Nie często mam okazję korzystać z komunikacji miejskiej, najczęściej
wszelkie niedługie trasy pokonuję pieszo. Ale kilkanaście dni temu,
w niedzielę, podróżowałem autobusem MPK we Włocławku. Niedziela,
czyli dzień świętowania, powinien być dniem odpoczynku po sześciu
dniach pracy, czasem zrelaksowania. Oczywiście nie można tu zapomnieć
o modlitwie, o celebrowaniu Eucharystii.
Jeżeli świętujemy, to ogarnia nas radość, przemijają problemy,
troski, smutki, czujemy się jak nowo narodzeni. Tak sądziłem do owej
podróży autobusem. Wtedy bowiem przekonałem się, że niektórzy ludzie (
może nieliczni?) wolą bardziej ponarzekać, pogniewać się, pokrzyczeć.
Na kogo? Oczywiście na współpasażera. Nie przeszkadza w tym piękna
pogoda - słońce, biel śniegu. Egoizm, nienaruszalność, a raczej "
niedotykalność" osobista biorą górę nad dobrymi obyczajami, manierami.
Kultura osobista ginie w walce z urażoną dumą, bo ktoś ośmielił się
zwrócić nam uwagę, ktoś nas dotknął, ktoś zrobił nieodpowiednią minę.
Obrażamy się łatwo na wszystkich i wszystko. Socjolodzy twierdzą,
że stało się to narodową cechą Polaków. Gdzie jest wtedy dobre wychowanie,
ewentualnie, czy ono w ogóle kiedykolwiek było?
Poza autobusem sytuacja wcale nie jest lepsza. Spacerując,
zauważa się smutne, przygnębione twarze. Ktoś może powiedzieć: Z
czego mamy się cieszyć? Wokół panoszy się zło, przemoc, wulgarność.
Ale poprzez taki sposób myślenia przyzwyczajamy się do tego, tworzymy
pesymistyczne wizje rzeczywistości. Po co? Gdzie wtedy jest nadzieja,
gdzie radość, gdzie chrześcijańskie umiłowanie piękna i dobra? W
tym przekonaniu utwierdzają nas jeszcze sąsiedzi, znajomi, rodzina.
Nie mniejszy udział w tym mają media, a zwłaszcza telewizja. Zło
i głupota lubią się afiszować, być na świeczniku, chcą imponować,
a my - znudzeni wszystkim dookoła, zastraszeni, pozbawieni nadziei (
przynajmniej tak nam wmówiono) - bardzo chętnie to wszystko, co złe,
przyjmujemy. Jakie są tego efekty? Zobaczmy sami - na chodnikach,
w autobusach, tramwajach, pociągach. Nie często tam spotkamy uśmiechniętego,
radosnego człowieka, człowieka "bez problemów".
Dokąd podążamy? My, ludzie XXI wieku, trzeciego tysiąclecia,
ludzie hipernowoczesnej techniki, najefektywniejszych rozwiązań naukowych,
ale także ludzie izolujący się od siebie, bojący się siebie nawzajem,
nie potrafiący sobie zaufać. Wybieramy cztery ściany swoich domów,
samotność zamiast spotkań z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Towarzyszem
w naszym życiu staje się telewizor, komputer i "wszędobylski" internet.
Kontakty interpersonalne zamieniamy na e-maile, sms-y, zastępujemy
kontakt realny sztucznością. A później nie potrafimy zrozumieć drugiego
człowieka, szanować go, pomóc mu. Zatracamy zdolność empatii, nie
potrafimy już spontanicznie obdarzać innych miłością. Alienujemy
się sami ze społeczności, przekreślamy innych, często niewygodnych
nam ludzi. Tworzymy już nie globalną wioskę, ale "wioskę wiosek".
I wreszcie obudzimy się kiedyś zupełnie osamotnieni w całym świecie,
bez przyszłości, bez szczęścia, bez nadziei. Nie będziemy znać Boga,
nie będziemy kontemplować doczesnego piękna, bo zamkniemy się w czterech
ścianach naszych "przytulnych" mieszkanek (robiąc nawet codzienne
zakupy przez internet). Zatracimy wtedy swoje człowieczeństwo. Czarny
to scenariusz, ale zarazem coraz bardziej stający się prawdziwym.
Pozostaje więc "póki czas" powrócić do normalności. Życzliwość,
spontaniczność, radość, uśmiech niewiele kosztują. Przeciwko zgryźliwości
zacznijmy lansować uprzejmość, przeciwko relatywizmowi - stałość
zasad, zamiast nieograniczonej wolności - rozsądek i troskę o nas
wszystkich, zamiast zabobonów, wróżb i przesądów - wiarę. Wiarę w
jedynego Boga, który nie chce naszego zatracenia, ale dobra, czyli
zbawienia.
Dokąd podążasz, człowieku Trzeciego Tysiąclecia? Ku Dobru
czy złu? Ku Nadziei czy rozpaczy? Ku Miłości czy nienawiści? Ku wspólnocie
czy alienacji? Ku Mądrości czy głupocie? Ku Przyszłości, a może ku
wiecznemu zapomnieniu?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu