niedawno od znajomego księdza relację z wydarzenia na katechezie w małej, wiejskiej szkole. Konkretnie w gimnazjum. Ksiądz ów prowadził dyskusję na temat sytuacji w Polsce.
W głosach dominowała czarna tonacja. Uczniowie prześcigali się w opowiadaniu co bardziej ociekających złem historii, uwag, spostrzeżeń i opinii. Gdy już zostało kilka
minut do dzwonka, kapłan ów, chcąc zakończyć lekcje powiewem optymizmu, zachęcił, aby ktokolwiek opowiedział coś przyjemnego, co go w ostatnim czasie spotkało. Najpierw nastała cisza, później
opowieść swą zaczęła jedna z uczennic. „Byłam niedawno w Hiszpanii na plaży - zaczęła obiecująco, kąpałam się w ciepłym morzu, wygrzewałam w słońcu
i oglądałam ludzi pływających na nartach wodnych. Nagle jeden z mężczyzn się przewrócił, przekoziołkował kilka razy. Okazało się, że złamał obydwie nogi”.
To był ten optymistyczny akcent. Zaczęło się nawet obiecującao, na chwilę wyszło słońce, a skończyło tak jak zawsze. Czy już nawet młodzi ludzie nie umieją rozmawiać inaczej? Czy już mamy
taki deficyt dobra, że ciężko się go doszukać? Nieprawdopodobne. Dobro jest. A najlepszy dowód jest taki, że jeszcze żyjemy.
I jakby o tym przypomina nam 2 luty. To święto Ofiarowania Pańskiego, ale także Dzień Życia Konsekrowanego. Dzień Zakonnic i Zakonników. Trochę szorstko brzmią te słowa. Ale
za nimi kryją się góry Dobra, które są dziełem Założycieli Zgromadzeń Zakonnych i tych, którzy poszli ich drogą. Kobiet i mężczyn. Ludzi z krwi i kości.
Takich jak my. Ludzi, którzy dobrem służą jednaniu świata. Tak naprawdę to jedyna droga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu