Nieprzypadkowo kolęda odbywa się po świętach Bożego Narodzenia, kiedy to wspominamy przyjście Boga na ziemię. Okres Bożego Narodzenia jest czasem pogłębienia więzów z Bogiem, z rodziną, jak również z parafią. Kolęda jest oficjalną wizytą duszpasterską, dlatego przyjęcie kapłana w naszych domach jest wyrazem naszej wiary i przywiązania do Kościoła i duszpasterzy.
Błogosławieństwo
Reklama
- Trzeba zauważyć, wizyta kolędowa jest przyniesieniem przez kapłana błogosławieństwa Bożego do naszego domu, do naszej rodziny - mówi bp Adam Bałabuch. - Dlatego jej istotą powinna być wspólna modlitwa wszystkich domowników wraz z księdzem, połączona z prośbą o dary i łaski dla domu na nadchodzący rok. Modlitewne spotkanie kolędowe stanowi wyznanie wiary rodziny, które powinno zgromadzić wszystkich domowników. Stąd niezrozumiałym byłoby na przykład pozostawanie niektórych w sąsiednim pokoju albo oglądanie w tym czasie telewizji.
Należy wiedzieć, że kapłan przez przyjęcie urzędu posługiwania duszpasterskiego jest zobowiązany na mocy Kodeksu Prawa
Kanonicznego do odwiedzania parafian celem wzajemnego poznania się. Czytamy tam: Proboszcz „winien nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując” (kan. 529 § l KPK).
Wizyty duszpasterskie zwyczajowo zaczynają się po Bożym Narodzeniu i trwają przez cały styczeń, a gdy parafia jest liczna - także w lutym. Są jednak wyjątki - na Śląsku kolęda w wielu parafiach rozpoczyna się wraz z początkiem Adwentu, w naszym regionie księża (zwłaszcza w mniejszych miejscowościach) zaczynają odwiedziny u parafian po uroczystości Objawienia Pańskiego (tzw. święcie Trzech Króli).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zwrócona
W Zwróconej (dekanat ząbkowicki) proboszcz ks. Krzysztof Ziobrowski kolęduje przez cały rok.
- Staram się jak najlepiej wykorzystać czas spotkań z parafianami, dlatego wizyty duszpasterskie mam zaplanowane od stycznia do kwietnia - maja - mówi. - Jeśli jednak któryś z parafian nie znajdzie w tym czasie na takie spotkanie czasu, to mówię mu - zaproś mnie choćby w lipcu - uśmiecha się kapłan.
Chce, by spotkania z wiernymi przynosiły jak najwięcej korzyści zarówno im, jak i parafii.
- W małych, wiejskich parafiach możemy sobie pozwolić na odwiedzenie kilku rodzin dziennie, na spokojną rozmowę, często pomoc w rozwiązaniu kłopotów - opowiada ks. Ziobrowski. - Takie rozmowy procentują potem w całej parafii: w tym roku wierni skrzyknęli się i zebrali fundusze, dzięki którym będziemy mogli odnowić zabytkowe XIX-wieczne stacje Drogi Krzyżowej w naszej świątyni.
Mrowiny
Reklama
Także ks. Paweł Szajner z Mrowin - najmłodszej parafii w diecezji świdnickiej - potwierdza, że w mniejszych parafiach kolęda wygląda inaczej niż w dużym mieście.
- Tam często duszpasterze muszą odwiedzać rodziny, które rzadko widują w kościele - mówi. - Takie wizyty często trwają bardzo krótko, bo parafianie, którzy nas goszczą, często nie mają, o czym z księdzem porozmawiać. Takie kolędowanie od drzwi do drzwi w bloku, to coś zupełnie innego niż na przykład u mnie w Mrowinach. Jesteśmy w tej wyjątkowej sytuacji, że wspólnie budujemy naszą parafię, chcemy też w miejsce kaplicy postawić kościół z prawdziwego zdarzenia. To wielki wysiłek dla wszystkich parafian, nie tylko dla księdza. Odwiedzając ich w tym roku po kolędzie, na pewno będę dziękował za wszelką okazaną pomoc przy wznoszeniu kościoła - tego duchowego i tego materialnego.
Ministranci
Reklama
Wraz z kapłanem wędrują po kolędzie ministranci i lektorzy. Oni są zwiastunami, oni pierwsi widzą reakcje ludzi, czasami agresję. Wielu ludzi przyjmuje ich bardzo życzliwie i z troską. Istnieje też zwyczaj, że wierni w czasie kolędy składają ofiary do puszek ministranckich. Te ofiary wspierają dzieła poświęcone ministrantom (dofinansowanie wyjazdów podczas ferii i wakacji, pomoc doraźna).
- Ich pomoc często jest nieoceniona - podkreślają duchowni.
A pomoc ta jest potrzebna, bo czas wizyt duszpasterskich to duży wysiłek dla kapłana.
- W tym okresie często nie ma się nawet chwili dla siebie - mówi bp Adam Bałabuch. - Rano Msza św., potem często zajęcia w szkołach, potem chwila modlitwy i kolęda, która bardzo często kończy się późnym wieczorem. To naprawdę trudny czas dla każdego kapłana.
Dlatego nie dziwmy się, nie miejmy zastrzeżeń dotyczących np. czasu trwania odwiedzin. Nie jest możliwe, żeby kapłan, który ma do odwiedzenia średnio ok. 30 rodzin dziennie, poświęcał jednej rodzinie więcej czasu niż 10-15 minut. Trudno też przyjmować kapłanowi gościnę w czasie trwania kolędy, podczas gdy inne rodziny czekają i niecierpliwią się, kiedy kapłan przyjdzie.
Niekiedy są bardzo ważne i trudne sprawy, które wymagają poświęcenia więcej czasu. Jeśli nasi życzą sobie dłużej porozmawiać, pobyć w obecności kapłana czy też ugościć go - należy wtedy umówić się w dogodnym dla obu stron terminie.
Serdeczność i wrażliwość
Podczas kolędy najważniejsza jest obustronna serdeczność i oczywiście wrażliwość religijna. Kolęda jest okazją ku temu, aby lepiej się poznać, aby przełamać anonimowość, aby wymienić swoje uwagi czy spostrzeżenia dotyczące życia parafialnego, czy też życia konkretnej rodziny. Jest okazją do tego, aby porozmawiać o wątpliwościach, odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących wiary i życia religijnego. Czasem trzeba też upomnieć. Wielu ludzi potrzebuje kontaktu ze swoim księdzem. Jednak nie zawsze jest okazja, aby się spotkać, porozmawiać. Praca, zajęcia domowe, wychowywanie dzieci. To wszystko sprawia, że nie zawsze znajdują na to czas. Wielu ludzi po prostu krępuje się „zawracać księdzu głowę swoimi sprawami”. Jest też wielu ludzi samotnych, chorych, dla których wizyta księdza jest wielkim wydarzeniem, czekają na nią cały rok.
Parafianie
Przy okazji kolędy kapłan poznaje również warunki życia ludzi, za których jest odpowiedzialny, ich kłopoty, zmartwienia, ale również i radości. Taka wizyta jest okazją do tego, aby zachęcić do większej gorliwości, do większego zaangażowania się w życie parafii, a może do podjęcia konkretnych decyzji życiowych, do uregulowania sytuacji rodzinnej, małżeńskiej. Jest to więc wydarzenie ważne dla całej rodziny. Jedyne w roku.
- To moje kolędowanie traktuję jako pielgrzymowanie. Dzisiaj zmokłem w styczniowym deszczu. W grudniu „przewiało” mnie i przeziębiłem się - pisze na swoim blogu ks. Maciej Jastrzębski. - Chodziłem też po błotnistej drodze. Wspinałem się na „szczyty” mieszkań w blokach. Atakowały mnie psy, które „nie gryzą” - jak twierdzą właściciele. A i sam zostałem dotknięty złym słowem… Wysłuchiwałem też skarg zapłakanych matek, opuszczonych żon, samotnych mężczyzn, schorowanych ludzi. Ale były też dobre słowa, mądre rozmowy, uśmiech, radość spotkania, przyjaźń, ciepło domu, ogień w kominku, dymiąca herbata, szklanka wody i kanapka, wspólna fotografia, życzliwość, dom otwarty po kilkunastu latach. Cieszą mnie szczególnie rozmowy z dziećmi. Wzrusza mnie ich prosta i świeża wiara.
- Myślę, że każdy, kto zrozumie istotę wizyty duszpasterskiej, będzie jej oczekiwał z radością i wykorzysta ten czas dla własnego dobra i dobra swojej rodziny - mówi bp Adam Bałabuch. - Pamiętajmy, że wizyta duszpasterska jest przede wszystkim spotkaniem modlitewnym. Ksiądz przychodzi, by pobłogosławić rodzinie na nowy rok i wspólnie z nią się pomodlić.