Reklama
31 procent dóbr zabranych Kościołowi na terenach obecnej Rzeczpospolitej pozostaje w rękach państwa - ukazuje raport przygotowany przez ks. prof. Dariusza Walencika na zlecenie Komisji Konkordatowych Rządu i Episkopatu. Dokument wykazuje też, że od 63 lat polskie państwo nie stosuje się do uchwalonego przez siebie ustawodawstwa, które nakazuje przekazywanie na cele kościelne dochodów z zagarniętych dóbr. Opracowanie nosi tytuł: "Regulacje prawne - nacjonalizacja – rewindykacja. Nieruchomości Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1918 – 2012”. Ponad 480 stron liczy unikalny raport autorstwa ks. prof. Dariusza Walencika. Ukazuje dokładny stan posiadania Kościoła w Polsce od 1918 r. wraz ze wszystkimi późniejszymi zmianami. Z lektury dokumentu dowiadujemy się precyzyjnie ile Kościół posiadał w II Rzeczpospolitej, jaka była dokładnie skala komunistycznego zaboru oraz ile Kościołowi zwrócono na skutek częściowej rewindykacji dóbr po 1989 r. A wreszcie, ile polskie państwo wciąż jest winne Kościołowi, co powinno stanowić podstawę do ustalenia ostatecznej wysokości odpisu podatkowego. Badacz szczegółowo analizuje także sposób funkcjonowania Funduszu Kościelnego. Dowodzi, że Fundusz, którego celem miało być wspieranie kościelnej działalności, w praktyce przez 39 lat przeznaczał gros swych środków na walkę z Kościołem. Ta pierwszy w historii całościowy raport dotyczący kościelnego mienia ma charakter przełomowy, gdyż dotąd skalę zaboru mienia kościelnego można było tylko szacować z możliwością błędu, a teraz została precyzyjnie wyliczona w oparciu o najbardziej wiarygodne źródła.
Raport opiera się na źródłach pochodzących z kilkunastu archiwów kościelnych i państwowych, danych zgromadzonych przez pracowników Departamentu Wyznań Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, a ponadto wzbogacony został o wyniki badań autora podczas wcześniejszej, ośmioletniej pracy naukowej nad tym tematem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Geneza raportu
Pomysł opracowania raportu powstał na pierwszym spotkaniu Zespołów Roboczych Komisji Konkordatowych ds. Finansów, jakie odbyło się 3 kwietnia 2012 r. Celem rozpoczynających się wówczas rozmów Kościoła z rządem było zastąpienie utworzonego w 1950 r. na mocy ustawy o dobrach martwej ręki Funduszu Kościelnego - nowoczesnym i stosowanym w innych krajach europejskich rozwiązaniem w formie dobrowolnego odpisu podatkowego. A do tego, by określić właściwy poziom odpisu podatkowego mającego zastąpić Fundusz Kościelny, niezbędne było dokonanie precyzyjnych wyliczeń, jakie faktycznie sumy państwo winno do funduszu przekazywać. Przyjęto postulat, aby likwidację Funduszu Kościelnego poprzedzić szczegółowym raportem co do jego działalności oraz dóbr kościelnych pozostających wciąż w rękach państwa. Jego opracowanie powierzono ks. prof. Dariuszowi Walencikowi z Uniwersytetu Opolskiego, najlepszemu w Polsce specjaliście w zakresie dóbr majątkowych Kościoła.
Reklama
Warto wyjaśnić, że na mocy ustawy o dobrach martwej ręki z 1950 r., Fundusz Kościelny powinny tworzyć wszystkie dochody uzyskiwane przez nowego właściciela, czyli państwo, z zabranych wówczas Kościołowi dóbr ziemskich. Problem polegał na tym, że państwo nigdy – ani przed 1989 r., ani później - nie respektowało zapisów ustawy w tym zakresie. Nigdy więc nie oszacowano ilości zabranych Kościołowi dóbr, ani dochodów z nich płynących. Fundusz Kościelny zasilany był znacznie niższymi środkami od przewidzianych, które uzyskiwał bezpośrednio z budżetu. O ich wysokości decydował wyłącznie aktualny układ polityczny. Ustawowego obowiązku przeznaczania na cele kościelne dochodów z zabranych im majątków, nie respektowały także demokratyczne rządy po 1989 r. W wolnej Polsce państwo nie zadało sobie trudu, aby wyliczyć ile Kościoły winny otrzymywać z Funduszu Kościelnego, mimo świadomości, że obecna sytuacja jest niesprawiedliwa. Znana jest wypowiedź min. Marka Pernala, dyrektora Biura ds. Wyznań Urzędu Rady Ministrów z 13 grudnia 1994 r., w której przyznał, że państwo nie wypełnia swoich zobowiązań w tym zakresie. Na podstawie materiałów archiwalnych Ministerstwa Rolnictwa i byłego Urzędu do Spraw Wyznań oszacował, że tylko na podstawie ustawy o dobrach martwej ręki państwo przejęło od kościołów i związków wyznaniowych nieruchomości i majątki ziemskie o łącznym obszarze ok. 134 tys. ha, w tym od Kościoła katolickiego ok. 120 tys. ha. Biorąc za podstawę przeciętny dochód z hektara w gospodarstwie uspołecznionym, wyliczył, że dochód państwa z przejętych nieruchomości Kościoła katolickiego w 1994 r. wynosił co najmniej 457 mld zł, a na rzecz Funduszu Kościelnego przekazano 110 mld (stare złote). Wyjaśnił, że "ten szacunek jest najniższym z możliwych, ponieważ przyjęta została najniższa spośród występujących w dostępnych i publikowanych źródłach kategoria dochodu".
Mimo takiej deklaracji ministra odpowiedzialnego za relacje państwa z Kościołami i innymi związkami wyznaniowymi, nic w tej sprawie przez kolejne lata nie zrobiono. Do tematu powrócono dopiero w trakcie rozmów na forum Komisji Konkordatowych w ubiegłym roku, poświęconych likwidacji Funduszu Kościelnego i zastąpienia go dobrowolnym odpisem podatkowym. Niezbędne okazało się opracowanie raportu, odpowiadającego na pytanie: ile Kościół stracił, ile odzyskał oraz co pozostaje w rękach państwa. Mając takie dane można dopiero wyliczyć, ile powinien wynosić w rzeczywistości budżet Funduszu Kościelnego - w zgodzie z art. 8 ustawy o dobrach martwej ręki.
Ile zabrano Kościołowi?
W świetle precyzyjnych wyliczeń ks. prof. Walencika obszar nieruchomości, jakie posiadał Kościół katolicki w Polsce przed 1939 r. (w dwóch swych obrządkach rzymsko- i greckokatolickim) wynosił 377 tys. 885, 4 ha. Po utracie ziem wschodnich Rzeczpospolitej na skutek ich okupacji przez Armię Czerwoną w 1939 r. oraz decyzji o zmianie granic podjętej przez mocarstwa w 1945 r., Kościołowi pozostało 168 tys. 963, 9 ha. Chodzi tu o tzw. ziemie dawne, czyli te, które i przed o po wojnie należały do Polski.
Reklama
Wynika stąd, że na skutek przejęcia poważnej części terenów państwa polskiego przez Związek Radziecki, osoby prawne Kościoła katolickiego utraciły bezpowrotnie 208 tys. 921,5 ha, czyli ponad połowę swego stanu posiadania.
Na poniemieckich ziemiach zachodnich i północnych (tzw. ziemie odzyskane), gdy weszły one w skład państwa polskiego, Kościołowi katolickiemu (i innym związkom wyznaniowym) pozwolono na objęcie części nieruchomości po Kościołach niemieckich. Dekret z 8 marca 1946 r. przyznawał znajdujące się tam mienie należące do niemieckich instytucji publicznych, uznawanym przez PRL osobom prawnym prawa publicznego. W ten sposób traktowany był w pierwszym okresie i Kościół. W świetle spisów z lat 1948/49 obszar nieruchomości będących w użytkowaniu kościelnych osób prawnych na tych terenach wynosił 33 tys. 334 ha.
Bezpośrednio po wojnie, na terenie Polski w jej nowych granicach Kościół katolicki władał 202 tys. 297, 9 ha nieruchomości ziemskich. Polskie władze komunistyczne nie przystąpiły od razu do ich konfiskaty. Dekret promoskiewskiego, agenturalnego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego o reformie rolnej z 6 września 1944 r. stwierdzał, że o położeniu prawnym nieruchomości należących do Kościoła ma zadecydować Sejm Ustawodawczy. PKWN ograniczył się do przejęcia lasów stanowiących własność instytucji kościelnych. Zagarnięte zostały działki leśne o powierzchni powyżej 25 ha, włącznie z nieruchomościami tam się znajdującymi.
Reklama
Generalny atak na Kościół nastąpił wraz z końcem lat czterdziestych XX w. Wówczas podjęta została decyzja o pozbawieniu go materialnych podstaw działania. Pierwszym krokiem była likwidacja dzieł charytatywnych Kościoła. Na podstawie ustawy z 28 października 1948 r. o zakładach społecznych służby zdrowia upaństwowiono wszystkie kościelne szpitale. 23 stycznia 1950 r. poddano pod przymusowy państwowy zarząd cały majątek znajdujący się we władaniu kościelnej Caritas i jej ogniw. 8 stycznia 1951 r. weszła w życie ustawa o przejęciu aptek na własność państwa – w tym licznych prowadzonych przez zakony.
20 marca 1950 r. komunistyczny Sejm przyjął ustawę "o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego”. Stanowiła ona, że upaństwowieniu bez odszkodowania podlegać będą nieruchomości ziemskie Kościoła i innych związków wyznaniowych, leżące poza granicami miast. Jako nieruchomość ziemska traktowana był cała ziemia wraz z budynkami gospodarczymi oraz mieszkalnymi służby rolnej.
Reklama
Nie podlegały upaństwowieniu, w świetle ustawy, te nieruchomości ziemskie, które były przeznaczone na cele kultowe. Słowem te, na których znajdowały się obiekty kultu religijnego, siedziby władz związków wyznaniowych, cmentarze, kaplice, kościoły i domy zakonne. Ponadto ustawa poręczała proboszczom posiadanie gospodarstw rolnych, stanowiących źródło ich utrzymania. Granicą było 50 ha, a w 3 województwach: poznańskim, pomorskim oraz śląskim - 100 ha. W takiej sytuacji zabierano parafii przynależne jej beneficjum rolne, natomiast zostawiać miano ziemię, z której dochód na swe utrzymanie czerpał proboszcz.
Jednak w rzeczywistości praktyka była inna. Konfiskowano zazwyczaj to, co urzędnicy uznali za godne konfiskaty, nie zważając na zapisy ustawy o dobrach martwej ręki. O tym, czy cokolwiek proboszczowi pozostawiono czy nie, decydowała wyłącznie polityczna jego ocena. Stojący w latach pięćdziesiątych na czele Urzędu ds. Wyznań dyr. Antoni Bida na naradzie wojewódzkich pełnomocników do spraw przejęcia dóbr martwej ręki w dniu 11 grudnia 1950 r. podkreślił, że "ratio legis" ustawy jest pozostawienie gruntów duchownym. W związku z tym należy proboszczom pozostawić 5 ha nawet wtedy, gdy hipoteczny tytuł własności nie potwierdza beneficjalnego charakteru gruntów. Jeżeli zaś proboszcz jest „politycznie pozytywny” i ziemię uprawiał (tj. nie wydzierżawiał jej), można pozostawić nawet 10 ha. Bywały i takie sytuacje, że gospodarstwo proboszcza nacjonalizowano, ale – o ile był grzeczny – to nadal pozostawiano mu w je użytkowanie.
Oprócz tego Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, który zgodził się podpisać porozumienie z rządem (14 kwietnia 1950 r.), udało się wynegocjować pozostawienie po 5 ha dla każdego domu zakonnego, po 50 ha dla biskupów diecezjalnych oraz po 50 ha dla seminariów duchownych.
W sumie, na skutek opisanych wyżej działań obszar upaństwowionych nieruchomości ziemskich Kościoła katolickiego - jak wylicza w swym raporcie ks. prof. Walencik - wyniósł 144 tys. 738, 3 ha. Jako własność Kościoła pozostało 13 tys. 225, 6 ha, a ponadto podmioty kościelne były użytkownikami bądź dzierżawcami 12 tys. 473, 4 ha ziemi. W sumie we władaniu różnych jednostek organizacyjnych Kościoła katolickiego na terenie ziem dawnych pozostało 25 tys. 699 ha oraz 4 tys. 318 ha na ziemiach zachodnich i północnych.
Ponadto podmiotom kościelnym skonfiskowano 3 tys. 437 budynków w całości i 381 w części.
Fundusz Kościelny
Reklama
Jak już mówiliśmy, ustawa o dobrach martwej ręki stanowiła (art. 8), że dochody pochodzące z przejętego majątku kościelnego miały być przekazywane na rzecz powołanego wówczas Funduszu Kościelnego. Był to jednak zapis martwy, a od samego początku Fundusz czerpał potrzebne mu środki z budżetu państwa. Zgodnie z ustawą Fundusz Kościelny miał służyć utrzymaniu i odbudowie kościołów, finansowaniu kościelnej działalności charytatywno-opiekuńczej, udzielaniu duchownym pomocy materialnej i lekarskiej, organizowaniu dla nich domów wypoczynkowych oraz ubezpieczeniu zdrowotnemu duchownych w uzasadnionych wypadkach. Przewidywał także ubezpieczenie emerytalne tych księży, którzy kwalifikowani byli przez władzę jako "społecznie zasłużeni". Systemem ubezpieczeń społecznych objęto wyłącznie duchownych-kolaborantów, działających np. w Komisji Księży przy ZBOWID bądź w państwowym Zrzeszeniu Katolików "Caritas". Stanowili oni w szczytowym okresie najwyżej ok. 10 % ogółu duchownych.
W praktyce większość zadań nałożonych na Fundusz w ustawie o dobrach martwej ręki nie była wypełniana, natomiast przez cały okres komunistyczny Fundusz Kościelny służył finansowaniu działalności antykościelnej oraz premiowaniu duchownych lojalnych wobec reżimu. A dysponując dość sporymi środkami – rzędu kilkudziesięciu milionów złotych rocznie - stał się wygodnym narzędziem realizacji polityki wyznaniowej totalitarnego państwa.
Ks. prof. Walencik wykazuje, że w latach 1950-89 ze środków Funduszu Kościelnego finansowano - bez żadnej podstawy prawnej – m. in. działalność Centralnej Szkoły Partyjnej przy KC PZPR, Ośrodka Doskonalenia Kadr Ministerstwa Sprawiedliwości, dotowano Związek Nauczycielstwa Polskiego, propagandowe wiece antykościelne oraz materiały szkalujące hierarchię Kościoła katolickiego, wypłacano nagrody kierownikom wydziałów ds. wyznań, opłacano donosy na księży, finansowano prasę antykatolicką i delegacje zagraniczne pracowników Urzędu ds. Wyznań.
Wysokość środków, jakie wydatkował Fundusz Kościelny stopniowo rosła. O ile w pierwszym roku istnienia dysponował on sumą 1 mln 100 tys. zł, to w dziesięć lat później - 29 mln. 400 tys. zł, w 1981 r. – 51 mln 495 tys. zł, a w 1988 r. - 357 mln 791 tys. zł (kwoty są podane w zł sprzed denominacji).
