„Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców. Więcej niż mnie. Nigdy się z nią nie rozstaniesz. A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki,
jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jednej Księgi”. Tak o Piśmie Świętym mówił dziadek Romana Brandstaettera, wielkiego pisarza chrześcijańskiego pochodzenia żydowskiego,
który był dla wnuka pierwszym nauczycielem Biblii, prawdy o Bogu, stworzeniu, ludziach.
Dramatyczne są drogi Romana Brandstaettera w poszukiwaniu Chrystusa. Jak doszło do tego, że uwierzył i stworzył dzieło o życiu Jezusa? Niewątpliwie była to zasługa łaski Bożej, choć nie działającej
tak oślepiająco jak w przypadku Apostoła Narodów św. Pawła z Tarsu. Roman Brandstaetter po raz pierwszy spotkał Mistrza z Nazaretu jako 11-letni chłopiec, kiedy wraz ze służącą Marynią poszedł do kościoła.
„To jest Bóg?” - spytał. Potwierdziła skinieniem głowy. „W cierniowej koronie?” - „Tak”. - „Czyj Bóg?” - „Nasz”. -
„Mój?” - „I twój, i mój”.
To spotkanie było po czątkiem długiej pielgrzymki wiary, którą uwieńczyło spotkanie w Jerozolimie. Tutaj nastąpiło przejście pisarza na katolicyzm, co później opisał w opowiadaniu Noc biblijna. Chrystus
Brandstaettera żyje także na kartach jego największego dzieła Jezus z Nazarethu. W powieści tej najgłębiej widać wiarę w Jezusa Chrystusa. Żyd-chrześcijanin zawarł w nim głębię swoich przeżyć religijnych,
niezachwianą wiarę w Jezusa.
15 grudnia 1946 r. w Rzymie Roman Brandstaetter przyjął chrzest. We Włoszech zainspirowany był postacią św. Franciszka. Do Polski powrócił w 1948 r., zamieszkał w Poznaniu i został kierownikiem
literackim najpierw Teatru Polskiego, a następnie Opery im. Stanisława Moniuszki. Wiadomość o jego nawróceniu się na katolicyzm rozniosła się dość szybko i nie przysporzyła sympatii, szczególnie władz
komunistycznych. Były problemy z drukiem jego utworów, z pracą, z akceptacją w różnych środowiskach literackich. W 1950 r. Brandstaetter przeniósł się do Zakopanego, gdzie spędził 10 lat, kontynuując
pracę literacką. Warto wspomnieć o znajomości, zawartej w Zakopanem z Julianem Tuwimem, którego próbował przekonać do przejścia na wiarę chrześcijańską.
Po koniec życia Brandstaetter powrócił do Poznania. Właśnie trwały prace nad nowym przekładem Biblii, nazwanej Biblią Tysiąclecia. Współpraca z najwybitniejszymi teologami i biblistami dała pisarzowi
dużo satysfakcji. Stał się autorytetem w konsultacjach i studiach nad tłumaczeniem Pisma Świętego. Rezultatem tego okresu była czterotomowa opowieść Jezus z Nazarethu. Przez wszystkie lata Brandstaetter
współpracował z wieloma pismami katolickimi, publikując na ich łamach.
Przed śmiercią powiedział m.in.: „Wielkie dziedzictwo duchowe wspólne chrześcijanom i Żydom upewnia mnie w przekonaniu, że moje «odejście» od judaizmu, moja «zdrada»,
jak to chcieliby widzieć niektórzy, nie jest odejściem w znaczeniu dosłownym. Ja dotykam obu krańców łuku. Ja czekam na ten Wielki Most”. Zmarł 27 września 1987 r. w Poznaniu. W jego mieszkaniu
znaleziono menorę - siedmioramienny, obrzędowy świecznik żydowski z zawieszonym na nim różańcem. Przed śmiercią poprosił przyjaciół, aby do trumny włożyli mu różaniec, który otrzymał od Ojca Świętego
Jana Pawła II oraz fotografię rzeźby Chrystusa z Asyżu (nie rozstawał się z nim nigdy), zaś do grobu wsypali mu ziemię z Jerozolimy.
W historii mieliśmy szereg postaci z pogranicza różnych kultur. Ludzi o „podwójnej świadomości”, którzy wzbogacili polską kulturę o najcenniejsze wartości. Tak też było z Romanem Brandstaetterem.
Pod koniec życia pisarz powiedział: „Teraz widzę, że to, co mnie w życiu spotkało, miało sens i mogę odnieść do własnego życia słowa Alberta Einsteina: „Pan Bóg pisze prosto po liniach krzywych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu