Zapytajmy dziś o źródło siły, z której rodzi się w sercu człowieka miłość i solidarność. Tym źródłem jest sam Bóg. Jego solidarność z człowiekiem zaowocowała nie tylko dziełem stworzenia, ale i odkupienia. Przyjście na świat Syna Bożego jest najpełniejszym wyrazem tej nadprzyrodzonej solidarności, która wyraziła się przez Krzyż. Chrześcijańska solidarność nie wyrasta z przejściowych ideologii. Ona wyrasta z Ewangelii Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa. Jesteśmy wszyscy dziećmi jednego Ojca, odkupionymi krwią Jego Syna, uświęcanymi mocą Ducha Świętego.
Głosząc taką Bożą solidarność, Kościół służy sprawie człowieka, jego godności i ostatecznemu powołaniu. Solidarność Boga z nami powinna nas prowadzić do solidarności z każdym człowiekiem, zwłaszcza ubogim, pokrzywdzonym, potrzebującym pomocy, łaknącym nadziei. Nie jest to łatwa droga. Skoro miłość Jezusa do człowieka została ukrzyżowana, możemy się spodziewać, że również nasza miłość, nasza solidarność też będzie ukrzyżowana. Taki jest najgłębszy sens tego, co wydarzyło się przed 25 laty. Taki jest klucz do odczytania naszych dziejów, również tych najnowszych.
Polska solidarność lat 80. ubiegłego wieku wyrosła w dużej mierze z wiary uczniów Jezusa Chrystusa. Powszechnie uznawany jest twórczy, istotny wkład w dzieło „Solidarności” dwóch pasterzy Kościoła: Ojca Świętego Jana Pawła II i Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Słusznie wielu uważa Jana Pawła II za ojca „Solidarności”. Wiem, jak bardzo przeżywał on w Watykanie narodziny, rozwój i zagrożenia dla tej niezwykłej rzeczywistości.
„Solidarność” to nie tylko przeszłość, wspomnienie i zamknięty rozdział historii. „Solidarność” to także wyzwanie, jakie staje dzisiaj przed kolejnym pokoleniem. Podczas pamiętnego spotkania na Zaspie w Gdańsku, 12 czerwca 1987 r., Jan Paweł II wołał: „«Jeden drugiego brzemiona noście» - to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność to znaczy jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni - przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej - rosną zbyt ciężkie brzemiona”.
Czy nie warto powracać do tych słów Sługi Bożego? Przecież nie straciły one nic na wartości i aktualności w naszym życiu rodzinnym, społecznym, gospodarczym i politycznym. Nie dajmy sobie odebrać ideałów „Solidarności” i wolności prywacie, niezgodzie i politycznym swarom. To droga jałowa, prowadząca donikąd. Nie o takiej Polsce śniliśmy przed laty.
Fragment kazania wygłoszonego w katedrze Wawelskiej 16 grudnia 2006 r. w 25. rocznicę stanu wojennego
Pomóż w rozwoju naszego portalu