Wielu ludzi dotyka pesymizm, bieda, nie potrafią sobie poradzić w życiu. właśnie m.in. do nich przyjeżdża Papież, aby ich umocnić w wierze, przekazać, że jednak warto trwać przy Jezusie
Piotr Chmieliński: - Dlaczego hasłem pielgrzymki Benedykta XVI do Polski są słowa „Trwajcie mocni w wierze”?
Ks. dr Włodzimierz Artyszuk: - Umacnianie w wierze to pierwsze i podstawowe zadanie Następcy św. Piotra. Papież przyjeżdża więc do naszej Ojczyzny przede wszystkim po to, żeby nas podtrzymać w wierze. Jesteśmy narodem katolickim, wierzącym, ale jest wiele zagrożeń dla wiary. Dlatego w wierze trzeba ciągle na nowo się umacniać, żeby jej nie stracić. Bo wiara nie jest dana raz na zawsze, ale trzeba ją ciągle zdobywać, pracować nad nią i ją pogłębiać. Trwanie w wierze jest ogromnym wysiłkiem. Nie tylko staniem w miejscu. Hasło pielgrzymki - Trwajcie mocni w wierze - wyraźnie wskazuje, że Ojciec Święty przyjeżdża, aby nas wewnętrznie umocnić i podbudować w tym naszym trwaniu przy Chrystusie.
Kiedy słyszę to hasło, przypominają mi się słowa św. Pawła, który mówi w 1 Liście do Koryntian: „Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się”. Zresztą Apostoł Narodów wiele razy wypowiadał takie słowa zachęty do trwania w wierze.
- To hasło sugeruje, że wiarę można stracić, nie wytrwać w niej. Czy dzisiejsze czasy, może bardziej niż kiedyś, niosą zagrożenia dla wiary?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Żyjemy w świecie pełnym rozmaitych ofert. Trzeba się liczyć z różnymi propozycjami, które będą bombardować, szczególnie młodych ludzi. Ostatnio słyszymy, że wchodzi do Polski Kościół Scjentologiczny. Zapewne będzie poszukiwał nowych członków. I tego typu sytuacji, w których trzeba się zmierzyć z rozmaitymi propozycjami, jakie niesie świat, jest wiele. A będzie pewnie jeszcze więcej. Granice są otwarte, panuje wolność słowa, pojawiają się nowe idee. To wszystko może być dla człowieka dużym zagrożeniem. Bo obok prawdy pojawia się wiele idei kłamliwych.
Wielu ludzi dotyka pesymizm, bieda materialna czy duchowa, nie potrafią sobie poradzić w życiu. Niekiedy zastanawiają się czy warto w takiej sytuacji zachowywać wartości moralne. A może lepiej iść na skróty. Pytają o sens życia, wiary, bycia uczniem Chrystusa. I właśnie m.in. do takich pogubionych ludzi przyjeżdża Papież, aby ich umocnić w wierze, przekazać, że jednak warto trwać przy Jezusie.
- Na pewno spotkanie z Papieżem może być konkretnym umocnieniem w wierze. Ale co jeszcze Kościół zaleca jako środki, które mogłyby w wierze umocnić i pomogły wiary nie utracić?
- Wiara jest łaską, więc o wiarę trzeba się przede wszystkim modlić. Tak więc pierwszym środkiem jest modlitwa. A więc np. częste uczestnictwo w Eucharystii, przystępowanie do Komunii św. Ale także czytanie Pisma Świętego, zwrócenie się do Boga, aby Go poznać, z Nim rozmawiać. Przecież Pismo Święte jest słowem Boga skierowanym do mnie osobiście. Trzeba też pogłębiać swoją wiedzę o Bogu. Czytać prasę katolicką, literaturę religijną. To wszystko może człowiekowi dać wiele głębokich wskazówek, zmusić do przemyśleń i nie zatrzymywać się tylko na powierzchni.
Żyjemy w świecie, w którym komercja i bezkrytyczne korzystanie z tego, co niesie świat zamyka wielu ludzi na potrzeby duchowe. Ale one są bardzo głęboko zakorzenione w człowieku. I nawet wspomniana komercjalizacja nie jest w stanie zagłuszyć tych potrzeb duchowych, które nieraz w pewnym momencie wybuchają z ogromną siłą.
- Ksiądz wspomniał, że wiara jest łaską, czyli darem od Boga. Czy oznacza, że ten dar może zostać człowiekowi zabrany?
Reklama
- Bóg swojego daru nie zabiera. To raczej człowiek może tym darem pogardzić, od niego się odwrócić, nie przyjąć go, zlekceważyć. A więc problem leży po stronie człowieka, który, poprzez swoją głupotę, lekceważenie, może ten dar utracić.
