Porozumiewanie się - prosta, oczywista, naturalna umiejętność, łatwa do opanowania dla każdego, czy też sztuka, wymagająca wielu ćwiczeń i nieustannego doskonalenia? To pytanie pojawia się niejednokrotnie wtedy, gdy w codziennym, rodzinnym życiu znajomość ojczystego języka nie wystarcza do nawiązania owocnego dialogu z najbliższymi osobami, do załagodzenia konfliktów, do budowania rodzinnej więzi i prawdziwej bliskości, zwłaszcza między małżonkami.
Codzienne problemy w porozumiewaniu się z członkami rodziny udowodniły nam, że jest to niewątpliwie prawdziwa sztuka, której opanowanie wymaga nie lada wysiłku, a przede wszystkim pomocy kompetentnych osób. Potrzebowaliśmy konkretnych wskazówek, rady, szkolenia. I Pan Bóg postawił przed nami możliwość uczestniczenia w sesji tematycznej, poświęconej właśnie sztuce komunikowania się, którą zorganizował Domowy Kościół Ruchu Światło-Życie 28 listopada ub.r. Liczba uczestników (ok. 40 małżeństw i 23 dzieci) świadczyła o randze zagadnienia i dużej potrzebie przeanalizowania tej właśnie tematyki. Wystąpienie pierwszego prelegenta, ks. dr. Zdzisława Wójcika, uświadomiło nam, jak ważną umiejętnością w codziennym komunikowaniu się, a zwłaszcza w rozmowie z małżonkiem, jest aktywne słuchanie. Umiemy mówić, ale czy umiemy słuchać? Rachunek sumienia w dziedzinie słuchania ujawnia listę poważnych błędów czy nawet grzechów: rozmawiając słuchamy, ale najczęściej nie słyszymy drugiej osoby, a jeżeli już słyszymy, to przede wszystkim samych siebie; dialog traktujemy jako słowną potyczkę, która powinna zakończyć się układem zwycięzca - pokonany; nie zapraszamy też do dialogu Chrystusa, który w sakramentalnym związku jest z małżeństwem od samego początku.
Głęboko zapadł nam także w pamięć wykład prof. Krystiana Wojaczka z Uniwersytetu Opolskiego pt. Antropologiczne podstawy małżeńskiego porozumienia. W jasny i precyzyjny sposób prof. Wojaczek wprowadził nas w tajemnice sukcesu porozumiewania się w małżeństwie. Otóż, podstawową w tej materii sprawą jest sięganie do swego pierwowzoru, czyli Boga. Człowiek jest przecież obrazem Boga, a to z kolei oznacza, że jest uzdolniony do miłości i poznania, naznaczony otwarciem na zewnątrz, czyli zdolnością do obdarowywania, dawania siebie. To uzdolnienie do czynienia z siebie osobowego daru dla drugiej człowieka jest fundamentem właściwych relacji małżeńskich. Pójście w ateizm zawsze prowadzi do patologii w relacjach międzyludzkich, bowiem człowiek zostaje oderwany od swojego pierwowzoru - Boga. Otworzenie nam oczu na tak podstawową prawdę uważam za jeden z owoców wykładu prof. Wojaczka. Drugim odkryciem było dla nas słowo „dar”, które uznaliśmy za klucz do skarbca dobrych małżeńskich relacji. Jesteśmy dla siebie nawzajem darem. Jeżeli wszystko czynimy z tą świadomością i w tej perspektywie, to doświadczamy sytuacji nieustannego obdarowywania się. Każdy najdrobniejszy gest, dręczący obowiązek, nielubiana praca, poświęcany komuś czas, rezygnacja z przyjemności - zostają niejako nobilitowane do rangi daru i odzyskują w ten sposób utracony sens.
Pomóż w rozwoju naszego portalu