Skąd wynikają trudności w zjednoczeniu Kościoła wschodniego i zachodniego?
To samo pojęcie inaczej tłumaczone jest u prawosławnych, katolików i protestantów.
W Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan rozmawiamy z dr Teresą Wójcik, urszulanką szarą SJK, wykładowcą w katedrze ekumenicznej UKSW.
Irena Świerdzewska: - Kościoły katolicki, prawosławny i protestancki różnią się w postrzeganiu człowieka...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
S. Teresa Wójcik: - Kościół wschodni postrzega człowieka tak, jak opisuje go Biblia - jako osobę stworzoną na obraz i podobieństwo Boże. Kościół zachodni zaś, jako istotę złożoną z duszy i ciała.
Tu tkwi podstawowa różnica, dzieląca trzy wyznania chrześcijańskie. Podobieństwo do Boga w ujęciu wschodnim to zdolność działania na wzór Boga i mocą Boga. Tę zdolność myśmy przełożyli na Zachodzie jako
działanie pod wpływem łaski Bożej uczynkowej. Prawosławni rozdzielają pojęcia: obraz i podobieństwo. Zaś w Kościele zachodnim tych słów używa się zazwyczaj zamiennie.
Według nauki Wschodu podobieństwo to zdolność działania na wzór Boga. Człowiek stworzony na obraz Boży, jak mówią teologowie prawosławni, jest jak krewny Boga. Staje się dla Niego kimś tak bliskim,
że już bliższym mu być nie może. Stworzony na obraz Boga powołany jest do theosis, co w języku greckim oznacza - przebóstwienie. Greccy Ojcowie mówią, że po to Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł
stać się „bogiem”. To znaczy kimś przebóstwionym przez działanie Boga w nim i przez świadomość, iż jest dzieckiem Bożym. W związku z tym czyny człowieka muszą korespondować z posiadaną przez niego godnością.
Świadomość przebóstwienia powinna towarzyszyć człowiekowi w modlitwie, działaniu, sposobie uczestniczenia w liturgii.
- Ale stworzony na obraz i podobieństwo Boże człowiek doświadczył grzechu pierworodnego. Jak więc postrzegana jest jego wielkość?
Reklama
- Ewangelicy z Lutrem na czele twierdzą, że pierwszy grzech, czyli upadek człowieka zniszczył kompletnie obraz Boży w człowieku. Rzymscy katolicy mówią, że grzech pierworodny jedynie uszkodził w nim obraz
Boży. Teologia wschodnia jest zdania, że upadek nie mógł zniszczyć obrazu Boga w człowieku, bo równocześnie unicestwiłby człowieka. Według teologii wschodniej Zbawiciel dokonuje oczyszczenia obrazu Bożego
w człowieku.
Wśród trzech tradycji chrześcijańskich Wchód ma najbardziej optymistyczną antropologię. Człowiek przebóstwiony i święty jest przede wszystkim radosny. Opowiadałam często studentom o św. Serafinie
z Sarowa koło Moskwy. On wprost promieniował radością. Pierwsze słowa, które kierował do swoich gości brzmiały: „Witaj, radości moja!”. Uważał, że przychodzi do niego dziecko Boże, przyjaciel. Był człowiekiem
żyjącym w ścisłym zjednoczeniu z Bogiem, co osiągnął dzięki współpracy z łaską Bożą.
Tradycja ewangelicka, zwłaszcza luterska może też częściowo kalwińska, jest bardzo pesymistyczna. Człowiek sam siebie przekreślił, ponieważ popełnił grzech dziedziczny. W pesymistycznym nurcie teologii
luterskiej, a potem luterańskiej rysuje się jednak nadzieja. Chrystus, który umarł na krzyżu przyniósł zbawienie. Stało się ono usprawiedliwieniem człowieka wypływającym tylko z samej łaski. Na zbawienie
nie mają wpływu uczynki człowieka. W dawnych pismach ewangelickich można znaleźć: „Bóg dzięki Chrystusowi i jego odkupieniu przydziela nam niejako zbawienie, przykrywając nas łaską (ola gratia), tak jak
się zasłania człowieka, wkładając na niego płaszcz. Człowiek nadal jest przegraną istotą, ale ta łaska go w pewien sposób przed Bogiem Ojcem i sądem Bożym usprawiedliwia”.
Chrześcijaństwo rzymskokatolickie w stosunku do ewangelickiego stanowi jakby krok do przodu w antropologii. Nie jesteśmy bezgrzeszni, ale dzięki łasce Bożej możemy się przebóstwiać. Tego terminu nie
używa się w teologii katolickiej, choć stosowanie go miałoby swoje uzasadnienie. Kapłan przygotowując w czasie liturgii dary ofiarne, łączy kroplę wody z winem, które stanie się krwią Chrystusa. Jest
to symbol jednoczenia się człowieczeństwa z Boską naturą, a więc przebóstwienia.
Ostatecznie okazało się, że bez Boga nikt nic nie może uczynić. Usprawiedliwienie, które Luter i luteranie zrozumieli jako dar Boży, my tak samo rozumiemy, tylko inaczej wyrażamy.
- Obraz Boga w człowieku odbudowuje się też dzięki sakramentowi pojednania. Jak postrzegają go poszczególne wyznania?
- Sakrament pojednania właściwie obecny jest we wszystkich wyznaniach. Nie jest prawdą, że Luter odrzucił spowiedź. Wręcz przeciwnie, sam spowiadał się do końca swojego życia i karcił luteran, którzy
zaniedbywali wyznawanie grzechów. Odejście od spowiedzi, zwłaszcza indywidualnej, nie wynika z nauki Lutra. Jest efektem antropologii luterańskiej, która mówi, że człowiek zawsze jest grzeszny. Jednocześnie
jest on sprawiedliwy (justus) oraz zbawiony łaską (sola gratia). W tradycji ewangelickiej choć nie ma spowiedzi indywidualnej w ścisłym znaczeniu, to jest spowiedź powszechna (z możliwością jednak skorzystania
z indywidualnej „rozmowy” z pastorem). W pełnej niedzielnej liturgii ma miejsce żal za grzechy i prośba o przebaczenie.
Najpiękniej wygląda sakrament pojednania i pokuty w prawosławiu. W czasie spowiedzi penitent i spowiednik stoją przed ikoną Pana Jezusa, uobecniającą samego Chrystusa. Kapłan nakrywa stułą głowę penitenta
i ten pochylony wyznaje swoje grzechy. Obydwaj proszą Boga o przebaczenie oraz o rozgrzeszenie. Spowiednik może być poproszony o naukę, ale nie jest ona obowiązkowa, bo najważniejsze jest uzyskanie przebaczenia.
- W trzech wyznaniach różni się także sposób nauczania o Bogu...
Reklama
- W Kościele wschodnim dopuszczana jest pewna swoboda interpretacji. Na Zachodzie teolog, który naucza niezgodnie z przyjętą przez Kościół formułą dogmatu będzie upomniany przez Kongregację Nauki Wiary.
Biskup miejsca może cofnąć mu misję kanoniczną. Tak wypracowanego systemu zazdroszczą nam ewangelicy. U nich mogą występować różnice w nauczaniu np. u adwentystów i baptystów.
Wschód również nie ma wypracowanego urzędu nauczycielskiego tak jak Kościół katolicki. Tam zwłaszcza teologowie mogą mieć swoje własne wizje. Jedną z nich jest problem grzechu. Dlatego np. prawosławni
stawiają pytanie o poczęcie niepokalane, czyli bez grzechu. To znaczy - kto jest niepokalanie poczęty: Pan Jezus czy Jego Matka? Skoro grzech Adama i Ewy nie zniszczył obrazu Boga w człowieku, to być
może istnieje coś w rodzaju osobistego grzechu pierworodnego? O Matce Bożej wolą mówić, że jest święta, przenajświętsza, przeczysta. Jej przebóstwienie tłumaczą różnymi okolicznościami. Najpierw oczyszczeniem
się jej przodków, z których wielu prowadziło święte życie. Potem - własna praca Matki Bożej nad swoją wiarą i życiem, a trzeci, najważniejszy to łaska Boża. Prawosławnym nie jest potrzebny dogmat o niepokalanym
poczęciu, bo oni dużo wcześniej niż Kościół zachodni czcili Maryję świętą i przeczystą.
Dogmat katolicki mówi, że Maryja została uwolniona z grzechu pierworodnego, ale nie tak jak my podczas chrztu, ale uprzednio, na mocy późniejszego odkupienia nas przez Jezusa na krzyżu.
W różny sposób Wschód rozumie też sakramenty. Np. niektórzy uważają, że materią sakramentu małżeństwa jest miłość. Twierdzą, że kiedy kończy się miłość, kończy się także małżeństwo. Oczywiste jest,
że jeśli miłość oznacza fascynację, zauroczenie, zakochanie, to kiedyś się one skończą. W prawosławiu są cerkwie, które pozwalają na rozwiązanie małżeństwa i wstępowanie w powtórne związki.
- Naukę o Bogu w Kościele wschodnim i zachodnim różni także myśl filozoficzna...
- Ponieważ wszystkie trzy wyznania wywodzą się z jednego pnia, tradycyjnie więc nauka o Bogu u prawosławnych i ewangelików podobna jest do nauki katolickiej. Różnica polega na tym, że na Zachodzie teologia została zbudowana na pojęciach filozoficznych, np. św. Tomasza z Akwinu. Teologia Wschodu opiera się bardziej na zjawiskach antropologicznych, a więc posiada swoisty język pozbawiony abstrakcji, język codziennego życia. Na skutek przeintelektualizowania treści nauki na Zachodzie albo częściowego odrzucenia filozofii przez Wschód, istotnie różni się nie tylko teologia obydwu Kościołów, ale także nasze wzajemne kontakty.
- Stąd wynikają trudności w dialogu ekumenicznym?
- To samo pojęcie inaczej tłumaczone jest u prawosławnych, katolików i protestantów. Stąd wynikają trudności w zjednoczeniu Kościoła Wschodniego i Zachodniego. Dlatego m.in. mnisi z góry Athos twierdzą, że siadanie przy wspólnym stole, agapa, modlitwa a nawet jakaś wspólna akcja to bardzo piękne inicjatywy, ale nie mające one nic wspólnego z ekumenizmem. Dopiero wówczas będziemy prowadzili dialog ekumeniczny, jeżeli zajmiemy się dyskusją nad dogmatami. Mnisi z Athos uważają, że trzeba prześledzić co rozumiemy przez wiarę w Boga Ojca wszechmogącego, Jezusa Chrystusa, Ducha Świętego, itd. Oceniają, że ekumenizm dopiero może się zacząć. Tymczasem Zachód chciałby, aby dialog szybko się zakończył i nastąpiła jedność wyznań. Wschód wyraźnie wstrzymuje taki przebieg procesu, uważając, że spowoduje on w przyszłości nieporozumienia.
- Dziękuję za rozmowę.