Reklama
Z tego zdecydowana większość pieniędzy przeznaczana była na działalność pozaustawową, czyli antykościelną. Np. w 1952 r. na takie cele wydano 39,3 % Funduszu, a w 1962 r. - 82,6%. Wysokość środków na cele walki z Kościołem spadła na początku okresu rządów Edwarda Gierka do 48, 1 %, aby potem znów wzrosnąć - do aż 94,6 % w 1989 r. Widać tu wyjątkową determinację komunistów, którzy nawet w okresie manifestowanego wówczas dialogu z Kościołem, do końca zwiększali ilość środków przeznaczonych na walkę z nim. Nic w tym dziwnego, skoro aż do przełomu 1989 r. Kościół katolicki traktowany był jako „wróg nr 1” systemu komunistycznego. W sumie 2/3 środków Funduszu Kościelnego w okresie PRL przeznaczono na finansowanie zadań wymierzonych przeciwko Kościołowi i nie znajdujących żadnego oparcia w zapisach ustawy o dobrach martwej ręki.
Dla porównania ks. Walencik pokazuje, jak znikomą część środków Fundusz Kościelny wydatkował na działalność charytatywną bądź na odbudowę i utrzymanie świątyń. Na wspieranie pracy charytatywnej Kościołów do 1989 r. wydawano przeciętnie zaledwie 0,2 % środków Funduszu, a na odbudowę i utrzymanie świątyń kilkanaście procent.
Radykalny zwrot w funkcjonowaniu Funduszu Kościelnego nastąpił w 1990 r. Od tego czasu sto procent środków Fundusz przeznaczał na cele ustawowe. Początkowo największą pozycję w wydatkach Funduszu zajmowało wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej, opiekuńczej i oświatowo-wychowawczej oraz remonty i konserwacje kościelnych obiektów zabytkowych. W kolejnych latach trend ten uległ szybkiej zmianie na rzecz finansowania składek duchownych na ubezpieczenie. Fundusz Kościelny od mniej więcej połowy lat 90. wpłaca 80 % składki do ZUS za tych duchownych, którzy nie są zatrudnieni na umowie o pracę, czyli krótko mówiąc, oddają się w pełni działalności duszpasterskiej. Dodatkowo Fundusz Kościelny finansuje 100 % składki misjonarzy i członków zakonów kontemplacyjnych. Podstawę składki stanowi najniższe ustawowe wynagrodzenie, zatem duchowni ci otrzymują potem najniższe emerytury. Fundusz nie opłaca składek duchownych, którzy są zatrudnieni na umowie o pracę i są podatnikami podatku dochodowego od osób fizycznych.
Reklama
Raport ukazuje, że po 1989 r. coraz większy udział w wydatkach Funduszu Kościelnego zajmują składki emerytalne i zdrowotne osób duchownych. O ile w 1990 r. stanowiły one 7,9 % wydatków, to w 2000 r. - 87,2 %, a od 2010 r. do dziś - dokładnie 100 % wydatków Funduszu. W związku z tym zmniejszaniu podlegały wydatki na działalność charytatywną bądź remonty zabytkowych obiektów sakralnych. Na działalność charytatywną przeznaczono w 1990 r. 60,3 % środków Funduszu, a w 2000 r. już tylko 6 %. Natomiast od 2010 r. nie są pokrywane w ogóle. Z kolei na utrzymanie i remonty zabytkowych obiektów sakralnych w 1990 r. Fundusz wydał 31,8 % swych środków, w 2000 r. - 6,9 %, a od 2010 r. nie wydaje na ten cel ani złotówki.
Rewindykacja kościelnego mienia
W 1989 r. polskie państwo uznało swoją winę wobec Kościoła i zadeklarowało wolę naprawienia krzywd. Prawny wyraz tej decyzji znalazł się w uchwalonej przez Sejm 17 maja 1989 r. ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Jej przepisy rozstrzygały o sposobie przywracania w postępowaniu regulacyjnym własności upaństwowionych nieruchomości kościelnych. W celu rewindykacji tych nieruchomości utworzono Komisję Majątkową, składającą się zarówno z przedstawicieli Kościoła, jak i państwa. Warto zaznaczyć, że zwrotowi podlegały tylko te nieruchomości, których przejęcie nastąpiło z pogwałceniem wprowadzonego przez samych komunistów prawa, bądź bez jakiegokolwiek tytułu prawnego. Była to sytuacja odmienna niż w innych krajach postkomunistycznych, np. w Czechach, gdzie zdecydowano się oddać Kościołowi wszystko co mu zabrano.
Na mocy ustawy o stosunkach państwo-Kościół nastąpiło też uwłaszczenie tych nieruchomości, którymi w dniu wejścia w życie ustawy (23 maja 1989 r.) Kościół władał. Potwierdzono zatem prawo własności do 14 tys. 74 ha, którymi władały w tym czasie osoby prawne Kościoła. Wcześniej analogiczne uwłaszczenie dotyczące 4 tys. 317 ha dokonane zostało na ziemiach poniemieckich, w okresie odwilży gierkowskiej w latach 70.
Reklama
Szczegółowo pracę Komisji Majątkowej określało "zarządzenie Ministra-Szefa Urzędu Rady Ministrów z 8 lutego 1990 r. w sprawie trybu postępowania regulacyjnego w przedmiocie przywrócenia osobom prawnym Kościoła katolickiego własności nieruchomości lub ich części" oraz "Rozporządzenie Rady Ministrów z 21 grudnia 1990 r. w sprawie wyłączania nieruchomości zamiennych lub nakładania obowiązku zapłaty odszkodowania na rzecz kościelnych osób prawnych".
Ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego stanowiła, że przedmiotem postępowania regulacyjnego przed Komisją Majątkową mogły być m.in. nieruchomości lub ich części zagarnięte na podstawione ustawy o dobrach martwej ręki, o ile nie wydzielono z nich gospodarstw rolnych proboszczów, diecezji bądź seminariów duchownych. Także grunty leśne, o ile stanowiły część przejętych nieruchomości ziemskich. Dodatkowo postępowaniem regulacyjnym mogły zostać objęte upaństwowione nieruchomości kościelne, jeżeli zostały wywłaszczone, a odszkodowanie nie zostało wypłacone lub nie zostało podjęte.
Jeśli chodzi o majątek stowarzyszeń kościelnych lub zgromadzeń bezhabitowych, przedmiotem postępowania mogły być te dobra, które zostały przejęte w drodze rozporządzenia Ministra Administracji Publicznej z 10 marca 1950 r. o likwidacji tych stowarzyszeń. Postępowanie dotyczyć mogło także upaństwowionych nieruchomości fundacji kościelnych, jak i mienia kościelnych osób prawnych upaństwowione po 1948 r. w trybie egzekucji zaległości podatkowych. Natomiast bezpowrotnie Kościół z Polski stracił wszystko to, co znajdowało się na terenach włączonych do ZSRR po 1945 r.
Reklama
W sumie, Komisja Majątkowa w trakcie swej dwudziestoletniej działalności przywróciła bądź przekazała jako mienie zamienne osobom prawnym Kościoła katolickiego nieruchomości o powierzchni 65 tys. 705,2 ha. Ponadto na mocy prawomocnie zakończonych postępowań sądowych Kościołowi zwrócono nieruchomości o powierzchni 29 ha. Oprócz tego w wyniku działalności Komisji Majątkowej do osób prawnych Kościoła katolickiego powróciło 490 budynków i lokali oraz skarb państwa przekazał im 140 mln 326,8 tys. zł. tytułem odszkodowań. Dodając do tego ziemie użytkowane w okresie PRL, a później uwłaszczone, można wyliczyć, że łączna suma rewindykowanych nieruchomości ziemskich Kościoła wyniosła 115 tys. 714,7 ha. W efekcie tego procesu na tzw. ziemiach dawnych (tych co przed i po wojnie należały do Polski) zwrócono Kościołowi katolickiemu 56,9 % zabranych nieruchomości ziemskich, a na terenie całej Polski (w obecnych jej granicach) - 69,2 %.
Porównując te dane ks. prof. Walencik wylicza, że w rękach polskiego państwa pozostało 67 tys. 286 ha nieruchomości ziemskich zabranych Kościołowi. Jednakże biorąc pod uwagę, że osoby prawne Kościoła katolickiego na Ziemiach Zachodnich i Północnych uzyskały nadwyżkę w wysokości 4 tys. 928, 3 ha, zasadnym wydaje się jej potrącenie. Tym samym - jak stwierdza autor raportu - należy finalnie przyjąć, iż obszar nieruchomości, które nie zostały zwrócone osobom prawnym Kościoła katolickiego wynosi 62 tys. 357,6 ha.
Jaka rekompensata za Fundusz Kościelny?
Skoro celem przygotowywanej obecnie umowy Kościoła z rządem jest wprowadzenie odpisu podatkowego zastępującego likwidowany Fundusz Kościelny, niezbędne jest dokonanie precyzyjnych wyliczeń, jakim minimalnym budżetem winien dotąd dysponować tenże fundusz. Za podstawę aktualnego wyliczenia jego budżetu należałoby przyjąć dochody jakie państwo uzyskuje z nieruchomości zagarniętych na podstawie ustawy o dobrach martwej ręki.
Z wyliczenia Biura do Spraw Wyznań URM dokonanego w 1994 r. wynika, że na podstawie ustawy o dobrach martwej ręki państwo przejęło od Kościoła katolickiego nieruchomości ziemskie o łącznym obszarze około 120 tys. ha. Od tego należy odjąć to, co Komisja Majątkowa zwróciła lub przekazała jako grunty zamienne z powodu nienależytego wykonania tejże ustawy (49 tys. 200 ha) oraz grunty upaństwowione, ale pozostające w rękach Kościoła, z których proboszczowie mogli otrzymywać dochody (5 tys. 471,2 ha). Tak więc masę Funduszu Kościelnego powinny stanowić aktualnie - jak precyzyjnie wylicza w swym raporcie ks. prof. Walencik - nieruchomości o obszarze 65 tys. 329 ha (59 tys. 906,5 ha przeliczeniowych), które nie zostały zwrócone Kościołowi na terenie ziem dawnych. Przyjmując dochodowość z tzw. hektara przeliczeniowego wyliczaną przez Główny Urząd Statystyczny w 2011 r. na 2713 zł (co jest najniższą spośród dostępnych kategorii dochodu z ziemi), łatwo jest obliczyć, że obecny budżet Funduszu Kościelnego musiałby wynosić 162 mln 526 tys. zł i to tylko dla Kościoła katolickiego.
Taka zatem suma powinna być brana pod uwagę przy wyznaczaniu wysokości odpisu podatkowego, który ma zastąpić dotychczasowy Fundusz Kościelny: 162,5 mln zł, a nie 96 mln zł, które w obecnym roku państwo przeznaczyło na ten cel. Dlatego Kościół na początku negocjacji wysunął propozycję 1 % odpisu podatkowego. Tylko bowiem taki odpis zagwarantowałby Kościołowi to, co rzeczywiście mu się należy z tytułu zastąpienia Funduszu Kościelnego innym rozwiązaniem. Szkoda, że przy podejmowaniu decyzji o ostatecznej wysokości odpisu podatkowego nie poczekano na zakończenie prac nad raportem ks. prof. Walencika. Uwzględnienie wyników jego prac zaowocowałoby zapewne korzystniejszym dla Kościoła rozwiązaniem. Przyczyną jest wyjątkowo sztywna postawa strony rządowej, która przez półtora roku nie godziła się na podniesienie proponowanej przez nią wysokości odpisu 0,3 %, tak, że osiągnięcie odpisu 0,5 % Kościół musiał uznać za sukces.