Wielu z nas - w czasie rozpoczynającego się Wielkiego Postu - podejmie różnego rodzaju umartwienia i wielkopostne zobowiązania. A przecież nie post - jako taki - jest celem, ale nawrócenie i przemiana serca, zmiana myślenia, wartościowania i postępowania. Od tylu już lat próbujemy i stale jakoś nam to nie wychodzi. Ciągle potykamy się o nasze malutkie przyzwyczajenia i słabostki, o nasz charakterek. Obyśmy tylko nie zrezygnowali i nie przestali próbować, i stale na nowo podejmować wysiłków. Naszym zadaniem jest ustawiczne zmaganie się ze sobą i stałe podnoszenie się, nawet jeśli zaraz po tym znowu upadamy i znowu się zapominamy. Więc po co te umartwienia, post, płacz i lament, posypanie głowy popiołem, jałmużna? Pomagają nam w przygotowaniu się do przyjęcia Bożego działania, pomagają nie zapomnieć, że wielkie rzeczy wymagają wielu wyrzeczeń i uczciwej pracy. Dla ilu słowa powyższe są tylko pobożnym ględzeniem? Przecież praca nad sobą, post i umartwienie są absolutnie nie w modzie w świecie współczesnym. Bardziej się liczy efektywność, a czasem nawet tylko tanie efekciarstwo i to, żeby dobrze wypaść. A może warto inaczej popatrzeć na życie? Może jednak są inne - większe wartości, niż trzeci już komfortowy domek budowany w luksusowej dzielnicy? Posypanie głowy popiołem to tylko znak i symbol. Ale ten znak może być równie pusty i bez znaczenia jak całe nasze życie.
W najnowszym numerze tygodnika naszą uwagę przyciąga artykuł Marka Stadnickiego „Trzydzieści eurosrebrników”. Autor pisze o barbarzyńskim traktowaniu zabytków religijnych. Oprócz tego wiele ciekawych artykułów, do przeczytania których gorąco zachęcam.
Pomóż w rozwoju naszego portalu