Złożę chyba pozew przeciwko Poczcie Polskiej o współdziałanie sprawcze w molestowaniu. Bo chociaż u nas jeszcze nie Ameryka, a nawet nie unijne jądro, to nakłanianie
do składania dwuznacznych propozycji i oświadczyn powinno być ukarane.
Byłem molestowany i nakłaniany do molestowania innych, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Zdarzenie miało miejsce przed tzw. walentynkami, które państwowa poczta potraktowała co
najmniej jak święto narodowe. Wydrukowano specjalne znaczki, udekorowano urzędy, a nawet pozamykano część okienek bynajmniej nie dla pognębienia rządu wskaźnikami bezrobocia, tylko żeby klienci
w kolejkach mieli czas na nawiązanie znajomości. Mój znajomy sterczał ostatnio ponad trzy kwadranse w kolejce, zanim opłacił rachunek za telefon.
Mnie na osiedlowej poczcie starczyło cierpliwości na kilka minut. Przyczyniła się zresztą do tego jedna korpulentna i wiekowa jejmość, która wyraźnie uległa walentynkowej atmosferze w urzędzie
pocztowym. Wchodząc, zapytała, kto tu jest ostatni. Gdy odezwałem się z końca kolejki, że to ja, ona mierząc mnie kilka razy od stóp do głów, podeszła i rzuciła filuternie: „No
bez przesady! Nie jest pan taki ostatni”. - Ale Pani chyba tak! - odparłem i wyszedłem, rezygnując z przymusowego towarzystwa przez najbliższą godzinę.
A listy trzeba było wysłać. Zrobiłem to na Poczcie Głównej. Niestety, walentynki obowiązywały i tam. Wprawdzie nadanie listów zajęło kilka minut, nie licząc dojazdu i powrotu,
ale były to najbardziej kosztowne moralnie i finansowo listy, jakie w życiu wysłałem. Wydzwaniałem potem do adresatów i gęsto się tłumaczyłem, że to, co było naklejone
na kopertach, to kwestia nieszczęśliwego przypadku, a nie dwuznaczne oświadczyny. Nikt bowiem mnie nie pytał, czy życzę sobie przykleić na listach wielkie znaczki z różowym sercem,
chyba jeszcze przeszytym strzałą, i z krzykliwym napisem: „Kocham Cię”. Dwuznaczne. Zwłaszcza, że tak oklejona koperta trafiła do mojego szefa - Naczelnego Niedzieli,
druga do młodej i sympatycznej pani w kadrach, a trzecia do pobożnej karmelitanki.
Strat moralnych i materialnych, jakie poniosłem wskutek działania poczty nie potrafię jeszcze wycenić, bo jak mawiają prawnicy: „Sprawa jest rozwojowa”. Zresztą nie pieniądze
są najważniejsze, tylko żeby państwowa instytucja nie traktowała wszystkich jak leci jak erotomanów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu