Reklama

Misje w Teksasie (2)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Masowa emigracja z Europy do Teksasu przypadła na początek XIX wieku, a jej nasilenie nastąpiło, kiedy Teksas został przyłączony do Unii jako 28. stan USA w 1846 r. Wybudowanie kolei ułatwiło zasiedlanie nowych terenów i wzmogło potrzebę opieki Kościoła nad emigrantami. Jak pisze bp. John W. Yanta w 1852 r. pierwszy biskup Teksasu Jean Marie Odin wyruszył do Francji i Bawarii szukając księży gotowych służyć wśród niemieckojęzycznej emigracji. Wtedy to też młody kapłan o. Leopold Moczygęba odpowiedział ochoczo na prośbę biskupa i wyruszył do Teksasu. Dwa lata później, ku zdziwieniu o. Leopolda, nie tylko jego czterej bracia, ale 96. rodzin z Płużnicy Wielkiej ze Śląska odpowiedziało na zaproszenie kapłana i przybyło do Teksasu. Pierwsi przybysze ze Śląska zawędrowali aż do St. Antonio, stamtąd część z nich udała się na Wschód, aby tam wśród stepów szukać dla siebie miejsca na zasiedlenie. Pierwszą osadę nazwano Panna Maria, wybudowano w niej kościół pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na wzór sanktuarium w Płużnicy.
Przyroda nie sprzyjała przybyszom. Musieli wszystko zaczynać od początku. Zrozumieli, że wyobrażenia i oczekiwania na dobrobyt minęły się z rzeczywistością w pustynnej krainie, którą trzeba było dopiero zagospodarować. Pierwszą Pasterkę odprawiono pod dębem (rośnie on do dziś), a następnie zaczęto budować kościół. Niezadowolenie z sytuacji wywoływało nawet bunt wśród ziomków o. Leopolda, oskarżających go o wszelkie nieszczęścia. O. Leopold po wybudowaniu kościoła drewnianego wyjechał z Panny Marii. Kościół ten spłonął wkrótce od uderzenia pioruna. Na jego miejscu postawiono istniejący do dziś piękny murowany kościół o wysokiej wieży, stanowiący również punkt orientacyjny dla farmerów z farm rozrzuconych w równinnym terenie.
Kościół jako wspólnota jednoczył i podtrzymywał ducha emigrantów i był jedyną ostoją dla ich tożsamości narodowej, a rodziny wielodzietne dawały szansę przetrwania i rozwoju. Nie dzielono gospodarstw jak w Polsce. Do dzisiaj w okolicach Panny Marii można spotkać pierwotną wielkość gospodarstw, gdyż tego, kto wybierał życie farmera czyniono następcą. Inni musieli szukać pracy w zawodach pozarolniczych. Jednocześnie ci drudzy tracili kontakt z domem rodzinnym, z językiem i zwyczajami rodzinnymi. Język polski, czy gwara śląska, nie były im już potrzebne. Stawali się teksańczykami polskiego pochodzenia, z którego nadal są dumni. Mieliśmy możność to sprawdzić będąc w restauracji, gdy kelner słysząc polską mowę z radością przyznał, że też jest Polakiem i pochodzi z Częstochowy, miejsca położonego niedaleko Panny Marii.
Obecnie oficjalna polityka etniczna Stanów Zjednoczonych coraz bardziej przychylnie odnosi się do poszukiwania korzeni. Wielu ludzi, często młodych, uświadamia sobie, że ich przodkowie skądś przybyli do Ameryki i są Anglikami, Włochami, Niemcami, Polakami, Żydami etc. Poszczególne rodziny i całe grupy etniczne mają swój wielki wkład w budowanie dobrobytu USA, a czynią to przede wszystkim przez wkład swojej rodzimej kultury, którą ze sobą przywieźli. Widać to w muzeum przy Najświętrzej Maryi Pannie. Ze swojej miejscowości, jako znak łączności, przywieźli m.in. płóg, dzwon-sygnaturkę i obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Dla upamiętnienia swoich stron rodzinnych nadawali nowym osadom znane nazwy: Częstochowa, Kościuszko, św. Anna. W tamtych czasach nie było łatwo zachować swoją tożsamość narodową czy etniczną. Dzisiaj powiedzenie, że mój dziadek był Polakiem wywołuje pozytywny rezonans w środowisku, ale dawniej tak nie było. Wielkie zasługi w tej dziedzinie ma Kościół zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach kiedy do Teksasu przybyło wielu księży i sióstr zakonnych z Polski. Papież Jan Paweł II przyczynił się w największym stopniu do ożywienia polskości i poczucia dumy z własnej tożsamości wśród rodaków na całym świecie.
Jubileusz 150-lecia powstania pierwszej osady polskiej w Teksasie stał się okazją do pokazania wielkiego dorobku i wkładu w kulturę amerykańska naszych rodaków ze Śląska. Wśród przybyłych na uroczystości jubileuszowe byli biskupi i duchowni polskiego pochodzenia, byli biznesmeni, lokalni politycy, dla których miejscowa, polska społeczność stanowi znaczny elektorat, właściciele różnych firm i organizacji etnicznych, zespołów amatorskich i, oczywiście, goście z Polski, jak wspomina ks. prałat Franciszek Kurzaj, organizator uroczystości - nie ukrywając zadowolenia z tego faktu.
Przebieg uroczystości i pobyt w Teksasie z okazji jubileuszu opisała Ewa Kosowska, która jako badacz kultury swój talent i spostrzegawczość, niemal reporterską, wyraziła w książce pt. „Stąd do Teksasu”. Analizując przebieg uroczystości spostrzega Autorka, że śląskość tej części Teksasu da się sprowadzić do lepszej lub gorszej znajomości języka i poczucia wspólnoty religijnej. Pisze, że wspólnoty religijne podkreślają potrzebę separacji choćby w tym, że nie można wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej utożsamiać z wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupy. Obydwie czarne Madonny należą do różnych kręgów kulturowych i są związane z inną tradycją. Meksykanie czują respekt przed Częstochowską, ale dla „Swej” żywią prawdziwe uwielbienie. Ślązacy rozumieją, że Pani z Guadalupy jest Bogarodzicą, ale nic nie zastąpi sentymentu do Jasnogórskiej Pani. Chyba, że św. Anna. Oni wiedzą, że ich chroni, otacza opieką z nieba, jak Matka swoje dzieci sieroty - tułacze. Dlatego pieśń „Serdeczna Matko”, stała się hymnem polskich emigrantów.
Wiara dla dzisiejszych śląskich teksańczyków jest przedłużeniem ich tożsamości i przynależności do narodu polskiego. Ks. Franciszek zapytał 90-letnią Ślązaczkę teksańską: - Co chcą przekazać ludziom w Polsce? Odpowiedziała bez namysłu: „Utrzimajcie naszo wiara, nie zapominoijcie swojej wiary”. To jest testament śląskich teksańczyków, dzięki któremu zachowali swoją odrębność, poczucie godności i umiejętność współistnienia z innymi. We wspomnianej książce Ewa Kosowska podkreśla pozytywną cechę emigrantów - śląskość, która godzi się z amerykańskością. Współistnienia z innymi Ślązacy uczyli się już na Śląsku. Mając świadomość swej odrębności umieli współżyć z Czechami, Polakami i Niemcami. Śląscy Teksańczycy są dziś Amerykanami i są dumni ze swego dziedzictwa. Wiarę uważają za swój skarb, którą trzeba się dzielić z innymi. Można ją przecież wyrazić w konkretnej wspólnocie ludzkiej, najpierw w rodzinie, a potem w grupie etnicznej czy narodowej.
Sylwetka ks. Franciszka Kuszaja znana jest wszystkim Ślązakom teksańskim, do których przybył w roku 1986. Rozpoznał on swoje powołanie do pracy jako kapłan w Teksasie, w ziemi, do której przybyli jego przodkowie 154 lata temu. Od samego początku chodził on bardzo dzielnie po śladach ich życia, pracy, modlitwy. Widząc wielki wkład swoich rodaków w kulturę amerykańską, postanowił to pokazać w formie książki dokumentu jaki za jego staraniem i przy udziale pracy ośmiu członków Silesian Profiles Committee została wydana pt. „Śląscy Teksańczycy”. Książka zawiera 79 biogramów rodzin, które w XIX wieku wyjechały ze Śląska do Teksasu. W biogramach tych możemy znaleźć opis miejsca urodzenia, historię kościoła, metryki urodzeń, ślubów, pogrzebów, pozwolenie władz pruskich na wyjazd do Ameryki, a nawet opis sztormu podczas podróży: „Marianna Moczygeba była jeszcze dzieckiem, kiedy wyruszyli w drogę. Pamiętała, że podróż przez ocean trwała osiem tygodni. Pewnego dnia zaczął się sztorm. Wiatr był straszny, a fale tak ogromne, że przelewały się przez statek. Ojciec zawołał wtedy wszystkie dzieci - trzymali się za rece i modlili się o życie, nie chcieli utonąć. Sztorm się skończył, a oni płyneli dalej” (s. 59). W biogramach znajdziemy również informacje o stanie majątku w Teksasie, nabywaniu gruntów, sprzedaży, upraw i życia kulturalnego, budowy domów i kościołów. Ks. prał. Franciszek każdego roku starał się organizować wyjazdy razem ze swoimi parafianami z Teksasu na Śląsk. W ten sposób budował jakże owocną przestrzeń duchową opartą o wspomnienia ojców, łącząc ją z dzisiejszą rzeczywistością. Za całokształt pracy duszpasterskiej, jak również za wspaniałą pracę dokumentacyjną w postaci publikacji o śląskich emigrantach w Pannie Maryi i innych parafiach w St. Antonio i całym Teksasie ks. prał. Franciszek Kurzaj otrzymał od władz w Polsce tytuł Ślązaka roku 2007. Po przyjęciu nagrody laureat stwierdził: „To nagroda dla tych ludzi, którzy tam po 150 latach jeszcze coś o swej małej Ojczyźnie wiedzą, zachowali pamięć o swym pochodzeniu. Potomków pierwszych emigrantów jest tam prawie 200 tys. i oni po 4-5 pokoleniach jeszcze mówią, że są ze Śląska”.
Księże Franciszku redakcja „Niedzieli Amerykańskiej” również pragnie dołączyć się do tych gratualcji i życzyć, aby dalsze lata pracy wśród śląskich teksańczyków przynosiły jak najwspanialsze owoce ku chwale Boga i pożytkowi wiernych w Ameryce i na Śląsku w Polsce. Szczęść Boże!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Balcerek: Powstanie Wielkopolskie jest lekcją, że prawdziwy patriotyzm opiera się na miłości, solidarności i odpowiedzialności

„Powstanie Wielkopolskie w kontekście religijnej powinności troski o ojczyznę jest lekcją, że prawdziwy patriotyzm nie opiera się na ideologii czy nienawiści, lecz na miłości, solidarności i odpowiedzialności - mówił bp Grzegorz Balcerek w Poznaniu. Poznański biskup pomocniczy przewodniczył w poznańskiej farze Mszy św. z okazji 106. rocznicy wybuchu zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego.

Duchowny wskazał, że tamto wydarzenie przypomina o tym, że "troska o ojczyznę - w wymiarze materialnym, duchowym i moralnym - jest częścią chrześcijańskiego powołania do budowania wspólnoty opartej na prawdzie, sprawiedliwości i pokoju jest dziś bardzo potrzebne”.
CZYTAJ DALEJ

W tej polskiej parafii finansami zajmują się świeccy, a nie proboszcz

2024-12-27 21:23

[ TEMATY ]

pieniądze

taca

Karol Porwich/Niedziela

Na Łacinie finansami zajmują się świeccy, a nie proboszcz. "Ksiądz jest od odprawiania Mszy św., spowiadania i ewangelizacji, a nie od zbierania pieniędzy. W naszej parafii działa rada ekonomiczna, mamy księgową – to ich zadanie" – wyjaśnił ks. Radek Rakowski, proboszcz parafii Imienia Jezus w Poznaniu.

Jedną z parafii, której proboszcz postanowił całkowicie zrezygnować z tradycyjnego zbierania pieniędzy na tacę, jest parafia Imienia Jezus w Poznaniu, popularnie zwana Łaciną. Zdaniem proboszcza ks. Radka Rakowskiego dzięki zastąpieniu składania ofiar na tacę formami bardziej przystającymi do współczesności finanse parafii są bardziej transparentne.
CZYTAJ DALEJ

Bp Pękalski: umiłujmy naukę św. Jana Apostoła!

2024-12-28 12:05

Julia Saganiak

- Bardzo potrzebna jest nadzieja, nam Polakom, w tych czasach, w których żyjemy - trudnych i nieprzewidywalnych. Dlatego musimy częściej modlić się o nadzieję dla siebie i innych - mówił bp Ireneusz Pękalski w święto św. Jana w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję