Parada, rozpoczynająca się na południu Chicago, wiedzie ulicą Western Avenue na północno-zachodnie okolice miasta, gdzie w wojskowej bazie ma miejsce sortowanie zebranych wcześniej zabawek. Motocykliści
jadący w paradzie zbierają zabawki ofiarowane przez stojących na chodnikach ludzi lub wiozą maskotki kupione wcześniej.
Jest to międzynarodowa parada. Uczestniczą w niej: Amerykanie, Latynosi, Polacy, Irlandczycy, Niemcy oraz wielu innych.
- Wszystko zaczęło się w grudniu 1978 r., wtedy było nas tylko sześciu - wspomina pierwszą w Chicago motocyklową paradę E. Wiśniewski. - W grudniowy poranek, kiedy trzeba było
wyjechać na ulicę, okazało się, że z naszej szóstki zostało nas tylko trzech: dwóch Polaków i jeden Irlandczyk. Pamiętam, że miałem wówczas pożyczony motocykl.
Na trasie pierwszej parady, wiodącej z okolic 63rd Street i Maplewood do Glenview Airstation, trzej śmiałkowie zabłądzili, a na 3 mile przed punktem docelowym pożyczony harley Wiśniewskiego odmówił
posłuszeństwa. Zaczęło się więc od trzech motocykli, a dziś, po 27 latach na trasę mikołajowej parady wyjechało prawie 50 tys. motocykli z Chicago oraz sąsiednich stanów.
- W czasie najbliższych godzin wojsko z Chicago będzie pomagać św. Mikołajowi w sortowaniu ponad 100 tys. zabawek, a następnie samolotami i czołgami przewieziemy je prosto do elfów na Biegun
Północny - wyjaśnia dzieciom dalszą drogę zabawek Pomysłodawca akcji. - A tak naprawdę zebrane maskotki, pluszowe misie, gry oraz lalki i setki innych prezentów w najbliższych dniach trafią
do domów dziecka, kościołów oraz chicagowskich biur Armii Zbawienia.
- Wojsko bardzo pomaga nam w sortowaniu zabawek, tak aby odpowiednie trafiły do małych dzieci, a inne dla starszych - zapewnia Bob Kuczera, lider motocyklowej parady w Chicago, który przejął
funkcję organizatora po E. Wiśniewskim. - Wcześniej sami rozsyłaliśmy zabawki do osób prywatnych, odpowiadając na listy rodziców najbiedniejszych dzieci. Jednakże przy takiej ilości nie jesteśmy
w stanie tego dłużej robić. Organizacje zajmujące się tego rodzaju sprawami z pewnością zrobią to znacznie szybciej i lepiej. Naszym zadaniem jest zebranie możliwie największej ilości prezentów.
W tym roku radosną tradycję gromadzenia prezentów dla najbiedniejszych dzieci w mieście zakłócił tragiczny wypadek drogowy, w którym zginął jeden motocyklista: 55-letni pracownik powiatowego biura
szeryfa DuPage - Frank J. Griseto z Downers Grove. Sprawca tragedii, 74-letni Arcirio Rodriguez, kierujący samochodem osobowym był pijany.
Zadaniem parady jest nie tylko zaprezentowanie motocykli jeżdżących na co dzień po naszym mieście, ale przede wszystkim pomoc najbiedniejszym dzieciom. - To wielki dzień dla wszystkich maluchów
w Chicago - powiedział mi siedzący na swym motorze św. Mikołaj. - Dzięki ludziom dobrej woli, dzięki motocyklistom możemy być pewni, że każde dziecko w Chicago będzie miało pod choinką swój
świąteczny prezent.
Pomóż w rozwoju naszego portalu