Jest Niedziela Palmowa w Kalwarii Zebrzydowskiej. Asfaltową drogą pędzą samochody. Wzdłuż kamienistej drogi, która prowadzi do klasztoru Bernardynów, jak każdego roku stoją tłumy pielgrzymów. Nieważne, czy jest zimno, czy zacina deszcz, czy pada śnieg. Przychodzą do polskiej ziemi świętej niejednokrotnie z bardzo daleka. Wydeptują sześć kilometrów ścieżek i dróżek, by odwiedzić czterdzieści cztery kalwaryjskie kościoły i kaplice, przemierzyć na klęczkach 38 świętych schodów żłobionych ludzkimi kolanami. Przybywają, by być z Jezusem i przeżywać Jego mękę tu, w polskiej Jerozolimie. Przed kaplicą Wniebowzięcia czekają już Nikodem, Józef, duża grupa kobiet i dzieci. Wszyscy w milczeniu i powadze wpatrzeni w kamienistą drogę czekają, aż zjawi się On. Wreszcie jest! Przyodziany w białą szatę, nadjeżdża na osiołku. Ludzie padają na kolana, rzucają kwiaty, gałązki palmowe. Inni przedzierają się przez grupę apostołów, by ucałować lub chociaż dotknąć rąbka atłasowych szat Zbawiciela. Jezus na osiołku i cały tłum udają się do świątyni. Tu Jezus przepędza kupców, przewraca stragany. Unoszą się gołębie trzepoczące skrzydłami, beczą baranki, a tłum krzyczy: „wynocha handlarze”. Dalej Jezus spotyka jawnogrzesznicę. Maria Magalena w strojnych sukniach, z pokorą patrzy na Zbawiciela. On pełen miłosierdzia woła: - Niech rzuci kamień ten, kto nie zgrzeszył. Nikt nie rzuca.
W Wielką Środę idą Żydzi na święto Paschy. Idziemy z nimi i widzimy, jak Maria Magdalena obmywa olejkiem nogi Jezusa. Odwiedzamy też z Jezusem Szymona i towarzyszymy w rozmowach z apostołami. Słychać brzęk monet. Wiemy, co to znaczy. Judasz liczy srebrniki. Czy możemy coś zrobić? - Zdrajca! - krzyczy tłum.
Wielki Czwartek. Południe, kilkugodzinną procesję pasyjną przeplatają sceny z Biblii. Mistrz w otoczeniu swoich uczniów spożywa w wieczerniku posiłek, obmywa apostołom nogi i idzie do Ogrodu Oliwnego. Jest cisza. Modli się, kiedy nadchodzi Judasz. - Chryste, uciekaj! Krzyczą tłumy. Straż wiąże Jezusa. Słychać płacz kobiet, tłum rzuca się na uciekającego Judasza. Przed świtem w Wielki Piątek wszyscy stoimy przed pałacem Kajfasza. Sceny sądu odbywają się też u Heroda i Piłata. - Uwolnij Barabasza! Ukrzyżuj Jezusa! - wołają tłumy. Jezus z Nazaretu musi umrzeć. Piłat obmywa ręce.
Zanim Zbawiciel zawiśnie na krzyżu, uczestniczymy w Drodze Krzyżowej po beskidzkich pagórkach. Tych samych, które niejednokrotnie przemierzał Karol Wojtyła. Również pielgrzymował tu jako Jan Paweł II. Koronują Jezusa cierniową koroną, trzy razy upada idąc błotnistą drogą i dźwigając swój trzymetrowy krzyż. Zaprze się jeszcze Piotr i trzy razy zapieje kur. Idziemy w kierunku Golgoty. Po skroniach Jezusa spływają stróżki krwi. Krew jest jak prawdziwa. Matka Boska odpychana przez żołnierzy szlochając, żegna swojego Syna. Podbiega Weronika, ociera Jezusowi twarz. Wizerunek zostaje na chuście.
O okrutnych scenach ukrzyżowania i śmierci rozmyślają pielgrzymi na Kalwarii Zebrzydowskiej tak długo, jak długo istnieją kalwaryjskie dróżki. Organizatorami misteriów są Ojcowie Bernardyni, gospodarze klasztoru od 1600 r. I chociaż przez stulecia wiele się zmieniło, charakter misteriów i ich istota pozostały bez zmian. Chrystus umiera tu co roku od przeszło 400 lat. Przebywający tu w zakonie Waldemar Basak był Jezusem przez kilka lat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu