Rodzina - to słowo, które różnie się dziś tłumaczy. Rodziną jest rodzeństwo z rodzicami, ewentualnie z dziadkami. O ciotkach, wujach i stryjach mówi się, że to już dalsza rodzina, a „dalsza”
- to mniejsze zobowiązania, mniejsze kontakty. Zmieniło się dziś nieco znaczenie tego słowa, tak naprawdę to spotykamy się z tzw. dalszą rodziną tylko na pogrzebach. Jednocześnie powstały nowe „rodziny”,
związane z określonymi środowiskami: zawodowym, towarzyskim, politycznym.
Sam wywodzę się z licznej rodziny, zarówno mój ojciec, jak i matka mieli liczne rodzeństwo. Na moich prymicjach kapłańskich było ponad 220 osób i byli to głównie członkowie rodziny. I ta rodzina była
jakoś mocno z sobą scalona. Pamiętam te wspaniałe, już dziś nieżyjące ciotki, wypełniające dom swoimi uwagami, radami, zatroskaniem o tych, którym gorzej się działo, którzy byli chorzy itp. Pamiętam wujów
i stryjów, do których szło się w różnych sprawach, którzy przypominali historię naszej rodziny, a czasem pomagali materialnie uboższym krewnym...
Myślę, że i dziś jest wiele takich chwil, kiedy dobrze byłoby pamiętać o tej większej wspólnocie rodzinnej, zapraszając jej członków do siebie lub odwiedzając ich. Bo ten kontakt ubogaci nie tylko
życie często już starszych i samotnych, ale i nasze; bo słowa prawdy, które można czasem usłyszeć od kogoś innego niż nasi najbliżsi, łatwiej do nas dotrą, a przede wszystkim nie mamy odwagi odburknąć,
jak to czasem czynimy. Poszerzona rodzina ma bardzo dużo do zaoferowania.
Takie spotkania rodzinne można połączyć ze wspólną modlitwą. Zaprośmy starszego wujka, ciotkę, żeby byli razem z nami, żebyśmy się razem pomodlili. Znajdźmy też czas na rozmowę przy herbacie, na kulturalny
osobowy kontakt z drugim człowiekiem, niejednokrotnie bardzo bliskim, nie zawężajmy swych horyzontów do telewizora.
I tak sobie myślę, że jeżeli mamy Dzień Babci, Dzień Dziadka, to bardzo dobrze byłoby obchodzić także Dzień Cioci czy Wujka - pomogłoby to zainteresować się ludźmi spokrewnionymi, z którymi
kontakty jakoś się urwały, a którzy może potrzebują pomocy.
Upominamy się więc dziś o silniejsze związki rodzinne, o zwrócenie uwagi na ich wartość dla rozwoju człowieka, a także przypominamy, że zainteresowanie się rodziną należy do naszych obowiązków.
Jak wspomniałem, są też innego rodzaju rodzinne związki, m.in. te łączące Przyjaciół „Niedzieli” z naszą redakcją.
Kiedy w ubiegłym roku nasza redakcja odbywała pielgrzymkę do Rzymu, zaprosiliśmy na nią także naszych nowych wówczas współpracowników z „Niedzieli w Chicago”, by pomodlić się wspólnie,
porozmawiać, nawiązać wspólnotę.
Szczególnego rodzaju rodziną można też z pewnością nazwać inne środowiska, które kształtuje myśl ewangeliczna. Mam na uwadze polskie szkoły katolickie jako środowiska skupiające dzieci i młodzież,
ale w pewnym sensie i dorosłych - rodziców. W rozgłośniach polonijnych nadawane są czasem interesujące audycje z udziałem przedstawicieli takich szkół czy innych organizacji polonijnych. Wydaje
się, że są to środowiska, w których działalność powini się Polonusi włączać. Do polskich szkół katolickich możemy ze spokojem oddać swoje dzieci, wiedząc, że nie tylko nic im się nie stanie, ale wyjdą
bogatsi wiedzą i doświadczeniem duchowym. Zapewniam, że warto ponieść pewne koszta, a nawet różne niedogodności, bo najlepszą inwestycją na przyszłość jest wychowanie dobrego i mądrego Polaka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu