Agnieszka Dziarmaga: - Jakie dobro podopieczni Księdza mogą ofiarować Kościołowi i w ogóle współczesnemu światu?
Ks. Marcin Kałuża: - Każdy człowiek, niezależnie od tego jaki jest, ma swoją wartość przed Bogiem. Osoby chore, niepełnosprawne, z jakimś defektem rozwojowym czy, jak w tym przypadku, dzieci lub niesłyszący mają wartość bardzo istotną, nie do przecenienia. Każdy chory w sposób wyjątkowy wzbogaca Kościół i daje mu siłę, choć może trudno racjonalnie to wytłumaczyć. Zapewne wynika to stąd, że Bóg jest wyraźnie obecny w chorych, dotkniętych cierpieniem, a służąc im, służymy samemu Bogu. Cierpienie i choroba to wielka tajemnica. Czasem niesłyszący pytają mnie: dlaczego właśnie ja? A ja nie wiem. Może kiedyś, w przyszłym życiu, sam Jezus nam na to odpowie? (O ile w wieczności i bliskości Pana będą nas interesowały te kwestie). Papież Jan Paweł II w adhortacji o życiu zakonnym napisał, że biedne są te domy zakonne, w których nie ma chorej siostry. Tym bardziej biedny byłby cały Kościół i my wszyscy bez tej tajemnicy choroby i cierpienia.
- Od jak dawna pełni Ksiądz funkcję diecezjalnego duszpasterza osób niesłyszących i co wchodzi w zakres wykonywanych obowiązków?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Długoletnim duszpasterzem osób niesłyszących był ks. Zygmunt Szczepaniak, który zmarł w lipcu 2004 r., a ja przejąłem jego obowiązki w październiku 2004 r. Środowisko osób niesłyszących bardzo zabiegało o to, aby mieć swego duszpasterza, do czego przez lata posługi ks. Szczepaniaka zdążyło się przyzwyczaić. Niedzielne Msze św. z kościoła Trójcy Świętej przenieśliśmy do kościoła św. Stanisława na Barwinku (gdzie jestem wikariuszem), ale chyba jest to sytuacja tymczasowa. Powstał projekt urządzenia kaplicy w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niesłyszących przy ul. Jagiellońskiej. Obchodził on niedawno swoje 15-lecie. Z tym miejscem identyfikują się kolejne roczniki absolwentów, stąd uzasadnione jest stworzenie tam takiego diecezjalnego czy wojewódzkiego centrum religijnego. Ksiądz Biskup i Dyrektor Ośrodka zaaprobowali już ten pomysł.
Ale póki co, spotykamy się na Mszach św. na Barwinku w każdą niedzielę o godz. 15.00., w których uczestniczy ok. 50 osób (nawet w te największe mrozy przychodziło ok. 30). Biorą w nich udział ludzie z Kielc i okolic, np. ze Strawczyna, Jędrzejowa, Ostrowca, Sandomierza. Podobną Mszę św. sprawuję również w Busku na zaproszenie buskiego koła Związku Głuchych. I jestem katechetą w Ośrodku przy Jagiellońskiej, a także spowiednikiem tego środowiska i organizatorem rekolekcji - wkrótce wielkopostnych. Staram się także proponować im dodatkowe formy duszpasterskie, np. wyjazdy w góry w wakacje (nieraz dla niewielkich grup) czy spotkania z ciekawymi ludźmi, bądź zapewnić udział w pielgrzymkach. Uczestniczyliśmy np. w ogólnopolskiej pielgrzymce do Łagiewnik, do Kałkowa. A niedawno grupa niesłyszących wzięła udział w kursie ewangelizacyjnym i w pewnym sensie integracyjnym w Stryszawie, podczas którego niesłyszący mieli okazję dawać piękne świadectwa.
Stałą opieką duszpasterską jest objętych ok. 200 osób z tego środowiska. W Związku Głuchych jest ich 1000, w samych Kielcach 300. Są także niedosłyszący, którzy wolą korzystać z parafialnego duszpasterstwa. Jestem w kontakcie ze Związkiem Głuchych w Kielcach, przy którym jest m.in. klub organizujący regularne spotkania, głównie dla młodzieży i osób dorosłych.
- Jakie są oczekiwania środowiska niesłyszących wobec swojego duszpasterza i jakie wyzwania stwarza ta konkretna posługa?
- Jeden aspekt tych wyzwań łączy się w pewnym sensie z konkretnym przygotowaniem duszpasterza do porozumiewania się ze swymi podopiecznymi. Krótko mówiąc, musi on znać język migowy. Ukończyłem odpowiedni kurs, prowadzony przez Związek, w tym roku kończę podyplomową surdopedagogikę na KUL. A jeszcze wcześniej miałem dość ścisły kontakt z chorymi, najpierw jako wikariusz i kapelan w Morawicy, potem w Proszowicach i w Kielcach. Czego oczekuje to środowisko? Autentyczności, życzliwości, normalnego traktowania, nigdy litości. Zawsze im powtarzam, że są tak samo inteligentni, serdeczni, dobrzy i piękni, jak ich słyszący rówieśnicy. Oni przyjęli mnie dobrze i szybko zaakceptowali - i ja się z tego bardzo cieszę. Wiele dobra daje mi ta posługa.
- Czy jest to środowisko zamknięte czy raczej otwarte na integrację ze społeczeństwem? Co jej sprzyja, a co ją utrudnia, jakie są najtrudniejsze do przekroczenia bariery?
Reklama
- Oczywiście jest to grupa zamknięta o tyle mocno, że kontakty werbalne uzależnione są od posługiwania się językiem migowym. Każdą grupę coś łączy - ich niewątpliwie łączy kalectwo - nabyte czy wrodzone, a przy tym rzeczywista bariera w kontaktach ze światem słyszących. Oni czują się wyobcowani jak ci, którzy np. nie znają języka w obcym kraju. Poważną barierą w kontaktach ze współczesną rzeczywistością jest zupełny brak perspektyw. Kto zatrudni dzisiaj osobę niesłyszącą? Oni - choćby absolwenci naszego Ośrodka - są nieźle przygotowani do wykonywania praktycznych zawodów (takich jak kucharz, krawiec, stolarz, ślusarz, tokarz, mechanik, hydraulik), ale gwałtownie ubywa zakładów pracy chronionej. Powszechne też jest odbieranie niesłyszącym rent w wysokosci 400 zł, więc bardzo często pozostaje wegetacja na granicy ubóstwa. Wydatek 5 zł na bus, aby przyjechać na Mszę św. do Kielc, bywa nie do udźwignięcia. Oczywiście wiele młodych osób żyje w zdrowych rodzinach i ci mają zapewnioną dobrą opiekę i możliwość rozwoju, co nie zmienia faktu, że perspektywy na przyszłość są żadne. Ośrodek kielecki należy do jednych z lepszych w kraju, posiada oddaną i profesjonalną kadrę, co sprawia, że wychowankowie zdobywają wiedzę oraz niezbędny stopień uspołecznienia i socjalizacji, ale nie ma odpowiednich rozwiązań na rynku pracy.
- Czego życzyłby Ksiądz swoim podopiecznym - chorym i niesłyszącym, w Światowym Dniu Chorego, obchodzonym w Kościele 11 lutego?
- Aby przez wszystkich zdrowych byli traktowani jak pełnowartościowi ludzie i aby każdy z nich doceniał ważność i cenę własnego życia. Chciałbym im powiedzieć: dobrze, że jesteście!
- Dziękuję za rozmowę.