Świętość dziecinna czy dziecięca?
Reklama
O. Jan Andrzej Kłoczowski OP w jednym z wywiadów tak mówi o owym pamiętanym przeze mnie obrazku: „Przez całe lata funkcjonował obrazek przedstawiający św. Teresę z Lisieux w formie «ulizanej» - taka święta-głupia z różyczkami. Tak, jak gdyby na tym polegała jej świętość. Ten obraz bardzo pasował do ocenzurowanych przez jej siostry zapisków. Ale kiedy odkryto Żółty zeszyt z autentycznymi świadectwami jej życia duchowego i pokazano fotografie, okazało się, że jest to bardzo dojrzała, myśląca kobieta, ogromnie doświadczona przez cierpienie. Gdy patrzymy w jej twarz, widzimy coś znacznie większego. Okazuje się, że tamten kicz po prostu kłamał, i to zarówno o jej życiu, jak i o jej relacji z Panem Bogiem. Kierował uwagę wiernych na fałszywy trop, nie na to, czym żyła Teresa; przedstawił słodziutką «wiarkę», a nie ową niesłychanie głęboką wiarę, która przechodziła przez ogromne doświadczenie pustki i nicości. W tym właśnie sensie myślę, że kicz jest kłamstwem, czymś głęboko niemoralnym”.
Zdaje się, że wiele racji ma o. Kłoczowski. W powszechnej świadomości o św. Teresie od Dzieciątka Jezus mówiło się zawsze „mała” św. Teresa w odróżnieniu od św. Teresy od Jezusa (tej z Avilá), którą nazywano „wielką”. Św. Teresę z Lisieux nazywano też po prostu Tereską. Wszystko to św. Teresie nie służyło. Łatwo bowiem „małą drogę dziecięctwa Bożego” zinfantylizować i ze świętości o wymiarze „dziecięcym” uczynić świętość dziecinną, by nie powiedzieć - zdziecinniałą. W interpretacji charyzmatu Świętej najczęściej odwołujemy się do ewangelicznego obrazu Jezusa rozmawiającego z dziećmi i do napomnienia: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. O jakie jednak dziecięctwo chodzi? Papież Pius XII pisał w odniesieniu do św. Teresy, iż „dziecięctwo duchowe odróżnia od naturalnego to, że cechuje je dojrzałość w nadprzyrodzonym osądzie”. Trzeba więc powiedzieć, iż w rozumieniu św. Teresy chodzi o dziecięctwo w znaczeniu analogicznym, a nie dosłownym. Dziecięctwo Boże nie ma nic wspólnego z jakąś naiwnością, przeciwnie - jest ufnością, oddaniem, prostotą i pokorą połączoną z dojrzałością w osądzie, zwłaszcza rzeczy nadprzyrodzonych.
Doktorat
Św. Teresa „powróciła” do mojego, już kapłańskiego, życia w 1997 r. Byłem wtedy wraz z młodzieżą na Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu. Wówczas to na zakończenie spotkania, które odbyło się na hipodromie Longchamp, Papież zapowiedział, że ogłosi św. Teresę doktorem Kościoła. Stało się to 19 października tegoż samego roku w Niedzielę Misyjną. Pamiętam, że w tej wielkiej, paryskiej świątyni pod gołym niebem zapanowała wielka radość. Jeszcze nie tak dawno, bo do 1970 r. żadna kobieta nie była ogłoszona doktorem Kościoła, dopiero w tym właśnie roku tytułem tym papież Paweł VI obdarzył św. Teresę z Avilá i św. Katarzynę ze Sieny. Dla pełnego obrazu trzeba dodać, iż jeszcze na początku ubiegłego wieku papież Pius XI negatywnie odniósł się do projektu uznania św. Teresy doktorem Kościoła, a przeszkodą miała być właśnie płeć Świętej.
Tytuł doktora Kościoła nadawany jest świętym, którzy wyróżniali się nie tylko pobożnością, ale przede wszystkim wybitnością nauki. Można powiedzieć o nich, że stworzyli zwartą wizję teologiczną, która miała bardzo duży wpływ na życie Kościoła, a przez to można ich nazwać nauczycielami Kościoła. Jan Paweł II w odniesieniu do tytułu „doktora Kościoła” mówił, iż „doktryna wyznawana i głoszona przez daną osobę może być (…) punktem odniesienia - nie tylko dlatego, że jest zgodna z objawioną prawdą, ale także dlatego, że rzuca nowe światło na tajemnice wiary, prowadząc do głębszego zrozumienia tajemnicy Chrystusa”. Jaką to doktrynę mogła stworzyć młoda dziewczyna, karmelitańska mniszka, która przecież nie zdobyła nigdy nazbyt wysokiego wykształcenia? - mógłby się ktoś zapytać. „Nie mogła wstąpić na uniwersytet ani nawet podjąć systematycznych studiów. Zmarła w młodym wieku, ale od dzisiaj będzie czczona jako doktor Kościoła” - mówił Papież Jan Paweł II, zapowiadając nadanie tego tytułu. Zresztą, w tym niewiele różni się od swoich „koleżanek”, które też nie mogły pochwalić się wyższym wykształceniem.
Na pytanie o teologiczną wartość dziedzictwa myśli św. Teresy odpowiada sam Ojciec Święty: „Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza jest najmłodsza pośród «doktorów Kościoła», ale jej żarliwe życie duchowe jest świadectwem tak wielkiej dojrzałości, a intuicje wiary zawarte w jej pismach są tak rozległe i głębokie, że pozwalają jej zająć miejsce pośród wielkich mistrzów duchowości”.
W sercu Kościoła
Nawiedzenie relikwii Świętej będzie moim trzecim spotkaniem ze św. Teresą. Niejakim preludium do niego była wizyta w Lisieux, którą złożyłem przed laty, pielgrzymując z młodzieżą duszpasterstwa akademickiego. Szukając swego powołania, św. Teresa stwierdziła, że czuje w sobie „powołanie wojownika, kapłana, doktora, męczennika; czuję wreszcie potrzebę dokonania dla Ciebie, Jezu, czynów najbardziej bohaterskich...”. Ostatecznie swe powołanie określiła krótko: „W sercu Kościoła będę miłością”.
Św. Teresa jest chyba jedną z tych niewielu świętych, które dają się naśladować zawsze i przez każdego. Jej charyzmat, jak chyba żaden inny, ma uniwersalny charakter. Z wieloma innymi świętymi jest pewien kłopot. Z uwagi na odległość czasową czy geograficzną, na specyfikę życia i powołania trudno jest ich czasami naśladować. Ze św. Teresą jest inaczej. Mimo lat spędzonych w Karmelu jej sposób przeżywania świętości przekraczał mury klasztoru, w końcu stała się patronką misji świętych, nigdy na misjach nie będąc.
Miłość jako powołanie, miłość jako synonim świętości jest jej - jeśli tak można powiedzieć - tezą doktorską, tezą do naśladowania. Przecież wszyscy możemy, a nawet powinniśmy, w jakiś sposób być miłością w sercu Kościoła. O to się będę modlił przy jej relikwiach, ziemskich cząstkach tej, która w chwilę przed śmiercią tak mówiła: „Brak mi powietrza ziemskiego, kiedyż będę oddychać powietrzem niebios?”. Kiedy w nas zrodzi się takie pragnienie? Kiedy zrodzi się we mnie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu