Jezus, będąc raz w świątyni,
Zauważył w pewnej chwili
Zasiedziałych tam bankierów
I sprzedawców zwierząt wielu.
Nikt tu Boga nie szanował,
Więc się Rabbi zdenerwował.
Szybko zrobił sobie biczyk
I sprzedawców nim oćwiczył!
Wszystkich stamtąd powyganiał.
Jeden z kupców aż zbaraniał:
- Panie Jezu, co nam czynisz?
To nie z naszej przecież winy,
Mamy na to pozwolenie...
- To jest nieporozumienie!
Bóg ma tu być ponad wszystko,
A tu proszę: TARGOWISKO!
Z gołębiami, baranami
I w dodatku z bankierami.
Chyba żeście poszaleli
I do reszty ogłupieli!
Tutaj, ludzie, jest dom Boży!
A tu sklep już ktoś otworzył.
Chcesz sprzedawać swe gołębie
Idź na rynek. A po przerwie,
W czasie wolnym albo w święta,
To o Bogu swym pamiętaj
I uczęszczaj do świątyni
Z żoną i z dziećmi swoimi.
- Tak to miejsce jest ci drogie,
Jakbyś sam był właśnie Bogiem?
Zatem coś takiego zrób,
By za chwilę stał się cud!
- Zburzcie więc to miejsce święte,
A Ja słowem wam zaręczę,
Że w trzy dni je odbuduję
I znów Bóg... zatryumfuje!
Ja zapytam was o jedno,
Bo nie w murach cudu sedno:
Czy Pan Jezus, moi mili,
Mówił tylko o świątyni?
Pomóż w rozwoju naszego portalu