Mieszkańcy Lublina oraz przyjeżdżający tu goście chwalą inicjatywę budowy szopki. Jak mówią, spotkania weszły już na stałe do tradycji miasta. I nie chodzi tu bynajmniej jedynie o charakterystyczny punkt
ułatwiający odnalezienie się, lecz o emocje w pewnym sensie magiczne i nieuchwytne. Pod szopką lublinianie czują wytwarzającą się między nimi wieź pozwalającą na dogłębne przeżywanie świąt i dzielenie
się radością z nich wypływającą. Przychodzą tu całe wielopokoleniowe rodziny. Obcy ludzie rozmawiają ze sobą, śmieją się... „W tym miejscu stajemy się religijną wspólnotą zjednoczoną wokół Pana Jezusa”
- mówi ze łzami w oczach Hanna Gospodarek, emerytka z ulicy Narutowicza.
Dla dzieci największą atrakcją szopki są żywe zwierzęta: dwa kuce oraz dwie kozy. Młodzież przyciągają odbywające się codziennie od Wigilii do 6 stycznia koncerty. Program kolędowania jest w tym roku
bowiem wyjątkowo bogaty i różnorodny. Wystąpiły tu znane zespoły, takie jak „Vox”, „Budka Suflera”, „Dzieci z Brodą” oraz mniej popularne chóry i grupy teatralne. Reprezentowały one lubelskie parafie,
szkoły i organizacje.
Mieszkańcy Lublina podkreślają jednak, że bez odwiedzenia chatki krytej słomą święta Bożego Narodzenia nie byłyby pełne. Obejrzenie jej weszło już bowiem do tradycji, tak samo jak podziwianie szopek
zbudowanych w kościołach. „Drugi dzień świąt to pora, kiedy całą rodziną spacerujemy po mieście i odwiedzamy wszystkie kościoły - opowiada Stanisław Rak. - Oczywiście największą radość mają z tego wydarzenia
dzieci, które jeszcze w Adwencie nie mogą doczekać się spotkania z kiwającymi główkami aniołkami - skarbonkami. Jednak od kilku już lat ważnym punktem tej «pielgrzymki» jest także nawiedzenie Pana Jezusa
z szopki na placu Łokietka”.
Lublinianie nie zgadzają się często ze sobą, co do określenia najważniejszego momentu istnienia tegorocznej szopki. Dla wielu było to uroczyste spotkanie z władzami miasta i z abp. Józefem Życińskim.
Usłyszane wtedy życzenia i moment łamania się opłatkiem zapadł w pamięć wielu mieszkańcom Koziego Grodu. Dla większości jednak chwilą najważniejszą jest przeniesienie do żłóbka w uroczystej procesji figurki
Dzieciątka Jezus. W tym roku w szopce jest z nami ta sama figurka, co w latach poprzednich. Stanowi ona dar serca Heleny Pietraszkiewicz. Fundatorka przywiozła ją z Rzymu w bardzo niebezpiecznym i trudnym
dla pomysłodawców przedsięwzięcia momencie. Istniał bowiem wielki spór o to, czy szopka ma w ogóle powstać, gdzie i czy mają być w niej obecne religijne postaci. „W tym czasie podjęłam szybką i jak się
okazało trafną decyzję - nie czekając na ostateczne ustalenia pojechałam do Rzymu. Od tego czasu Pan Jezus jest z nami w szopce” - opowiada Helena Pietraszkiewicz.
W wyniku ubiegłorocznego pożaru figurka doznała niewielkiego uszczerbku. Postanowiono jednak nie zmieniać jej na nową. I jak się okazało jest to decyzja zaakceptowana przez lublinian. I w tym roku
możemy zebrać się na wspólną modlitwę zjednoczeni wokół tego samego Pana Jezusa, który jest już z nami na dobre i na złe! - cieszą się przechodnie. - To niesamowite, że w naszym mieście, znanym z wielu
głosów antyreligijnych, znalazło się miejsce dla Nowonarodzonego Boga.
Jak zapewniają budowniczowie, w tym roku nie czekają nas żadne przykre niespodzianki. Szopka jest bezpieczniejsza i ładniejsza. Pieniądze potrzebne na jej budowę zebrane zostały podczas specjalnego
koncertu charytatywnego, który zorganizowali lubelscy artyści. 22 grudnia ub. r. przekazali oni prezydentowi, Andrzejowi Pruszkowskiemu, świeżo wybudowaną wg projektu inż. Tadeusza Marchewki szopkę. Ponadto
jej bezpieczeństwa strzeże profesjonalna firma ochroniarska oraz system pięciu kamer wideo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu