Jan Paweł II zmieniał to miasto od początku pontyfikatu, choć znał je już dużo wcześniej. Grał nawet kiedyś w Warszawie w... siatkówkę!
Ostatni raz - jako Papież - odwiedził stolicę w 1999 r. Złożył wtedy wizytę w polskim parlamencie, co było ewenementem, nigdzie na świecie bowiem papież nie był w parlamencie narodowym. Wystąpienie przed uroczystym zgromadzeniem posłów i senatorów było zwieńczeniem wszystkich spotkań, jakie kiedykolwiek miały tu miejsce. Wygłosił wtedy słynne już dzisiaj przemówienie, w którym dziękował „Panu Historii za kształt przemian polskich”, ale też przestrzegał przed „sprzeniewierzeniem się demokracji z relatywizmem etycznym”, bo „demokracja łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Ojciec Święty za każdym razem przyjeżdżał do innej Warszawy. I za każdym razem pozostawiał inne przesłanie. W roku 1991 podczas Mszy św. na Agrykoli nie szczędził Polakom ostrych słów, piętnował egoizm i materializm, wołał: „Ducha nie gaście”, a więc „nie pozwólcie zniewolić się różnym odmianom materializmu”. W roku 1987 Jan Paweł II klęczał przy grobie ks. Popiełuszki, a później cytował jego słowa podczas Mszy św. na placu Defilad. Wcześniej odwiedził stolicę w stanie wojennym, w roku 1983, kiedy pocieszał rodaków i przypominał na Stadionie Dziesięciolecia, że „człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa”. Wreszcie, w czasie pierwszej pielgrzymki w roku 1979 Papież na placu Zwycięstwa powiedział, że „człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa”.
Ale nie są to wszystkie pobyty Karola Wojtyły w stolicy. Bywał tu bowiem wcześniej, jeszcze jako kardynał. Grał nawet kiedyś z kard. Wyszyńskim w siatkówkę. Odwiedził kiedyś Prymasa w domu w Choszczówce i razem z ks. Dziwiszem „ścinali” i serwowali.
Z Warszawy też, a dokładnie z klasztoru sióstr urszulanek przy ulicy Wiślanej, kard. Wojtyła wyleciał na konklawe w roku 1978. Kiedy szykował się do wyjścia, jedna z sióstr zapytała: „Nie wiem, czego księdzu kardynałowi życzyć: żeby wrócił, czy żeby nie wrócił”. A on odparł: „Taka jest nasza ludzka egzystencja, że tylko Bóg wie, co z nami będzie”.
Gdy wsiadał do samolotu, widać było, że o czymś intensywnie myśli. I wydawał się bardzo samotny. Ta samotność odtąd już towarzyszyła mu do chwili, kiedy sam wszedł w to, co niepojęte, przechodząc na drugą stronę istnienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu