Kolejny dzień naszej wędrówki. Jak zwykle wyruszyliśmy wcześnie rano. Nie oczekiwaliśmy już niespodzianek, spotkaliśmy wspaniałych ludzi, podziwialiśmy przepiękne krajobrazy i cenne zabytki
architektury i sztuki. Czy coś jeszcze mogło nas zaskoczyć? Najpierw droga w absolutnych ciemnościach, gdzieś daleko wyładowania atmosferyczne co chwilę rozświetlały nam drogę. Wkrótce
jednak okazało się, że burza zbliża się w naszym kierunku. Kiedy co chwilę niebo jaśniało błyskawicami, uświadomiliśmy sobie, że burza jest już bardzo blisko, a my znajdujemy się
na samym szczycie przełęczy, którą tego dnia mieliśmy pokonać. Po raz pierwszy w czasie naszej drogi odczuliśmy niepokój. W ostatniej chwili znaleźliśmy niewielką piwniczkę, gdzie
mogliśmy się ukryć. Czas oczekiwania na dalszą drogę wypełniła nam lektura Dziejów duszy Jana XXIII i wspólna modlitwa. Tak więc to było nasze kolejne doświadczenie. W strugach deszczu,
którego nie spodziewaliśmy się spotkać w słonecznej Hiszpanii, weszliśmy do Astorgi. Nie będąc przygotowani na taką okoliczność, próbowaliśmy ulewę przeczekać, pijąc w barze kawę
i posilając się francuskim ciastkiem.
Wędrując Camino, prawie każdego dnia natrafiamy na ciekawe miejsca, których nie ma na tradycyjnych szlakach turystycznych i pielgrzymkowych. Pewnie nigdy nie byłoby nam dane ich odwiedzić,
gdyby nie ta pielgrzymka. Do najciekawszych należy właśnie Astorga - stare, założone jeszcze w czasach rzymskich miasto. Mimo iż dzisiaj utraciło już swoją świetność, nadal może szczycić
się wspaniałymi zabytkami. Wchodząc do miasta, z daleka, na wysokiej skarpie, uwagę przykuwa wspaniały widok gotyckiej katedry, której budowę rozpoczęto w 1471 r. W średniowieczu
było to miasto, które posiadało aż 25 hospicjów dla pielgrzymów. Naszą uwagę zwróciła jeszcze jedna monumentalna budowla. Okazało się, że to dawny pałac biskupi, zaprojektowany przez samego Antonio Gaudiego
w 1889 r. Dla nas Astorga była jednak tylko miejscem południowego odpoczynku.
Niezwykle zapadł mi też w pamięci nocleg w refugio w Rabanal. To urocze miejsce, którym opiekują się świeccy i Benedyktyni. Dom, w którym tego
dnia nas przyjęto, został wyremontowany w klimacie sprzyjającym duchowym przeżyciom. Także sami Benedyktyni zadbali, by pielgrzymi nie tylko przychodzili tutaj odpocząć, ale by znaleźli tutaj
miejsce na popołudniowe i wieczorne rozmyślanie. Niewielki kościółek wybudowany przed wiekami z kamienia polnego, nie posiadający złoceń i zdobień, sprzyjał modlitwie.
Właśnie tam zrozumiałem wiele spraw, dlaczego jestem na Camino, dlaczego w takim gronie, dlaczego nie ma z nami osób, które chcielibyśmy, aby się tam znalazły. Bo Camino to także
czas pustyni, gdzie trzeba być, aby zrozumieć wiele spraw ze swojej codzienności. Dzień zakończył się kompletą odmawianą w języku łacińskim, błogosławieństwem pielgrzymów i pokropieniem
wodą święconą. Dla wielu podążających drogą te obrzędy były czymś całkowicie obcym. Niezwykłe przeżycia, jakie malowały się na twarzach obecnych na modlitwie, świadczyły, że ludzie ci szukają głębszego
sensu swojego życia. Dobrze, że są takie miejsca, w których można zrozumieć, co w życiu jest najważniejsze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu