Korzenną wonią kompotu z owocowego suszu przesiąknięta kuchnia zastawiona naczyniami pełnymi aromatycznych potraw. Rozpierające się w formie pulchne ciasto, którego skórka przybiera złocisty rumieniec
w ukryciu piekarnika. Biały obrus wybrzuszający się na gniazdku uplecionym z siana upamiętniającego wnętrze ubogiej stajenki. Błyszczące bombki oplecione kolorowym łańcuchem wijącym się wokół zielonych
gałązek. Zapach igliwia i żywicy unoszący się w półmroku rozświetlanym przez blask lampek choinkowych i poświatę spokojnego płomienia świec pełzającą po ścianach. Nastrojowe dźwięki kolęd rozkołysanych
zmierzchem wabiącym pierwszą gwiazdkę, by rozbłysła na aksamicie granatowego nieba.
Najważniejsze jest jednak to, by urok przygotowań, by ta czysto materialna, hipnotyzująca aura wokół świąt Bożego Narodzenia nie przyćmiła tego, co jest autentycznie istotne. By pośród barwnych opakowań
i błyszczących wstążeczek nie zagubić przesłania tych dni. By duch tej cichej i świętej Nocy nie zabłądził gdzieś w kuchni pomiędzy garnkami dźwigającymi smakowite jadło. By tradycja nie ograniczyła się
wyłącznie do skrupulatnego przyrządzenia koniecznie 12 potraw.
Głodne prezentów wolne miejsce pod choinką; wolne miejsce przy stole czekające na głodnego.
Biała powierzchnia kruchego opłatka leżącego nieopodal Biblii z zaznaczonym fragmentem, opisującym to, co wydarzyło się tej wyjątkowej nocy przed wiekami.
Boże Narodzenie to okres, w którym wielu z nas składa różnorodne obietnice, decyduje się powziąć istotne decyzje, deklaruje wolę przemiany na lepsze. Dowodzi to niezbicie faktu, że ma on szczególny
wymiar, niosąc olbrzymi ładunek wartości, z których wszyscy, a przynajmniej większość z nas pragnęłaby skorzystać. Chcielibyśmy czynnie partycypować w cudzie, który rozgrywa się Tej Nocy, lecz podstawą
i warunkiem naszego w nim udziału jest pełna świadomość, że miejscem upamiętniającym to wydarzenie nie jest supermarket rozbrzmiewający kolędami czy też stoisko, w którym sprzedawane są karpie. Nie jest
nim także punkt sprzedaży choinek, ani kuchnia, która dla niektórych chwilowo staje się świątynią.
Te rodzinne święta, jak mawiają niektórzy, posiadają niezwykle silny magnetyzm i podobne wrażenie odnosi chyba znaczna większość mieszkańców globu. Problem polega na tym, że pochłonięci codziennością
i niejako sterroryzowani przez wytyczne rynku źle ów magnetyzm ogniskujemy, lokalizując go w obszarach, które powinny być wyłącznie dodatkiem do Świąt. Charakteryzuje ten stan tendencja do czczenia tego,
co może stanowić jedynie tło, akompaniament, drugi plan.
Ubiegłego roku, w grudniu, trzy dni przed Wigilią, w programie „Słowo na niedzielę” emitowanym przez telewizję, składając życzenia, podzielił się z widzami swą świąteczną refleksją o.
Leon Knabit. Trzymając w rękach opłatek i nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia, podkreślał, jak ogromne znaczenie ma wspólne, szczere dzielenie się nim, stanowiące taką tradycję, którą warto i którą trzeba
kultywować. Ona bowiem uświadamia istotę i przesłanie Świąt, w które czcimy pamiątkę wydarzeń sprzed ponad 2 tys. lat.
Wzajemna miłość, miłosierdzie, wyrozumiałość, otwarcie się na drugiego człowieka, dostrzeżenie go, wykształcenie w sobie zdolności przebaczania - oto cnoty godne zajęcia miejsca przy świątecznym
stole z opłatkiem, obok symbolicznego żłóbka. Nie jest bowiem najważniejsze to, jak wysoka i jak bogato przybrana będzie choinka i jaką rozmaitością potraw zastawimy świąteczny stół, ale to z jakim sumieniem
do niego zasiądziemy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu