Reklama

W „Narnii” czyli w rodzinnym domu dziecka

Niedziela małopolska 1/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy w mroźne, piątkowe popołudnie przybyłam do Rodzinnego domu dziecka (Rdd) „Narnia” mieszczącego się w jednym z bloków przy ul Cieślewskiego w Krakowie, całe mieszkanie wypełniał zapach naleśników. Ich smażeniem zajmowali się pani Aldona i pan Leszek Przy kuchennym stole poznałam również Gabrysię, Julkę, Sarę i Sławka. Ponadto dowiedziałam się, że w „Narnii” mieszkają także Kuba i Krzysiu, którzy na weekend wyjechali do swoich rodziców.

Pani Aldona miała marzenia

Zanim została dyrektorem Rdd, pracowała w przedszkolu. Realizowała się również jako mama Gabrysi i Julki, dziś uczennic szkoły muzycznej I stopnia. Jednak przyznaje, że dosyć wcześnie zetknęła się z problemem dzieci z domów dziecka: - Wszystko zaczęło się od wyjazdu do sanatorium, gdy byłam jeszcze dziewczynką - wspomina. - Tam poznałam koleżankę z domu dziecka. Polubiłyśmy się tak, że ona spędziła u nas Wielkanoc, a potem z rodzicami jeździłam do niej w odwiedziny. Później placówkę, w której mieszkała koleżanka, rozwiązano i kontakt się urwał. Jako uczennica liceum odwiedzałam również domy dziecka i wtedy postanowiłam, że w przyszłości wyjdę za mąż, ale nie będę miała własnych dzieci, tylko wspólnie z mężem stworzymy samotnym, opuszczonym dzieciom duży, szczęśliwy dom. Życie jednak trochę te moje idealistyczne plany skorygowało.. Urodziły się Gabrysia i Julka. Jednakże pomysł o pomaganiu dzieciom z domów dziecka wracał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pan Leszek - obawy i wątpliwości

Reklama

Mąż pani Aldony jest katechetą. Uczy religii w jednym z krakowskich gimnazjów. Wspomina, że zanim podjęli decyzję o stworzeniu Rdd, to przez dłuższy czas zastanawiali się, czy to ma sens. - Pomysł, inicjatywa wyszły ze strony żony - przyznaje. - Ja byłem do realizacji tych planów dość sceptycznie nastawiony. Jednak po iluś tam rozmowach na ten temat postanowiliśmy spróbować. Do nowej sytuacji trzeba było również przygotować nasze córki, z którymi długo i często na ten temat rozmawialiśmy. I chociaż wstępnie bardzo im się pomysł spodobał, to później w praktyce było różnie.

Początki okazały się niełatwe

Aby zrealizować pomysł pani Aldony, państwo Pasternakowie ukończyli „szkolenie dla kandydatów zgłaszających gotowość do pełnienia funkcji rodziny zastępczej” i zostali zakwalifikowani do prowadzenia Rdd. Potem MOPS skierował ich do Stowarzyszenia „U Siemachy”, które wygrało konkurs na prowadzenie Rdd. Po kolejnych rozmowach, ustaleniach, państwo Pasternakowie zdecydowali się utworzyć taki dom. - Dostaliśmy od miasta służbowe mieszkanie - wspomina pani Aldona. - Pracy było co niemiara, sprzątanie, urządzanie. Co najgorsze, nie znaliśmy przyszłych podopiecznych, nie wiedzieliśmy, w jakim będą wieku, jakie mają zainteresowania. Dziś z tych pierwszych dzieci nie ma już żadnego. Bowiem kierowani do na wychowankowie to w większości przedszkolaki i one mają największe szanse na adopcję, jeśli tylko ich sytuacja prawna się unormuje. Pierwsze dziewczynki, które z nami zamieszkały, po dwóch miesiącach mogły wrócić do biologicznych rodziców. Następny chłopiec został adoptowany, również kolejne rodzeństwo trafiło do adopcji…

Stworzyli otwarty dom

Reklama

Ich dom można nazwać otwartym. Często przebywają w nim, oprócz domowników, wolontariusze i inne osoby pomagające licznej rodzinie. Zwłaszcza popołudniami, gdy dzieci wracają ze szkół i przedszkoli, w domu jest gwarno i wesoło.. W piątkowe południe, gdy odwiedziłam „Narnię”, wolontariuszka Ania robiła z dziećmi śliczne, świąteczne kartki - Każde z dzieci ma swojego wolontariusza ze Stowarzyszenia „Wiosna” - mówi pani Aldona. - Taka osoba, zwana tutorem raz w tygodniu przychodzi do podopiecznego, pomaga w odrabianiu lekcji. Ponadto w poniedziałek wychowankami zajmuje się pani logopeda. Dzieci chodzą też na dodatkowe zajęcia, na przykład na język angielski. Możemy również liczyć na pomoc pana Pawła i pani Marysi. To są osoby, które, gdy dowiedziały się, że prowadzimy taki dom, zaproponowały swoją pomoc. Zawsze mogę liczyć więc na pana Pawła, gdy trzeba na przykład zawieźć Sławka na spotkanie z rodziną albo gdy chłopcy chcą pograć w piłkę. Z kolei pani Marysia pomaga na różne sposoby, umie z dziećmi odrobić lekcje, potrafi zająć się domem, czy przygotować obiad. Marzy mi się jeszcze człowiek, który chciałby z naszymi dziećmi chociaż raz w tygodniu pograć w szachy.

Świętują, modlą się

Podobnie jak w wielu rodzinach, również u państwa Pasternaków wszyscy lubią niedzielę. Wtedy po śniadaniu jadą do kościoła Ojców Dominikanów, z którymi pani Aldona i pan Leszek są związani jeszcze z okresu studiów. Tu brali ślub, tu ich dzieci były chrzczone, przyjmowały I Komunię św., tu, po umówieniu, przywożą je do spowiedzi, do ojca przeora. Po Mszy św. wracają do domu, przygotowują, a następnie jedzą obiad, a potem cieszą się wolnym czasem. Wieczorem, po kolacji, tak jak w inne dni, wspólnie się modlą. - To modlitwa tworzona przez dzieci, podziękowania, prośby - mówi pani Aldona. - Taki pacierz daje siłę do podejmowania nowych zadań, do pracy na kolejne dni.

Rozwiązują problemy

Reklama

Moi rozmówcy przyznają, że prowadzenie RDD nie jest sprawą łatwą. Jako rodzice zstępczy muszą się na co dzień mierzyć z wieloma problemami. - Jednym z nich jest fakt dużej rotacji wychowanków w naszej rodzinie - przyznaje pani Aldona. - Gdy już nauczymy dzieci pewnych reguł, gdy wypracujemy sposoby postępowania, one od nas odchodzą. Przybywają następne, z którymi wszystko zaczyna się od nowa. Pewnym problemem są weekendowe wizyty podopiecznych w domach rodzinnych, u rodziców, którzy niejednokrotnie mają z różnych powodów ograniczone prawa rodzicielskie. Po takim pobycie zdarza się, że dzieci wracają rozbite, bowiem widzą lub wyczuwają rozdźwięk pomiędzy różnymi systemami wartości i wzorcami wychowania w obydwu domach. Chociaż my nigdy nie podważamy autorytetu rodziców biologicznych ani nie przedstawiamy ich w złym świetle. Zdecydowanie lepiej jest, gdy wychowankowie spotykają się z rodzicami w ośrodku adopcyjnym - Ja myślę - dodaje pan Leszek - że ci ludzie mają poczucie pewnej przegranej i przeżywają z tego powodu frustracje. Czasem w ten sposób, poprzez negatywne nastawianie do nas dzieci, próbują sobie to wszystko rekompensować. To bardzo trudne dla nas. I wtedy modlitwa, oddanie wszystkiego Bogu pomaga przeżyć. - Nie bez znaczenia jest również fakt, że wiele osób z nami zaprzyjaźnionych modli się w naszej intencji - dodaje pani Aldona. - Świadomość, że mamy takie wsparcie, bardzo pomaga.

Szukają powodów do radości

Ale oprócz problemów są również radości, które upewniają rodziców Gabrysi i Julki, że warto było podjąć się realizacji trudnych zadań. Czasem jest to uśmiech malucha, czasem informacja, że po raz pierwszy od dłuższego czasu pierwszoklasista nie otrzymał w szkole negatywnej uwagi, a czasem zdanie, że „kocha ciocię”. - Na pewno daje radość, gdy widzi się, jak dziecko się u nas zmienia, jak uczy się pewnych zachowań, które wcześniej były dla niego obce - stwierdzają jednogłośnie państwo Pasternakowie.
Pomimo iż ich Rdd istnieje dopiero ponad dwa lata, to jej mieszkańcy już mają pewne tradycje, które starają się kontynuować. Jedną z nich jest urządzanie urodzin poszczególnym członkom rodziny. Wielka impreza z balonami, prezentami wykonanymi również przez dzieci, przysmakami i wspólną zabawą zapewnia radość wszystkim mieszkańcom „Narnii”. Inny zwyczaj to wystawienie w wigilijny wieczór jasełek i wspólne śpiewanie kolęd.

Mają wyznaczone cele

„Ciocia Aldona” i „wujek Leszek”, jak o swoich opiekunach mówią maluchy, przyznają, że bardzo im zależy na tym, aby skierowane do ich domu dzieci mogły w przyszłości być ludźmi uśmiechniętymi, zadowolonymi, spełnionymi, aby umiały nie tylko brać i oczekiwać na wsparcie innych, ale również, aby się nauczyły dawać coś z siebie innym. Gdy patrzy się na ich dom, gdy poznaje się relacje w nim panujące, gdy widzi się, jak opiekunowie pochylają się nad dziećmi i ich problemami, gdy słucha się, z jakim zaangażowaniem mówią o sukcesach, choćby tych najmniejszych, swoich podopiecznych, to chce się wierzyć, że zmierzają w dobrym kierunku.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Portugalia wygrywa z Polską aż 5:1

2024-11-15 23:58

[ TEMATY ]

Polska

Portugalia

mecz

5:1

PAP

Krzysztof Piątek

Krzysztof Piątek

Polska przegrała z Portugalią 1:5 (0:0) w meczu najwyższej dywizji piłkarskiej Ligi Narodów w Porto. Dwie bramki zdobył Cristiano Ronaldo, a po jednej Rafael Leao, Bruno Fernandes i Pedro Neto, natomiast dla gości - debiutant Dominik Marczuk, który ustalił wynik w 88. minucie.

Portugalia - Polska 5:1 (0:0).
CZYTAJ DALEJ

Zespół Ekspertów Episkopatu zabrał głos w sprawie tranzycji płci

2024-11-16 00:55

[ TEMATY ]

Bioetyka

Zespół Ekspertów KEP

tranzycja płci

Adobe Stock

Tranzycja płci

Tranzycja płci

Rozwijanie sieci profesjonalnego poradnictwa psychologicznego i psychiatrycznego oraz podkreślanie w edukacji szkolnej i społecznej różnic i naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety - takie m.in. rekomendacje zawarto w stanowisku Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych dot. tranzycji płci.

Stanowisko Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych dotyczące tranzycji płci opublikowano w piątek.
CZYTAJ DALEJ

"Fakty" TVN wyraziły nadzieję, że będzie się zabijać kilkadziesiąt razy więcej nienarodzonych dzieci

2024-11-16 22:03

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

"Tu nawet drobna zmiana, to dobra zmiana", "Wzrosty są obiecujące, to jest dobry sygnał", "W danych dotyczących aborcji coś drgnęło. To oznacza spokój i bezpieczeństwo", "Powinniśmy zrobić, żeby liczba aborcji była wyższa i to kilkudziesięciokrotnie", „Ta opieka jest po prostu potrzebna na dużo, dużo większą skalę” - takie zdania w odniesieniu do wzrostu liczby aborcji padły w "Faktach" TVN w materiale poświęconym wzrostowi liczby aborcji - alarmuje Fundacja Grupa Proelio.

Tendencyjne przedstawianie wiadomości w serwisach informacyjnych, tendencyjnie prowadzone debaty, zapraszanie działaczek organizacji pomagających w nielegalnych aborcjach do programów śniadaniowych. Stacja TVN przyzwyczaiła nas do aborcyjnej propagandy, ale nawet propaganda musi mieć swoje granice.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję