi się podoba - mówi Michał. - Sale, wychowawcy,
wszystko. - Mnie najbardziej podobają się koleżanki - dodaje ktoś
w grupie. - A mnie wychowawcy - wyznaje Agnieszka.
- Dzieci muszą mieć takie miejsce, w którym czują się
dobrze i bezpiecznie - mówi Monika Hilowska. - Doceniają to, że dużo
czasu przeznaczamy na rozmowę o ich sprawach, o tym, co wydarzyło
się w szkole. Tutaj czują się kimś ważnym.
Podopieczni świetlicy nie wszystkim rówieśnikom chwalą
się gdzie spędzają popołudnia. Po trosze jest to tak jak z ciepłym
domowym miejscem, które chce się zachować dla najbliższych.
Podobnych świetlic socjoterapeutycznych jak ta przy ul.
Grochowskiej, Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej prowadzi więcej.
Znajdują się one również w Gminie Warszawa-Wawer przy ul. Korkowej
oraz w Mińsku Maz. Placówka przy ul. Grochowskiej nie posiada szyldu "
Świetlica socjoterapeutyczna". Socjoterapia to słowo, które źle kojarzy
się dzieciom i rodzicom. Niektórzy z tego powodu rezygnują z posyłania
dzieci do świetlic prowadzonych przez Caritas. - Obawiają się, zresztą
niesłusznie, że tu dziecko narażone jest na szkodliwy wpływ ze strony
innych dzieci, że tu może nauczyć się czegoś niestosownego - mówi
Paulina Rozynek.
Dzieci znajdują się pod opieką pedagogów i wolontariuszy.
W świetlicy na ul. Korkowej raz w tygodniu do pomocy przychodzą klerycy
z Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej. Zdaniem
pani Rozynek dla dzieci obecność mężczyzn-wychowawców jest bardzo
wskazana. Niektóre z nich pochodzą z rodzin niepełnych i dotkliwie
odczuwają brak ojca. Kontakt z panem-wychowawcą jest dla nich pewną
rekompensatą niepełnej rodziny.
Świetlica Caritas przede wszystkim wychowuje. - Kiedy
patrzę na dzieci, które przychodzą do nas drugi rok widzę w ich zachowaniu
duże zmiany na korzyść - ocenia pani Hilowska. - Kiedy zaobserwujemy,
że dziecko ma problem, jest agresywne, rozmawiamy z nim indywidualnie.
Próbujemy dowiedzieć się gdzie jest przyczyna problemu - mówi pani
Monika.
Informacje na temat świetlic Caritas można znaleźć m.in.
w szkołach. Decyzja gdzie dziecko będzie spędzało czas po lekcjach:
na ulicy czy w bezpiecznym miejscu zależy od rodziców.
Dla zainteresowanych podajemy adresy świetlic Caritas:
Warszawa, ul. Grochowska 194/196;
Warszawa, ul. Korkowa 21. tel. 812-72-76;
Mińsk Maz. ul. Siennicka 25, tel. 758-47-12.
Pomóż w rozwoju naszego portalu