Pierwsze kroki w szkole Chrystusa
3 października br. łowiccy klerycy rozpoczęli nowy rok akademicki 2005/06. Do Seminarium przyjechali kilka dni wcześniej, by najpierw, w czasie rekolekcji, skupić się i duchowo przygotować do kolejnego roku seminaryjnego. Zapewne tym, którzy zgłosili się na I rok studiów (jest ich 19), towarzyszył stres. Podjęta przez nich decyzja zmieniła także świat ich najbliższych.
Przyjazd do seminarium dla części młodzieńców jest dniem, do którego przygotowywali się przez całe życie, będąc ministrantami, a później lektorami - zawsze stojąc przy ołtarzu. Inni maturzyści zupełnie niedawno rozpoznali swoje powołanie. Podjęcie decyzji o wstąpieniu do seminarium było zaskoczeniem dla ich rodziców i otoczenia, w którym wzrastali. Są też i tacy, jak Łukasz, którzy zostali przyjęci na dwa kierunki studiów na uniwersytecie, jednak ciągle słyszeli głos „Pójdź za mną” i w końcu zdecydowali się zabrać świadectwo maturalne z uczelni, by zapukać do drzwi seminaryjnej furty w Łowiczu.
28 września, podczas zjazdu alumnów do łowickiego Seminarium, tych najmłodszych („pierwszoklasistów”) najczęściej odprowadzali rodzice. W oczach niejednej matki czy ojca można było dostrzec łzy. Trudno określić, co powodowało takie wzruszenie. Być może obawa czy ich syn dobrze wybrał i czy wytrwa na tej trudnej drodze: najpierw 6 lat przygotowania do kapłaństwa, a potem w stanie kapłańskim. I nie ma się co dziwić, gdyż kapłaństwo postrzegane jest jako wielki dar, ale i nie mniejsze jarzmo. Jedna z matek alumna I roku wyznała: „Niepokoję się o przyszłość syna ze względu na czasy, w których żyjemy. Zauważmy, że ludzie są coraz bardziej wymagający wobec księży i coraz bardziej wobec nich krytyczni. Czy mój syn sprosta ich oczekiwaniom? Wiem jedno: od tej chwili pozostaje mi wspierać go swoją modlitwą, by sprostał wezwaniu, które poczuł w swoim sercu”.
Z upływem seminaryjnych lat rodzice poznają jednak prawdę o kleryckim, a potem kapłańskim życiu. Okaże się, że kleryk nie musi być cierpiętnikiem tęskniącym za rodzinnym ciepłem, że wielkoduszność wobec Jezusa procentuje harmonią serca i pokojem, a wierność Ewangelii rodzi wewnętrzne szczęście i wolność ducha.
Obłóczyny - znak opowiedzenia się za służbą Chrystusowi
Pierwszym ważnym etapem na drodze ku kapłaństwu są obłóczyny alumnów III roku, które w łowickim Seminarium miały miejsce w sobotę 15 października br. W czasie uroczystej Mszy św. w seminaryjnej kaplicy sutannę przywdziali następujący alumni: Sebastian Al.-Alami, Tomasz Babikowski, Rafał Gajek, Paweł Gałaj, Witold Górski, Adam Lewandowski, Krzysztof Lichota, Piotr Rudnicki i Daniel Sawicki.
Obrzęd obłóczyn jest niezapomnianą chwilą na drodze powołania do kapłaństwa. Chwilą, która głęboko zachowuje się w sercu i pamięci młodego człowieka. Bracia alumni, wyrażając pragnienie dążenia ku Chrystusowemu kapłaństwu, przyjmują strój duchowny. Obłóczyny w swojej symbolice nawiązują do sakramentu chrztu. Przez chrzest chrześcijanin staje się uczestnikiem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Biała szata oznacza w chrzcie „przyoblekanie się w Chrystusa”. Obrzęd obłóczyn wyraża gotowość przyobleczenia się w Chrystusowe cnoty. Sutanna staje się zbroją duchową (por. 2 Kor 1, 22) i zewnętrznym znakiem Paschalnego Misterium Chrystusa. Znakiem przynależności do Kościoła i gotowości do służenia Bogu i ludziom.
Obłóczyny to wydarzenie bardzo wzruszające i ważne, zarówno dla samych zainteresowanych, jak i dla ich rodzin, przyjaciół, i starszych kolegów. Podczas tego obrzędu śpiewane są słowa: „Niech Pan zwlecze z ciebie starego człowieka z jego uczynkami, a przyoblecze cię w nowego człowieka, stworzonego według wzoru Boga, w sprawiedliwości i świętości polegającej na prawdzie”.
Dobrze, że łowickie obłóczyny mają charakter otwarty, że mogą na nie przyjść wszyscy, którzy chcą uczestniczyć w tej ważnej uroczystości. Bo jest to nie tylko dzień kandydatów do kapłaństwa, ich rodzin i seminarium. To także dzień znaku, który przypomina i upomina. Nie warto ograniczać liczby modlących się wówczas o błogosławieństwo dla kandydatów do kapłaństwa.
Obłóczyny to ważny moment w formacji ku kapłaństwu, bowiem od tej chwili alumni będą przez wielu traktowani jak księża. Będą mogli na własnej skórze doświadczyć, w jaki sposób ludzie odnoszą się do księży. To doświadczenie pomoże im w identyfikowaniu z drogą, na którą wkroczyli. Być może u niektórych rodzi się troska w związku z przyjęciem stroju duchownego: Czy będę umiał go godnie nosić? Czy okażę się prawdziwym świadkiem Chrystusa? Czy jest przygotowany na czekające mnie złośliwe uwagi i szyderstwa ludzi o złym usposobieniu? Z pewnością niejeden kleryk doświadczy teraz zarówno odświętności chodzenia w sutannie, jak i tego, że strój mu spowszednieje.
Noszenie sutanny jest zewnętrznym znakiem przynależności do stanu duchownego, do którego alumni zostają wprowadzeni dopiero przez święcenia diakonatu. Najważniejsze jest jednak to, iż strój duchowny przypomina wszystkim, że ten, który go nosi, chlubi się z Krzyża naszego Pana Jezusa Chrystusa. Trzeba się modlić za każdego, kto przywdział strój duchowny, aby wytrwale naśladował Chrystusa, aby był głosicielem Jego Ewangelii i sługą Bożych tajemnic.
W ciągu nowego roku formacji z pewnością każdy z kandydatów przybliży się do celu, jakim jest Chrystusowe kapłaństwo. Niech na tej drodze towarzyszą im Boża łaska, nasza modlitwa i ofiarne wsparcie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu