Pan zmartwychwstał, Alleluja! Prawdziwie zmartwychwstał, Alleluja!”. Takimi słowami obwieszczamy sobie jako chrześcijanie najważniejszą dla nas prawdę wiary. Wyrażamy w nich pewność, że to, co było przez Chrystusa zapowiedziane, stało się faktem. Wyrażamy w nich radość, że śmierć została pokonana przez Zbawiciela, a zatem On żyje i będzie się można z Nim zawsze spotykać.
Ludzkie reakcje
Reklama
Niektórzy z naszych braci i sióstr, którzy mieli szczęście doświadczyć takiego spotkania, zaraz po Niedzieli Zmartwychwstania oprócz radości przeżywali także jeszcze inne rodzaje ludzkich emocji. Ich reakcje - co doskonale opisuje Biblia - były wówczas naprawdę rozmaite. Dla przykładu - kobiety, które udały się do grobu, gdzie złożono ciało Jezusa, i zobaczyły, że jest pusty, były w pierwszej chwili nie tylko ucieszone, ale i do tego stopnia zdumione, że ogarnęła je trwoga. Dopiero na widok Pana, który wyszedł im naprzeciw, uspokoiły się i zaniosły tę radosną wieść Apostołom.
Z kolei Apostołowie uznali, że kobiety miały jakieś urojenia i wcale ich słowom nie uwierzyli. Potrzebna okazała się osobista interwencja Zmartwychwstałego i jak najbardziej uzasadniony wyrzut, jaki wówczas od Niego usłyszeli: - Czemuż jesteście tak przerażeni i różne domysły cisną się wam do serca? Tymi słowami Mistrz zganił swoich uczniów. Mówiąc zaś dokładniej, zganił ich brak wiary oraz pewną zatwardziałość na fakty, o których dowiadywali się od świadków zmartwychwstania.
Na szczególną uwagę zasługują także opisy spotkań Chrystusa ze św. Tomaszem, Szymonem Piotrem czy uczniami idącymi do miasteczka Emaus. Nie będę ich jednak tutaj szerzej omawiał. Postawię natomiast tylko jedno konkretne pytanie: Na ile sprawa zmartwychwstania jest sprawą kluczową dla nas osobiście i współczesnego świata?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Życiowe konsekwencje
Bez tego wydarzenia nauczanie Jezusa z Nazaretu byłoby - używając języka potocznego - bez pokrycia. Kościół Chrystusowy prawdopodobnie w ogóle by nie istniał. My, jako Jego wyznawcy, bylibyśmy ludźmi godnymi pożałowania. Ani chrzest, ani sakrament pokuty nie miałby mocy odpuszczania grzechów. Sakrament Eucharystii nie byłby Chlebem na życie wieczne. Nasze zaś życie ziemskie, ze wszystkimi jego aspiracjami, podejmowanymi trudami i nadziejami nie miałoby żadnych perspektyw. Wszystko bowiem kończyłoby się w dniu śmierci. I nikt nie miałby prawa rozpościerać przed nami jakichkolwiek wizji, że po niej jeszcze coś nas czeka.
Tymczasem Jezus, który powstał z martwych, jest tą jedyną Osobą w całej historii ludzkości, która wie, że życie ludzkie jest zakotwiczone dalej niż tylko na tej ziemi. Śmierć to nic innego jak próg nadziei, o którym sługa Boży Jan Paweł II zawsze powtarzał, że trzeba go po prostu przekroczyć.
Sposób myślenia filozofów pogańskich, że człowiek nigdy cały nie umiera, bo istnieje przecież w pamięci potomnych, zwłaszcza poprzez dzieła, jakie po sobie pozostawił, jest dla chrześcijan i ogólnie rzecz ujmując dla każdego, kogo cechuje pewien zmysł myślenia krytycznego, niewystarczający. Taka idea, choć pomaga jakoś przeżywać swoje życie, czyniąc dobrze dla innych, niestety pozostaje ideą, która nie daje odpowiedzi na najistotniejsze pytania, jakie od wieków stawia człowiek - pytania o sens istnienia, cierpienia, sprawiedliwości oraz autentycznej miłości, która niejako sama z siebie domaga się trwania na wieki.
Wiara czy folklor?
Mam wrażenie, że jeśli dziś widzimy u niektórych osób tak nikłe zaangażowanie w przeżywanie faktu zmartwychwstania, uzewnętrzniane np. poprzez brak szacunku dla niedzieli, która swe najistotniejsze uzasadnienie ma jako dzień świąteczny właśnie dla pamiątki zmartwychwstania, to jest tak dlatego, że albo wielu o tym sobie zapomniało, albo po prostu współczesny styl życia, życia w ciągłym biegu i konsumpcjonizmie, nie daje im najmniejszych szans na jakąkolwiek głębszą refleksję.
Ojciec Święty Benedykt XVI napisał w najnowszej encyklice „Spe salvi” znamienne zdanie: „Kto ma nadzieję, żyje inaczej!”. Prawda o zmartwychwstaniu daje podstawy do nadziei, która nie jest wyłącznie na dziś, na jutro, na miesiąc ani na rok. Fakt, że Jezus zmartwychwstał, leży u podstaw nadziei na wieki, że my też zmartwychwstaniemy. Co więcej, taka świadomość przekłada się na postępowanie już w tym życiu. A najlepszym dowodem, że to nie żadna iluzja, są ludzie, których nazywamy świętymi w codzienności. Od nich mogą brać przykład wszyscy. Od nich mogą brać wzór nawet ludzie obojętni religijnie. Ponadto sądzę, że na nich właśnie winni się zapatrzyć ci spośród ochrzczonych, którzy zaczęli układać sobie życie tak, jakby wiara w zmartwychwstanie była już tylko czymś w rodzaju zamierzchłego zwyczaju folklorystycznego.