W każdym z nas drzemie ogromne pragnienie, aby kiedyś wyruszyć i poznać chociaż odrobinę cudów, jakie Pan Bóg pozostawił na ziemi. Kiedy to pragnienie zostanie zrealizowane i człowiek widzi nieogarnione morze, albo potężne góry, wtedy budzi się w nim zachwyt i wdzięczność wobec wszechmocnego Stwórcy. Chciałoby się wówczas powtarzać za psalmistą:
„Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza” (Ps 19, 2).
Nieraz nawet w marzeniach nie wyobrażamy sobie, że świat może być tak piękny. Istnieją przecież na ziemi miejsca, gdzie morze i wysokie góry znajdują się tuż obok siebie, gdzie rosną szarosrebrzyste drzewa oliwkowe, jadalne kasztany, noce są ciepłe, a dni upływają z ogromnym wdziękiem.
Prawie setka dzieci i młodzieży z parafii Ducha Świętego w Hrubieszowie wyruszyła w takie wspaniałe miejsce, do Grecji. Po kilkudziesięciogodzinnej, obfitującej w niezwykłe doświadczenia podróży, oczom wszystkich ukazała się przepiękna Riwiera Olimpijska: rozległe, kamieniste plaże położone nad Zatoką Termajską Morza Egejskiego, zielone pagórki, a na jednym z nich XIII-wieczny zamek Platamonas, natomiast w niezbyt wielkiej odległości ukryte w chmurach szczyty masywu Olimpu. Niesamowite wrażenie, dla wielu najbardziej intensywne odczucie piękna w życiu. Ja także miałem okazję znaleźć się w owej niespełna setce szczęśliwców.
Nie sposób było odmówić sobie tej niezwykłej przyjemności i już pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe, wykąpaliśmy się w ciepłych wodach Morza Śródziemnego. Z Hrubieszowa nad każde morze jest dosyć daleko, ale skoro nadarza się okazja, zapewne lepiej przyjechać nad słone, błękitne Morze Śródziemne. Wiele kolejnych dni upłynęło nam na opalaniu się w promieniach południowego słońca, kąpielach morskich i całej masie innych plażowych rozrywek. To była frajda nie do opisania - relaks najlepszy z możliwych. Klimat różnił się od naszego i trzeba przyznać, że był przyjemniejszy. Mimo bardzo wysokich temperatur słońce nie prażyło aż tak bezlitośnie jak nieraz zdarza się to w Polsce. A samo morze było tak przyjemnie ciepłe. Przez wszystkie dni furorę wśród nas robiła mrożona, grecka kawa, soczyste arbuzy i pyszne lody. Chyba najtrudniej było nam przystosować się do popołudniowej sjesty. Cóż, Polacy prowadzą inny, bardziej dzienny tryb życia. Przez cały okres pobytu w Grecji mieszkaliśmy pod namiotami na Campingu „Golden Beach”. Riwiera Olimpijska położona jest na północy Grecji, w Tesalii. Miejscowość, w której mieszkaliśmy, Panteleimonas, leży w Pieri, czyli w jednym z rejonów Tesalii. Pieria często była wspominana w dziełach antycznych autorów. To właśnie przez nią przechodzili bogowie zstępując z Olimpu. Masyw Olimpu to najwyższe góry Grecji z górującym nad nimi szczytem Mitikas (2917, 9 m n.p.m.). To naprawdę niezwykłe, że byliśmy tak blisko mitycznej siedziby bogów.
Pobyt w Grecji posiadał niesamowite edukacyjne walory. Mogliśmy na własne oczy zobaczyć miejsca, o których uczyliśmy się w szkole. M.in. starożytne Ateny, po których przechadzali się dawni filozofowie, pisarze, rzeźbiarze. Tak często pokazywany na zdjęciach i filmach Akropol ukazał się naszym oczom. Podczas wycieczki do Aten widzieliśmy także niezwykłą zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza, słynny stadion olimpijski, na którym odbywały się pierwsze nowożytne igrzyska. Stolica Grecji ze swoimi fenomenalnymi zabytkami, Ogrodami Narodowymi, w których rosną pomarańcze i palmy zostanie na długo w pamięci. O ileż przyjemniej potem uczyć się starożytnej historii, geografii czy mitologii. Dla wielu dzieci, przed którymi jeszcze sporo lat nauki będzie dużo okazji, aby podczas lekcji powiedzieć: „Byłem tam, widziałem, pamiętam”. Oprócz typowych plażowych rozrywek odbywały się pogodne wieczory - godzina wypełniona piosenkami i wspólnymi zabawami. To naprawdę ważny punkt dnia, gdy byliśmy wszyscy razem. Dzieci i młodzież szczególnie podczas ostatniego pogodnego wieczoru, kiedy przygotowali kapitalne skecze kabaretowe, pokazali jak dużo potrafią z siebie dać, że chcą być aktywni. Właśnie w takiej perspektywie wszystkie wysiłki księży pracujących w parafii Ducha Świętego w Hrubieszowie i wszystkich członków Stowarzyszenia im. Jana Bosko „Jestem” nabierają istotnego sensu.
Wychowawcy młodzieży i dzieci wielokrotnie wspominali o trzech najważniejszych celach naszego pobytu w Grecji. Jednym z nich jest to, aby młodzi ludzie podczas wakacji mogli rzeczywiście świetnie wypocząć. Mądra aktywność z dala od nudy i lenistwa, tak jak to powinno być. Drugi cel stanowi budowanie wzajemnych, dobrych relacji. Nieważne, gdzie się jest, ważne z kim. W takiej grupie było naprawdę wiele okazji, aby wyzbywać się egoizmu i nawzajem się o siebie troszczyć. Wreszcie ostatni, najważniejszy cel to zbliżenie się do Pana Boga obecnego w drugim człowieku, wspaniałej naturze, ale przede wszystkim w modlitwie. Centralnym punktem każdego dnia była Eucharystia, drogocenna perła, która opromieniała i przemieniała wszystko inne. Podczas całego wyjazdu Msza św. odprawiana była w wielu miejscach i okolicznościach. Ponieważ Grecja jest krajem prawie zupełnie prawosławnym, nie było możliwości modlitwy w Kościele. Pierwszej niedzieli, podczas Mszy św. wszystkich zlała rzęsista ulewa. Jedna z ostatnich Eucharystii została odprawiona na najwyższym szczycie masywu Olimpu, Mitikas. Tam uczestnicy 11-osobowej, fascynującej wyprawy złożyli Najświętszą Ofiarę jedynemu, prawdziwemu Bogu.
Nasz pobyt w Grecji to oprócz dni spędzonych nad morzem także wspaniałe wycieczki. Byliśmy w miastach położonych u podnóża Olimpu: w Litohoro z przepiękną cerkwią św. Mikołaja, starożytnym mieście Dion, gdzie zachowały się ruiny z kilku wieków przed Chrystusem. Swoim czarem urzekła nas przepiękna górska miejscowość: Stare Pandeleimonas. Wąskie uliczki, stare, rozłożyste drzewa, jadalne kasztany. Nie da się opisać tego miasteczka, oniemieliśmy z zachwytu. Opowiadać można długo.
Jedną z najbardziej fantastycznych wypraw była wycieczka do słynnych klasztorów wybudowanych przez mnichów na skałach - Meteora. Są to majestatyczne, wysokie skały wyrastające z ziemi ponad górzystym pejzażem. A na nich położone prawosławne, pochodzące ze średniowiecza klasztory, m.in. Świętej Trójcy, św. Stefana, św. Nikołaja Wypoczywającego. Rzeczywiście słynne Meteory robią niezwykłe wrażenie strzelistymi skałami, fenomenalnie wbudowanymi w nie klasztorami (podczas mgły wyglądają one, jakby były zawieszone w powietrzu) i powagą, która nastraja do modlitwy. Spotkaliśmy się tu z wielkim dziedzictwem Kościoła wschodniego.
Nasz wyjazd do Grecji to nie były na pewno tylko zwykłe, może nieco atrakcyjniejsze kolonie. To był przede wszystkim czas spotkania z Bogiem i z drugim człowiekiem. Prawdziwa szkoła życia ukazująca wartość przyjaźni, wzajemnej akceptacji, odkrywania Bożego obrazu w sobie. Zadziwiające, że przez wszystkie dni mieliśmy tak dobrą, wręcz wymarzoną pogodę. Nie byłoby jednak naszego wyjazdu, gdyby nie pomoc wielu szlachetnych ludzi i organizacji. Przede wszystkim wyjazd udał się dzięki staraniom członków Stowarzyszenia im. św. Jana Bosko „Jestem”, działającego przy parafii Ducha Świętego w Hrubieszowie. Ogromna wdzięczność należy się kierownikowi kolonii, ks. Tomaszowi Bazanowi i kilkunastu wychowawcom, którzy troszczyli się o blisko setkę dzieci i młodzieży. Dobremu Bogu można wciąż dziękować za opiekę. Cały nasz wyjazd był wielkim cudem.
Po wielu dniach cudownych wrażeń przyszedł czas, aby powrócić do Polski. Jeszcze jedno spojrzenie na góry, na morze, na Pierię i jak pisał starożytny poeta: Najpiękniejsze oto zostawiam światło słońca / I zostawiam jasne gwiazdy i oblicze księżyca / I figi dojrzałe, i jabłka i gruszki.
Należy dodać: biorę ze sobą butelkę oliwy z oliwek, słoik jadalnych kasztanów, nowych przyjaciół i cudowne wspomnienia, których nie utracę już nigdy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu