Reklama

Z tajemnic przeszłości - portrety trumienne

Niedziela łódzka 44/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Portrety umieszczane na trumnach były modne szczególnie w okresie baroku i tylko w Polsce. Najstarszym portretem trumiennym jest owalna podobizna króla Stefana Batorego (zmarł w 1586 r.), odnaleziona na jego trumnie w podziemiach Wawelu. Portrety (ówczesna nazwa - konterfekty) trumienne malowano techniką olejną na blasze. Miały kształt ośmioboku, przypominającego przekrój poprzeczny trumny. Stanowią oryginalny rys polskiej kultury sarmackiej w okresie od końca XVI do II poł. XVIII wieku.
Obrzęd pogrzebowy w Polsce, szczególnie w okresie baroku, był bardzo rozbudowany, toteż współcześni nazywali go swoistym „theatrum”, w którym konterfekt trumienny spełniał ważną rolę; przede wszystkim łagodził pożegnalny nastrój, wyrażał cześć dla zmarłego i skracał czas oczekiwania na krewnych i gości, przybywających na pogrzeb często z bardzo odległych miejscowości. Ten właśnie czas wypełniały rozmowy przy stole, modlitwa, a także malowanie portretu zmarłej osoby, czym najczęściej zajmowali się wędrowni anonimowi malarze. Malarz koncentrował się głównie na twarzy zmarłego. Wymagano od niego wiernego wizerunku, wydobycia charakteru portretowanej postaci poprzez szczególnie żywą ekspresję oczu. Aby to osiągnąć korzystał ze wspomnień osób bliskich, a także wcześniej wykonanych portretów. Podobnie jak w innych gatunkach portretu sarmackiego, „wizerunek nieboszczykowski” był często wzbogacany przez umieszczenie w tle odpowiedniego herbu, inskrypcji bądź inicjałów, potwierdzających tożsamość zmarłego. Na ogół mężczyzn przedstawiano „w bogatym, polskim stroju, a później, w początkach XVIII wieku, najczęściej w zbroi; kobiety zaś w odświętnych modnych szatach z pysznymi koronkami i wspaniałą biżuterią. (...) XVII-wieczne konterfekty szlachcianek przedstawiają je z przykrytą głową, często w czapce podróżnej, będącej jakby symbolem czekającej drogi. Dziewczęta i młode, niezamężne kobiety oraz mężczyźni malowani byli zawsze z głowa odkrytą” (Joanna Dziubkowa).
Portrety trumienne po uroczystości pogrzebowej trafiały do krypt grobowych lub kaplic i przedsionków kościołów, często też dekorowały sienie szlacheckich dworków i pokoje pałaców, świadcząc w ten sposób o znakomitości rodów sarmackich. Zdarzało się, że portrety przymocowywano do ozdobnych tablic lub montowano w ramy nagrobków czy epitafiów. Wiele portretów trumiennych zostało nieświadomie zniszczonych.
Obecnie portrety trumienne są traktowane jako cenne dzieła sztuki. „Przeniesione do sal muzealnych, przyciągają zwiedzających barwą i bogactwem stroju, herbami i napisami, określającymi portretowanego, a nade wszystko realistycznie przedstawioną fizjonomią modela wizerunku, z defektami urody świadczącymi często o jego burzliwej, awanturniczej przeszłości” (J. Dziubkowa). Największe kolekcje portretów trumiennych znajdują się w Muzeum Narodowym w Poznaniu, w wilanowskim oddziale warszawskiego Muzeum Narodowego, w Muzeum w Międzyrzeczu i w katedrze gnieźnieńskiej. Nieliczne egzemplarze można oglądać w wielu kościołach i muzeach np. w Sieradzu, Piotrkowie Trybunalskim czy łódzkim Muzeum Sztuki. Jeden portret trumienny (z 1777 r.) znajduje się w Muzeum Archidiecezji Łódzkiej i przedstawia ks. Marcina Jareckiego z Piątku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo byłego masona: Nawróciłem się w Lourdes

Niedziela Ogólnopolska 15/2009, str. 10-11

[ TEMATY ]

świadectwo

www.youtube.com

Maurice Caillet

Maurice Caillet

Masonerię, jak każdą tajną organizację, otacza aureola misterium. Wokół niej krąży wiele legend i trudno zdobyć wiarygodne informacje na jej temat. Dlatego cenny jest każdy głos, który pochodzi z tego zamkniętego dla niewtajemniczonych świata. Takim głosem jest książka-świadectwo francuskiego lekarza Maurice’a Cailleta - kiedyś agnostyka, przez 15 lat masona, przez 2 lata stojącego na czele jednej z masońskich lóż - który w czasie pobytu w Lourdes w 1984 r. nawrócił się na katolicyzm i wystąpił z masonerii („mason w śnie”). Poprosiłem go o rozmowę na temat jego doświadczeń w Wielkim Wschodzie Francji.

Włodzimierz Rędzioch: - Jak to się stało, że w wieku 36 lat postanowił Pan wstąpić do masonerii?
CZYTAJ DALEJ

Iksatywy – język polski na sterydach czy gramatyczny eksperyment?

2025-02-04 20:44

[ TEMATY ]

Warszawa

polszczyzna

Andrzej Sosnowski

PAP/Piotr Nowak

"Prezydentx" Warszawy Rafał Trzaskowski, która stała się pionierem w dziedzinie językowej alchemii, gdzie zamiast upraszczać, wprowadzamy słowne akrobacje

Prezydentx Warszawy Rafał Trzaskowski, która stała się pionierem w dziedzinie językowej alchemii, gdzie zamiast upraszczać, wprowadzamy słowne akrobacje

Czy ktoś jeszcze pamięta, jak to było, gdy mówiliśmy do ludzi „Szanowni Państwo” i nikt się nie obrażał? Cóż, czasy się zmieniają, wszyscy mówią „Polki i Polacy” a warszawski ratusz, w swoim nieustającym dążeniu do równości, postanowił podarować nam nową lingwistyczną rozrywkę – iksatywy!

Dla niewtajemniczonych: iksatywy to takie formy językowe, które nie wskazują na płeć. Zamiast pisać „dyrektor” albo „dyrektorka”, urzędnik może teraz napisać „dyrektorx”, zamiast „nauczyciel” czy „nauczycielka” – „nauczycielx”. Proste? No właśnie nie do końca. Dlatego w grudniu 2024 r. w stołecznym magistracie powstał "Poradnik empatycznej i skutecznej komunikacji". Broszura kryje w sobie instrukcje na temat zwracania się do osób niebinarnych. Urzędnicy dowiedzieli się czym są iksatywy i jak je stosować. Warszawski ratusz argumentuje, że to krok w stronę otwartości i uwzględnienia osób niebinarnych. Oczywiście nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Władze stolicy wyraźnie zaznaczyły, że iksatywy nie są czymś, co należy kierować do ogółu społeczeństwa. I słusznie! Bo wyobraźmy sobie reakcję przeciętnego obywatela na urzędowe pismo zaczynające się od „Szanownx Mieszkankx” – zapewne skończyłoby się to telefonem do działu „reklamacji językowych”.
CZYTAJ DALEJ

Monako: zapowiedziano dyskusję i głosowanie w sprawie legalizacji aborcji

2025-02-05 17:00

[ TEMATY ]

aborcja

Monako

Adobe Stock

Kościół nie może milczeć w obliczu prób legalizacji aborcji w Księstwie Monako - oświadczył miejscowy arcybiskup Dominique-Marie David. Przypomniał, że kiedy w 2019 r. uchylone zostały sankcje karne względem kobiet, które postanowiły przerwać ciążę, państwo zobowiązało się do większej pomocy przyszłym matkom. Gdyby obietnice te zostały spełnione, problem aborcji nie musiałby się pojawić na nowo - powiedział abp David.

Podkreślił on, że aborcja nigdy nie jest neutralna. Zawsze wiąże się z jakąś samotnością, cierpieniem i rozterkami.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję