W styczniowy, pierwszy śnieżny dzień, zatrzymał nas Pan Bóg i zaprosił do refleksji nad przemijaniem, sensem istnienia. Stanęliśmy nad trumną z ciałem śp. Leokadii Pawłowicz - kobiety, matki - jakich wydaje się, spotykamy wiele. A jednak...
W diecezji zamojsko-lubaczowskiej rok 2007 jest Rokiem Rodziny. Jednym z celów tego przedsięwzięcia jest promocja rodziny jako wspólnoty, gdzie najpełniej przekazuje się wartości kulturowe, moralne, duchowe, religijne. Zatrzymujemy się szczególnie nad ukazywaniem i wzmacnianiem mocnych stron rodziny, bo złe przykłady rzucają się same do oczu. Szukamy w życiu wzorów. Dzisiaj świat podpiera się argumentem, że dlatego żyję byle jak, bo nie mam przykładów, nie mam odniesienia. Mówią, że prawie nikomu się nie udaje, to po co w ogóle mam się starać. A przykłady są w zasięgu naszego wzroku, wystarczy je tylko chcieć dostrzec. To, że coś do osiągnięcia jest trudne, to nie znaczy, że nie jest możliwe.
Zdarza się, że spotykamy człowieka, który ma jakąś pasję. Często te pasje oddzielają go od świata, od drugiego. Śp. Leokadię zaliczam do szczególnej grupy pasjonatów. Ona rozpalała siebie, płonęła ogniem i nikogo wokół nie pozostawiła letnim. Tę postawę czerpała też ze wzoru, ze źródła, którym był Jezus. Jej pasją była miłość - do Boga, człowieka i życia. Miłość do życia na każdym etapie - wtedy, gdy niosło radość młodości i macierzyństwa, ale i wtedy, gdy niosło dziecięcy strach przed okupantem, cierpienia, poniżenia, niezrozumienia, czy wieloletni krzyż choroby. Pan Adam, syn śp. Leokadii powiedział: „Mama wypełniała miłość jaką znamy z listu św. Pawła - była cierpliwa, łagodna, nie szukała poklasku, wszystko wybaczała, wszystko znosiła, nie pamiętała złego”. Wierzy, że ta miłość nie ustaje.
Pojawia się refleksja, jak często znajduję w sobie przynaglenie i idącą wraz za nim postawę życia dla drugiego. Miłość jest darem, ale wymaga współpracy, osobistej odpowiedzi na ten dar i rozwijania go w swoim życiu. Jak trzeba kochać człowieka, każdego człowieka, by bezinteresownie przez ćwierć wieku służyć mu poprzez pokorne oddanie rodzinom w duszpasterstwie rodzin. Pani Zofia Dziedzic - diecezjalny doradca Życia Rodzinnego diecezji lubelskiej, bo w takich strukturach śp. Leokadia służyła, wspomina ją jako „pełną wiary, ciepłą i nad wyraz uczynną i ofiarną kobietę”. Ona wiedziała co znaczy służyć prawdzie, wskazywać prawdziwe źródło człowieczeństwa, ale i wynikające z niego zobowiązania. Odpowiedź nasuwa się chyba jedynie słuszna: by mieć taką postawę, trzeba być świadomym dla kogo się żyje. A ta świadomość wynikająca z wiary, kształtuje nasze postawy wobec drugiego, wobec życia - każdego życia. Chciałoby się zapytać, czy tego odejścia sam Bóg nie wpisał w cały program tego roku?
Odejście bliskiej osoby to zawsze trudne doświadczenie, trudne dla rodziny, znajomych. Składamy rodzinie w ten czas szczególne wyrazy współczucia. W duchu miłości braterskiej, dziękując za świadectwo żywej wiary, ofiarujemy śp. Leokadii jako wyraz wdzięczności - modlitwę i pamięć. Ale pojawia się wraz z jej odejściem wdzięczność i też szczególna radość, że dał nam Bóg w życiu obcować z człowiekiem pisanym przez duże „C”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu