Ks. Lubiniecki wypłynął na jezioro Klępicz koło Morynia w poniedziałek wieczorem, aby łowić ryby. Krótko po godz. 21.00 miejscowe służby zostały zawiadomione przez świadków, że na jeziorze dryfuje łódka, a duchowny, którego auto zaparkowano obok akwenu, zniknął z pola widzenia.
Na miejsce zdarzenia w celu poszukiwania kapłana udała się policja, zastępy straży pożarnej, pogotowie i ratownicy WOPR. Tuż po godz. 23.00 z jeziora wyłowiono unoszące się zwłoki, które - jak się okazało po wstępnych oględzinach - należą do ks. Leszka Lubinieckiego. Na miejsce tragedii przybył także prokurator. Przyczyny tragedii mają być znane po dzisiejszej sekcji zwłok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na miejscu tragedii zgromadziło się wczoraj wielu mieszkańców Klępicza. Do ostatniej chwili mieli nadzieję, na odnalezienie księdza żywego. Wielu z nich mówiło, że to bardzo dobry kapłan i pasterz, mieli do niego ogromny szacunek.
Teraz parafianie są zdruzgotani tragicznym wydarzeniem. Ks. Lubiniecki lubił wędkować, dlatego nikt nie był zdziwiony, że wieczorem wypłynął na akwen. - To nasz proboszcz. Jeździł sobie często na ryby, tu obok jest jezioro - powiedziała KAI gospodyni z plebanii kościoła pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika. - Na razie niewiele wiadomo, rodzice [księdza] pojechali na komendę - dodała zapłakanym głosem.
Ks. Leszek Lubiniecki miał 53 lata. Proboszczem parafii pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika w Klępiczu był od 2002 roku. Niedawno obchodził 25-lecie kapłaństwa.