Jedna z chicagowskich parafii. Sobotni poranek 15 sierpnia 1998 r. Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Przed kościołem wzmożony ruch. Głównie starsi, ale jest i kilka osób w średnim wieku. Nikt jednak nie wchodzi do środka świątyni - czekają na autokar. Pielgrzymka? Nie. Pani Irena, jedna z parafialnych aktywistek tego dnia zorganizowała parafialną wyprawę do... kasyna. Dlaczego tego właśnie dnia? A dlaczego nie? Połowa sierpnia, pełnia lata, idealny czas na rozrywkę.
Na ziemi i na morzu
Reklama
Przemysł hazardowy w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie ma się dobrze, i to bardzo. Inwestycje w tej branży zwracają się szybciej niż gdzie indziej. Rzadko dochodzi tu do bankructw. Hazard wciska się do życia amerykańskiego społeczeństwa każdą furtką, drzwiami i oknami, każdą możliwą szczeliną. W dobie internetu grać można nie ruszając się z domu. Kiedyś miejsc, gdzie w Stanach Zjednoczonych można było legalnie bawić się w ten sposób było niewiele; obecnie archipelag miast hazardu rozpościera się od Atlantyku do Pacyfiku, od Kanady do Zatoki Meksykańskiej. Więcej, oddawać się hazardowym można również w czasie morskiej wyprawy. Nie trzeba nawet zabierać ze sobą gotówki. Z usłużnych bankomatów na statku bez problemu można wyciągnąć niemal każdą potrzebną sumę.
Moc pieniędzy z pochodzących z hazardu dotarła również do rdzennych mieszkańców Ameryki. W wielu stanach prowadzenie kasyn to nadal niemal wyłączna domena Indian. Nie dlatego, by mieli oni jakąś szczególną smykałkę do gier losowych. Rezerwaty po prostu nie podlegają wielu stanowym czy federalnym ograniczeniom. Zaangażowany tu kapitał często jednak nie pochodzi ze źródeł plemiennych. Indianie otrzymują jedynie swoją, nie taką małą zresztą, dolę.
Od początku lat dziewięćdziesiątych hazard w rezerwatach zyskał jednak konkurentów w postaci kasyn na barkach czy statkach usytuowanych na jakimkolwiek akwenie morskim czy śródlądowym. Bynajmniej nie chodziło tu o mobilność interesu. Kasyno na wodzie, podobnie jak w rezerwacie, nie podlega zakazom dotyczącym permanentnych domów hazardu. Biznes hazardowy jest tak znaczący, że i te ograniczenia nie są niezmiennie. Po huraganie Katrina, który dosłownie zmiótł hazard z części wybrzeża Luizjany, czynione są przymiarki, by zezwolić na budowę kasyn także na stałym lądzie. Każdy dzień przecież to strata zysków. A te są ogromne. Oblicza się, że roczne obroty całego gier hazardowych w Stanach Zjednoczonych wynoszą 45-50 miliardów dolarów, z czego lwia część przypada na kasyna. W ciągu miesiąca w pływającym kasynie gracze są w stanie zostawić kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt milionów dolarów. Zyski wzbogacają nie tylko ich właścicieli, lwią ich część otrzymuje również stan, gdzie działa kasyno oraz samo miasto czy plemię. Zadowolone z działania kasyn są również lokalne władze, gdyż kasyna dają zatrudnienie pokaźnej liczbie ludzi i bywa, jak np. w Joliet, że stają się kołem zamachowym ożywienia miasta i rozbudowy jego infrastruktury. Słowem, wydaje się, że wszyscy powinni być zadowoleni. Niestety, tak nie jest. Kasyna nie są organizacjami charytatywnymi. Ktoś musi za ich działanie zapłacić. Takich nie brakuje. Są tacy, dla których perspektywa wygranej jest tak zniewalająca, iż są w stanie rzucić na szalę fortuny każdego zarobionego dolara. I wtedy zaczyna się tragedia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Anonimowi hazardziści
Uzależnienie od gier hazardowych jest równie silne jak od uzależnienie od alkoholu czy narkotyków i równie groźne. Gracze wpadają w zadłużenie, zaniedbują rodzinę, pozbawiają się zabezpieczenia finansowego. Jeżeli nawet się uda im się wygrać większą sumę, to tylko po to, by przepadła ona w następnej grze, przed którą nie są w stanie się powstrzymać. To właśnie dla tych, którzy już sami nie mogą sobie poradzić ze zniewoleniem gier hazardowych w 1957 roku powstała organizacja Gambling Anonymus - Anonimowych Hazardzistów (AH). Nawiązuje ona w nazwie i programie do innej organizacji, która pomaga ofiarom choroby alkoholowej. Otwarte lub zamknięte mityngi AH odbywają się regularnie w pomieszczeniach udostępnionych przez szpitale, kościoły i inne instytucje. W rejonie Chicago jest kilka takich miejsc, m.in. w samym mieście, w Hinsdale, Arlington Heights, Joliet, Norridge.
Uzależnieni
Trudno dokładnie oszacować skalę zjawiska uzależnień od gier hazardowych w Stanach Zjednoczonych, choć sądząc po liczbie oddziałów AH z pewnością jest ona niemała. Rzecz jasna, koszty spowodowane leczeniem uzależnionych, ich bankructwami, rozbicie rodzin itp. leżą całkowicie poza polem zainteresowania właścicieli kasyn.
Sam długo nie byłem świadomy mocy uzależnienia od hazardu, póki sam nie zetknąłem się z osobą uzależnioną. Przyszedł do mnie kiedyś mężczyzna, może 35 letni, żonaty, mający dwójkę dzieci. Przyszedł, żeby przed ołtarzem sobie i Bogu przysiąść, że nigdy więcej nie będzie w kasynie. Na grach stracił ponad 100 tys. dolarów, a rodzina bliska była całkowitego rozbicia.
Do tego typu uzależnień odnosi się zapewne nauczanie Kościoła zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Zgodnie z nim, chociaż gry hazardowe nie są „same w sobie sprzeczne ze sprawiedliwością”, to „stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie potrzeba dla zaspokojenia własnych potrzeb i potrzeb innych osób” a „namiętność do gry może stać się poważnym zniewoleniem”.