wyniknęła trochę niespodziewanie. Nie było żadnych wcześniejszych symptomów, że należy się do niej przygotowywać. Nie zdarzyło się tak naprawdę nic, co by ją bezpośrednio wywołało. Chodzi o udzielanie Komunii św. na rękę. Czy to godne? Czy wypada? Czy można? Czy Najświętsza Tajemnica, jaką Bóg złożył w nasze - trzeba przyznać szczerze - niegodne ręce, nie wymaga od nas najostrożniejszego pod słońcem traktowania? Odpowiedź jest oczywista. Po stokroć: tak! Skoro Bóg powierzył się nam, to należy wykluczyć - na tyle, na ile można - możliwości bezczeszczenia czy nadużycia. Owszem, do końca wszystkim próbom zapobiec się nie da. Ludzie, którzy z Boga chcą się naśmiewać, zawsze się znajdą, jak wskazuje historia Drogi Krzyżowej, ale trzeba na tyle, na ile możliwe Ciało i Krew Chrystusa chronić. Przecież po to stawia się pewne wymogi przed konstruktorami tabernakulów, czy wymaga się pewnych, choćby minimalnych, charakterystyk kielichów czy paten. Niewątpliwie udzielanie Komunii na rękę otwiera nowe pole zagrożenia. Całkiem realne. Podniósł je jeden z polityków, informując, że w niektórych krajach istnieje czarny rynek konsekrowanych Hostii, służących później do rytuałów grup satanistycznych czy innych, wrogich chrześcijaństwu. Są zabierane z kościołów i sprzedawane. Jest to zjawisko marginalne, ale niestety występuje. Najlepszą drogą, żeby go u nas nie było, jest wykluczenie takiej możliwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu