Od Loreto do San Giovanni...
Po długiej, wyczerpującej podróży czekał na nas zasłużony nocleg w Istranie k. Treviso, a po nim wczesnym rankiem już mknęliśmy w kierunku Loreto, gdzie mieliśmy okazję nawiedzenia Nazaretańskiego Domku Matki Bożej, wokół którego pielgrzymi odbywają drogę w pozycji klęczącej. Jak ogromna musiała przejść wokół domku rzesza ludzi najlepiej świadczą wyryte w marmurze przez ludzkie kolana ścieżki. W tym dniu udało się też nawiedzić niezwykle malownicze miasteczko Lanciano, gdzie w VIII stuleciu miał miejsce największy Cud Eucharystyczny. Podczas odprawiania Mszy św. hostia stała się ciałem, a wino przemieniło się w żywą krew, krzepnąc w 5 nierównych i różnych co do kształtu i wielkości kulek. Analizy wykonane przez naukowców wykazały, że ciało i krew należą do gatunku ludzkiego i mają tę samą grupę krwi AB, którą odkryto na Całunie Turyńskim. Trzeci dzień to nawiedzenie dwóch kolejnych, świętych miejsc - najpierw sanktuarium św. Michała Archanioła w Monte San Angelo, a potem San Giovanni Rotondo, które jest związane z wielkim, współczesnym świętym, o. Pio.
Szczyt szczęścia
A potem był już tylko Rzym i Watykan. 3-dniowe zwiedzanie największych zabytków Wiecznego Miasta przeplatało się z radością widzenia Ojca Świętego. Pierwsze spotkanie, zupełnie nieoczekiwane
przez naszą grupę, miało miejsce w Bazylice św. Piotra podczas Mszy św. za zmarłych papieży z udziałem Jana Pawła II. Udało się zająć najlepsze miejsca i być
tuż przy Ojcu Świętym. Każdy z nas mógł spojrzeć w Jego oblicze. Dzień później Papież podczas modlitwy Anioł Pański pozdrowił naszą pielgrzymkową grupę. Wszyscy zdawali sobie sprawę,
że Ojciec Święty akurat w tych dniach podupadł na zdrowiu, dlatego nikt nie śmiał nawet pytać, czy dojdzie do prywatnej audiencji. We wtorek wczesnym rankiem abp Dziwisz zatelefonował
do naszego Szefa, żebyśmy stawili się o godz. 10.30 w progach Bramy Spiżowej. Ojciec Święty nas przyjmie! Wyjazd na Monte Cassino przełożony został na godziny popołudniowe. Z radością
wyruszyliśmy na to spotkanie, niepowtarzalne, radosne, wielkie... Każdy ucałował kruchą dłoń Ojca Świętego, spojrzał w oblicze Następcy św. Piotra, mógł wypowiedzieć kilka osobistych słów.
To był szczyt szczęścia!
I jeszcze czwarty raz podczas tej pielgrzymki dane nam było być przy Ojcu Świętym, podczas środowej audiencji generalnej na Placu św. Piotra. Tego dnia jeszcze raz mogliśmy wejść schodami watykańskimi
do góry, tym razem jednak już nie zobaczyliśmy Papieża, ale udało się być w przepięknej, prywatnej kaplicy Ojca Świętego Redemtoris Mater, która przecież nie udostępniana jest na co dzień pielgrzymom.
Późnym wieczorem wróciliśmy do kraju, do swoich domów, rodzin, bliskich i znajomych. Opowiadać by jeszcze długo... Pozostały piękne fotografie, film wideo z niezwykłej podróży,
a nade wszystko wspomnienie, które do końca naszych dni będzie wielkie i niezapomniane.
Pomóż w rozwoju naszego portalu