- Jednak wielu świętych przechodziło w życiu wielkie kryzysy wiary. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła pod koniec życia, że prześladują ją myśli najzagorzalszych materialistów. A przecież nie można powiedzieć, że ona jakoś zaniedbała czy zlekceważyła Boży dar wiary.
- Myślę, że w przypadku świętych to nie była kwestia zagrożenia utraty wiary, ale raczej wystawienie na próbę. A Bóg nie wystawia człowieka na taką próbę, z którą człowiek sobie nie poradzi. Chociaż oczywiście każdy indywidualnie ocenia swoją sytuację. To wystawienie na próbę dla każdego jest na pewno trudne. Dla tych świętych było na pewno trudnym zadaniem. A dla nas, zwyczajnych ludzi, na niższym poziomie duchowości, próba wiary też na pewno nie będzie łatwa. Ale jeśli człowiek naprawdę dąży do poznania Boga, pragnie umocnić się w wierze, to tej wiary nie utraci. Może okresowo przechodzić jakieś zwątpienia, ale łaski wiary nie utraci.
- Czyli, tak czy inaczej, kryzysy wiary są wpisane w naszą egzystencję.
Reklama
- Oczywiście! Człowiek musi przechodzić pewne etapy wzrostu w wierze. Każdy ma jakieś wyobrażenie o Bogu i ta wizja musi być powalona, zniszczona, po to, by wybudować doskonalszy obraz Boga. Potem znowu ten obraz ulega zniszczeniu i buduje się jeszcze doskonalszy. I tak, krok po kroku, dokonuje się taka pozytywna dezintegracja. Wzrastanie właśnie na tym polega. I tak jest z wiarą. To jest ciągły wysiłek wzrastania w ciągle nowej, innej sytuacji. Wiadomo, że ten wzrost dokonuje się wśród licznych rozterek, wątpliwości i stawiania sobie trudnych pytań. Rozwój jest bolesny, ale konieczny. Nie można stać w miejscu.
- Czy Ksiądz jakieś kryzysy wiary przechodził?
- Nie były to żadne głębokie kryzysy, które np. dotyczyłyby fundamentów wiary. W wierze byłem stały. Ale oczywiście były różne etapy w moim przeżywaniu wiary.
- Nigdy nie miał Ksiądz wątpliwości, czy Bóg istnieje?
- Muszę przyznać, że nigdy w to nie wątpiłem.
- Czy mając taką pewność wiary, można zrozumieć niewierzącego? Czy do kancelarii parafialnej przychodzą ludzie niewierzący? Rozmawia Ksiądz z nimi?
- Tutaj w kancelarii akurat zbyt wiele takich sytuacji nie było. Ale oczywiście w ogóle spotykałem się z takimi ludźmi. Raczej nie mam trudności w zrozumieniu człowieka niewierzącego. Wiara jest jakimś wyborem, sytuacją, którą człowiek wybiera. Wybieram wiarę w Boga, mam na to argumenty i jednocześnie to angażuje mnie w wymiarze duchowym, emocjonalnym, intelektualnym. Za tym stoi ileś lat studiów teologicznych, czasu spędzonego na modlitwie. To jest wielki wysiłek, który do wiary prowadzi. A jednocześnie wiara, o czym już tutaj mówiliśmy, jest łaską, więc jeżeli człowiek sobie to uświadamia, to wtedy też łatwiej mu zrozumieć niewierzącego.
- Bo niewierzący nie otrzymał łaski wiary?
Reklama
- Nie mogę oceniać. Może to być rzeczywiście sytuacja, kiedy ktoś nie otrzymał łaski wiary, a może być też tak, że po prostu nie wykorzystał tej łaski.
- Co robić, kiedy ktoś w nie wszystkie prawdy wiary wierzy?
- Dziś selektywność wiary jest częsta. Mamy np. duży indywidualizm w traktowaniu przykazań. Trzeba przede wszystkim pokazywać, że wiara ma pewne konsekwencje. Jeżeli jestem człowiekiem wierzącym, to nie mogę być człowiekiem wewnętrznie rozdartym. Albo akceptuję naukę Kościoła całą, albo nie. Bardzo łatwo jest dzisiaj powiedzieć: „jestem człowiekiem wierzącym, ale...”. Takie mówienie świadczy o niedojrzałości człowieka. Wiara jest pewną całością i nie można wybierać sobie, w co się będzie wierzyć, a w co nie.
Ks. prał. Włodzimierz Artyszuk ur. w 1958 r. w Białej Podlaskiej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1984 r. z rąk kard. Józefa Glempa. Pracował jako wikariusz m.in. w Mogielnicy, Kutnie i parafii Wszystkich Świętych w Warszawie. Był dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Obecnie pełni funkcję proboszcza parafii Matki Bożej Częstochowskiej na Powiślu. Doktor teologii dogmatycznej.