„Niedziela sosnowiecka”: - Co Ksiądz będzie czuł 6 stycznia, w uroczystość Trzech Króli, kiedy Kościół sugeruje nam, aby pomyśleć o misjach?
Ks. Henryk Łazarecki OSJ: - Zatęsknię po raz kolejny za misjami. Przypomnę sobie ludzi, wśród których pracowałem, ich twarze i problemy.
- Jak długo pracował Ksiądz na misjach?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Ostatnie dziewięć lat. Dokładnie od 1995 do 2004 r.
- Gdzie?
- W Boliwii, w La Paz, w dwóch parafiach prowadzonych przez nasze zgromadzenie. Pierwszą zamieszkiwali głównie ludzie, jak na tamtejsze warunki, lepiej sytuowani. Znaczną część drugiej stanowili rdzenni Indianie.
- Czemu tęsknota za misjami jest większa do radości z pobytu w ojczyźnie?
- Trudno powiedzieć. Przede wszystkim wpływa na to świadomość, że tam brakuje kapłanów. Po drugie przekonałem się, jak bardzo Boliwijczycy łakną Chrystusa. Jak potrafią być wdzięczni misjonarzom, że im Go przynoszą. Ośmielę się nawet powiedzieć, że kochają tych, którzy przybywają z odległych nieraz krajów, aby być z nimi.
- Może dlatego pragną tak Pana Boga, bo są bliżej nieba. Boliwia to górzysty kraj.
- Tak, rzeczywiście. Parafie w La Paz są położone najwyżej na świecie. Lotnisko leży na wysokości 4 tys. m n.p.m., a centrum miasta znajduje się niewiele niżej.