Niedziela Dobrego Pasterza, 7 maja 2006 r.
Zgromadzeni wokół relikwii Patrona
Reklama
Jakże to znamienne, i w pewnym sensie symboliczne, że dzisiaj, w tej prastarej świątyni farnej, obchodzącej swój piękny jubileusz, wokół czcigodnych relikwii św. Zygmunta, patrona naszego miasta, pod przewodnictwem Pasterza Kościoła płockiego gromadzi się tak wiele osób reprezentujących różne środowiska, grupy, organizacje i instytucje. Obecne jest tutaj duchowieństwo naszego miasta. Obecni są seminarzyści i siostry zakonne różnych zgromadzeń, w tym szczególnym dniu modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Obecne są władze naszego stołecznego, książęcego grodu. Obecni są przedstawiciele wyższych uczelni i szkół. Przybyli harcerze ze Związku Harcerstwa Polskiego i Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, biorący udział w zlocie „Sigismundus Rex” - „Król Zygmunt”, którzy przywieźli ze sobą relikwie patrona polskich harcerzy, błogosławionego ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, męczennika z Dachau. Przybyli na naszą uroczystość współcześni „rycerze na motocyklach” - jak oni sami często siebie określają. Przybyli: członkowie Bractwa Kurkowego, kusznicy, sportowcy, poczty sztandarowe, uczestnicy kończących się w dzisiejszą Niedzielę Dobrego Pasterza rekolekcji powołaniowych, organizowanych przez Diecezjalne Centrum Powołaniowe im. św. Stanisława Kostki i Wyższe Seminarium Duchowne w Płocku. Obecni są członkowie Chóru „Minstrel” z Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Małachowskiego, które mieści się w siedzibie założonej przez Kościół już w 1180 r. szkoły katedralnej. Obecni są członkowie Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, a także członkowie zespołu Politechniki Warszawskiej w Płocku „Masovia”, nawiązującego do pięknych tradycji „Mazowsza”. Obecna jest wspólnota parafii farnej i przedstawiciele innych parafii naszego miasta. Obecnych jest tu tak wielu ludzi głębokiej wiary i tylu ludzi dobrej woli.
Czy gromadzi nas tutaj tylko obyczaj, tylko tradycja? Dlaczego tutaj dzisiaj przyszliśmy, aby otoczyć relikwie naszego Patrona? Dlaczego jego doczesne szczątki zostały niegdyś sprowadzone do naszego miasta?
Niezwykłe losy kultu św. Zygmunta w Płocku
Reklama
Drodzy Bracia i Siostry!
Ludzie epoki średniowiecza, wbrew stereotypowym, obiegowym opiniom - fałszywym i wypaczającym historię - byli ludźmi głębokiej wiary, ale i ludźmi kierującymi się rozumem. Doskonale rozumieli, jak kruche i nietrwałe jest ludzkie życie. Doskonale rozumieli, jak bardzo potrzeba nam, słabym i grzesznym ludziom, Bożej opieki i Bożego błogosławieństwa. Dlatego sprowadzili do Płocka potężnego patrona, by wstawiał się u Bożego tronu za naszym miastem i za naszym Kościołem. W ten sposób Płock, stolica Mazowsza, stał się pierwszym na ziemiach polskich ośrodkiem kultu św. Zygmunta. Kwestię przeniesienia do Płocka relikwii św. Zygmunta badał wnikliwie bł. abp Antoni Julian Nowowiejski, i to on wskazał, iż najprawdopodobniej relikwie św. Zygmunta sprowadził do Płocka z klasztoru św. Maurycego w Agaunum biskup płocki Werner w 1166 r. Powszechnie przyjmuje się, iż dokonało się to za pośrednictwem płockich benedyktynów, mających nieopodal katedry swoje opactwo, którego siedziba przetrwała po dzień dzisiejszy.
Król Kazimierz Wielki podarował płockiej katedrze srebrną hermę - specjalny relikwiarz, w którym umieszczono relikwie świętego Patrona, przyozdabiając je piastowską koroną. Herma św. Zygmunta, zrabowana przez hitlerowców w czasie II wojny światowej (wraz z kielichem księcia Konrada, Biblią Płocką z XII w., XII-wiecznym Płockim Pontyfikałem i wieloma innymi bezcennymi zabytkami sztuki sakralnej i kultury polskiej) w 1949 r. powróciła do Polski, ale niestety, nie została przekazana przez ówczesne władze komunistyczne prawowitemu właścicielowi, lecz umieszczona w Muzeum Narodowym. Dopiero po usilnych, żmudnych i długoletnich staraniach ze strony diecezji płockiej w 1980 r. herma powróciła do płockiej katedry - matki kościołów Mazowsza, by znów odbierać cześć i kult jej należny. Tak skończyła się wręcz dramatyczna - jak określili to naoczni świadkowie tamtych wydarzeń - pełna napięć, trwająca przeszło 30 lat, walka o zwrot zrabowanych przedmiotów kultu i dóbr kultury narodowej i ich powrót do Płocka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Św. Zygmunt patronem nawrócenia
Drodzy Bracia i Siostry!
Wydawać by się mogło, że św. Zygmunt jest patronem tak bardzo odległym; że człowiek współczesny, żyjący w zupełnie innych realiach historycznych, społecznych i kulturowych, nie ma nic wspólnego z tamtymi czasami i osobą naszego Patrona. To prawda, że król Zygmunt żył na przełomie V i VI wieku w odległej Burgundii, ale zasadnicze, egzystencjalne problemy, z którymi przyszło mu się borykać w jego jakże tragicznym życiu, były tymi samymi problemami, jakie nurtują także nas - ludzi początku XXI w. Chodzi tu o odwieczną walkę dobra ze złem; walkę szatana z Bogiem i Jego czcicielami; walkę o prawdę, o dobro, o miłość; walkę o ludzkie dusze; walkę i zmaganie się z samym sobą, ze swoim grzechem, słabością, wewnętrznym rozdarciem; walkę o zdecydowane opowiedzenie się za Chrystusem, gdy wymaga tego sytuacja życiowa. A stawka do wygrania albo do stracenia jest wielka, większa niż jakiekolwiek dobro na ziemi. Tą stawką jest zbawienie - wieczne szczęście albo wieczne potępienie człowieka. Każdy będzie musiał stanąć przed Bogiem - także ci, którzy być może Go wyśmiewają, którzy Go opluwają, którzy z Niego szydzą i którzy wmawiają w siebie oraz w innych - planowo, całymi latami - że Boga nie ma.
„Czuwajcie - mówi do nas Chrystus - bo nie znacie ani dnia, ani godziny”. Życie ludzkie nie kończy się w momencie śmierci fizycznej. Tak naprawdę ono się wtedy dopiero zaczyna. I choć to Bóg jest Sędzią i żywych, i umarłych, o swoim losie po śmierci decydujemy w istocie my sami, każdy z nas - i to dopóty, dopóki żyjemy na tej ziemi. Dopóki żyjemy na ziemi, możemy zasługiwać na niebo; dopóki żyjemy na ziemi, możemy się nawrócić i możemy się odmienić. Po śmieci jest to już niemożliwe. Po śmierci czeka nas sąd i wyrok, a sąd i wyrok będą takie, jakie było życie - i cała nadzieja już tylko w Bożym miłosierdziu i w modlitwie tych, którzy pozostaną. Każdy z nas będzie musiał kiedyś przed Bogiem stanąć - także ci, którzy nie chcą w Niego wierzyć; także ci, którzy drwią z Bożych przykazań w różnych gazetach, w telewizji, radiu czy w internecie, a czasem w towarzyskich rozmowach; ci, którzy niejednokrotnie - choć nawet przyznają się do jakiejś przynależności do Kościoła - żyją tak, jakby Boga nie było. Nie możemy nigdy zapomnieć słów skierowanych do nas przez sługę Bożego Jana Pawła II, który patrząc na zegar znajdujący się na wadowickim kościele, przypomniał nam, chyba nie dla wszystkich oczywistą prawdę: „Czas ucieka, wieczność czeka”.
Zaufać Bogu i Kościołowi na wzór św. Zygmunta
Gdy wczytujemy się w życiorys św. Zygmunta, widzimy, że jego życie było tragiczne, pełne grzechów, zdrad, a nawet zbrodni. I właśnie w takim życiu - po ludzku sądząc przegranym i skazanym na wieczne potępienie - ukazał się ogrom Bożego miłosierdzia. Męczeńska śmierć Zygmunta zmazała jego straszne winy, a on sam nie tylko został zbawiony, nie tylko w opinii wiernych uznany za świętego, ale stał się orędownikiem u Bożego Tronu, świętym patronem tak wielu ludzi, którzy odtąd będą go przyzywać w trudnościach własnego życia, i którzy będą odzyskiwać zdrowie dzięki jego orędownictwu w niebie, tak jak to miało miejsce w przypadku króla Kazimierza Wielkiego. Św. Zygmunt uczy nas dzisiaj, że nie ma sytuacji beznadziejnych, jeśli tylko będziemy wzywać Boga, jeśli tylko będziemy służyć Bogu i tylko w Bogu pokładać naszą ufność. Wtedy zwyciężymy czyhającego na nas szatana, który mami i łudzi, przedstawiając zło jako dobro, grzech jako cnotę, egoizm jako miłość, a anarchię moralną jako wolność od wszystkiego i do wszystkiego - co konsekwentnie wciąż przypomina nam Pasterz Kościoła płockiego w trosce o zbawienie powierzonego mu ludu Bożego. Ta odwieczna walka dobra ze złem dokonuje się przede wszystkim w ludzkich duszach, ale także w życiu religijnym i społecznym. Szatan działa na wszystkich możliwych frontach i nie odstępuje od ataku. Musimy być czujni i nie dać się uwieść.
Rację ma nasz katolicki tygodnik, w którym redaktor odpowiedzialny za lokalną edycję, opisując współczesną polską rzeczywistość, przytoczył znane przysłowie: „Ubrał się diabeł w ornat i na Mszę ogonem dzwoni”. Pisząc te słowa, miał na myśli pewne media, znane ze swojego liberalnego i antykatolickiego nastawienia, które wzięły się za nawracanie wierzących. Oczywiście nawracanie na własną modłę i, żeby było ciekawiej, natchnienie do rzekomej poprawy życia owe środowiska znalazły nie gdzie indziej, tylko w tzw. ewangelii Judasza, apokryficznym piśmie odrzuconym przez Kościół już w momencie, kiedy owa rzekoma ewangelia się pojawiła, a więc w II w. po Chrystusie. Owe środowiska znalazły swoje natchnienie także w przewrotnej, pełnej manipulacji i kłamstw powieści Kod Leonarda da Vinci, która jest wytworem chorej wyobraźni autora (jest zresztą plagiatem), i w której chodzi tylko i wyłącznie o to, by oskarżyć Kościół o oszustwo, zasiać wątpliwości i podważyć niezaprzeczalne autorytety przy pomocy fałszerstw, przekłamań i ewidentnych niedorzeczności.
Jakże często człowiek - tylko ze względu na zysk materialny - nie cofnie się przed niczym! Tak jest w przypadku owych wątpliwych bestsellerów, rozchwytywanych w milionach egzemplarzy przez ludzi, którzy są podobno wykształceni, myślący i krytycznie patrzący na świat, i którzy zabobon i magię oraz irracjonalizm wmawiają… Kościołowi, nazywając go ciemnogrodem. A wszystko to czynią pod pozorem domniemanej troski o prawdę i wierność ideałom. Napawa obawą, że wiele osób w naszym kraju popadło w swoisty ideologiczny amok, będąc niezdolnymi do najprostszej nawet diagnozy rzeczywistości.
W gruncie rzeczy - i to musimy sobie uświadomić - bój nie toczy się o takie czy inne medium, o taką czy inną rozgłośnię lub gazetę, taką czy inną wypowiedź lub komentarz. Bój toczy się o monopol na rynku medialnym i bezwzględną wyłączność w polskim życiu publicznym. Bój toczy się o monopol na prawdę, która prawdą nie jest, gdy ograniczają ją i tłamszą tzw. poprawność polityczna, bezwzględny moralny relatywizm i kompletny totalitaryzm bezideowości.
Nie pozwólmy, aby nas dzielono. Nie pozwólmy, aby dzielono Kościół naszymi własnymi rękoma. Kościół jest jeden, i każdy, kto kieruje się Bożymi przykazaniami i wyznaje objawione przez samego Boga prawdy wiary katolickiej, jest pełnoprawnym członkiem Chrystusowego Kościoła.
Pierwsza Encyklika Benedykta XVI Deus caritas est (Bóg jest miłością) zdefiniowała Kościół jako wspólnotę miłości, której mocą jest Duch Boży przemieniający jej serce. Wspólnota ta jest w świecie świadkiem miłości Ojca, który chce uczynić z ludzkości jedną rodzinę w swoim Synu. Przedstawiając taką wizję Kościoła, Ojciec Święty Benedykt XVI, największy współczesny myśliciel i największy współczesny autorytet, dał się poznać jako człowiek życzliwy ludziom i światu, i jednocześnie konsekwentny w wykładaniu katolickiej nauki i kontynuacji nauczania Jana Pawła II, swojego wielkiego poprzednika. Nauka Kościoła, przyjęta jedynie w całości i prawdzie, przynosi oczekiwaną wolność i szczęście.
Drodzy Bracia i Siostry!
Chrystus - Dobry Pasterz patrzy na nas z miłością. Zna każdego z nas i pragnie dla każdego człowieka wiecznego szczęścia. Ale musimy słuchać Jego głosu, nie głosów fałszywych proroków, rzekomych uzdrowicieli, czy wątpliwych - choć na siłę i wszelkimi możliwymi sposobami lansowanych - tzw. telewizyjnych autorytetów, które są w stanie utrzymać się co najwyżej przez parę sezonów. Tylko Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Kto Jemu zaufa, nie zawiedzie się na wieki. Amen.