Dodajmy spektakl, który był zarazem lekcją historii. Głównie dla młodzieży i dzieci, bo starsi wiedzą, co to komunizm, pamiętają pierwszą „Solidarność”, stan wojenny, niektórzy okupację, II wojnę światową. Młodszemu pokoleniu trzeba wszystko tłumaczyć, często nie wierzy, że niczego nie było na półkach (poza octem), że wsadzano ludzi do więzienia tylko za przekonania, że granice byty zamknięte, że w każdym momencie obcy mogli przyjść do domu i z niego wyrzucić, wywieźć, deportować.
Polityku, słuchaj i ucz się
Ale taka lekcja historii przyda się też niektórym dorosłym. Zwłaszcza tym, którzy przypominają sobie o Kościele, gdy są wybory. Tym razem też tak było. Dobrze więc, że są święta. Jest okazja, żeby i politycy uderzyli się w pierś. Zbyt wielu z nich ma się, z czego spowiadać.
Spektakl przygotowali mieszkańcy Żelazna, długo ćwiczyli.
- Było warto, bo bardzo kocham Polskę, jest mi przykro, gdy widzę, co z nią robią - jedna z pań, która wcieliła się w powstańczą wdowę, na gorąco tuż po wyjściu z kościoła relacjonowała swe motywy udziału w przedsięwzięciu.
Jego motorem był, jak zawsze, ks. Bolesław Stanisławiszyn, miejscowy proboszcz. Był na próbach. Dba, żeby z okazji odpustu Żelazno pokazywało się z jak najlepszej strony, sprasza gości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Brońmy krzyża! - apel dyrektora Pałysa
W tym roku zaproszenie przyjął m.in. Bronisław Pałys, rycerz Grobu Bożego w Jerozolimie, dyrektor Wydziału Programów Katolickich „Polest” we Wrocławiu. Zaapelował od ołtarza, żeby bronić krzyża, bo to część naszego dziedzictwa narodowego. Przypomniał, że Kresowiacy, których zmuszono opuścić swe domy, mogli zabrać niewiele, a jednak zabierali ze sobą na tułaczkę w nieznane wyposażenie kościołów: krzyże, święte obrazy, sztandary procesyjne. Bo „Bez Boga, ani do proga” - mówi stare polskie przysłowie. Kresowiakom nie trzeba było wielu słów, wiedzieli, co jest ważne, słuszne i konieczne. Dolny Śląsk jest depozytariuszem kresowej pamięci. Gdy Bronisław Pałys skończył swoją wypowiedź, w kościele rozległy się brawa, gromkie i spontaniczne.
Wizyta dyrektora Pałysa była w Żelaźnie w pewnym sensie symboliczna. Jest on rycerzem, podobnie jak patron tutejszego kościoła, św. Marcin - niedościgniony wzór dobroczynności. W zimny grudniowy wieczór przeciął mieczem swój płaszcz, oddając jego połowę żebrakowi, żeby nie marzł. Na ludziach średniowiecza taki uczynek robił piorunujące wrażenie, większe nawet niż postawa św. Mikołaja. Są jednak obrazy, na których figurują obaj. Pełnią rolę świadectwa, że najubożsi, jak ów żebrak, który bez pomocy nie byłby w stanie się utrzymać przy życiu, zawsze może liczyć na wsparcie Kościoła. Zadają też kłam opinii, niestety powszechnej, że średniowiecze to symbol okrucieństwa i zacofania. Działalność charytatywna była wówczas tak rozbudowana, jak nigdy dotąd i nigdy potem. W miastach z pomocy tego typu korzystała aż jedna trzecia ludności, na wsiach klasztory na działalność charytatywną przeznaczały jedną czwartą dochodów.
Wzór dla VIP-ów
I św. Marcin, i św. Mikołaj byli biskupami, ale św. Marcin został nim pod koniec życia, wcześniej był rycerzem, dlatego malarze chętniej malowali go w stroju żołnierza. Kościół, przedstawiając obie te postaci w świątyniach na obrazach, dawał czytelny znak uprzywilejowanym grupom społeczeństwa, żeby czyniły podobnie.
Patron kościoła ma uprzywilejowaną pozycję - jego podobizna widnieje w ołtarzu głównym. W Żelaźnie św. Marcin nie dość, że jest w ołtarzu głównym, dostał też… komiks. Obrazy, które przedstawiają jego żywot, zdobią emporę organową i przylegający do niego boczny balkon. Co więcej, w kościele przechowywane są jego relikwie, dzięki czemu jest tu nie tylko duchem, ale i ciałem. Raz w roku po Mszy św. odpustowej każdy może oddać im część, poprzez ucałowanie.
- Kościół powinien mieć relikwie patrona, ale ich nie było, zacząłem szukać na plebanii, znalazły się, ale osobno serce i podstawa, więc była konieczna wizyta u konserwatora - opowiada proboszcz ks. Stanisław Stanisławiszyn.
Ponownie relikwie św. Marcina wystawiono w kościele w tym roku. Czuwa nad Żelazem i przypomina, że „kto na Kościół łoży, tego Pan Bóg nigdy nie zuboży”. Kościołem, jak mówi Sobór Watykański II, jest cały Lud Boży, więc także ubodzy, którym trzeba pomóc, żeby wydźwignęli się z dołka i stanęli na własnych nogach.