Pokojową Nagrodę Nobla w 1952 r. Albert Schweitzer wzywał świat: „odważmy się stawić czoło sytuacji. Człowiek stał się nadczłowiekiem. Lecz ten nadczłowiek, obdarzony nadludzką mocą, nie osiągnął
poziomu nadludzkiego rozumu. W tym samym stopniu, w jaki wzrasta jego moc, staje się coraz bardziej nędznym człowiekiem. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że im bardziej stajemy się nadludzcy, tym bardziej
stajemy się nieludzcy”. Niewątpliwie teza ta jest prawdziwa, a doświadczamy tego szczególnie dziś. Przekraczamy coraz to nowe granice i bariery technologiczne, a nowe osiągnięcia służą także, choć
pewnie nie tylko, jako narzędzia niesprawiedliwości.
Kard. Ratzinger widzi przyczynę kryzysu ludzkości i kryzysu człowieka w „kryzysie Boga”. Choć bowiem zdecydowana większość ludzi na ziemi deklaruje, że wierzy w Boga, to jednak bardzo
często wierzy tak naprawdę tylko w Jego karykaturę. Jedną z jej form jest wiara w osobę, która jest tak, jak dobra opiekunka, ma jedynie troszczyć się o rozkapryszone dziecko igrające z ogniem. Bronić
od wszelkiego zła, nieszczęść, cierpień. Gdy zaś jest wszystko dobrze, taki Bóg przestaje być potrzebny. Bóg od czasu do czasu. Wszechmocny na raty.
A Bóg jest nade wszystko Ojcem. Tyle razy zwracaliśmy się tak do Boga. Tysiące, dziesiątki tysięcy. I co dla nas te słowa znaczą. Jeśli nasza wiara w Boga ma przestać być karykaturą, musimy te słowa
wypowiadać świadomi całego bogactwa tego znaczenia, które mieści się w tym prostym, zwykłym, a jednocześnie nadzwyczajnym, drogocennym słowie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu