Gdy zbliża się centralny moment chrztu św., rodzice i chrzestni w imieniu dziecka wyrzekają się zła pod każdą postacią i szatana - jako jego źródła, a następnie wyznają wiarę, jaką głosi i jaką żyje Kościół. Bardzo ciekawa jest reakcja osób, o których wiadomo, że żyją w stanie grzechu: ich usta mówią „wyrzekam się”, „wierzę”, lecz serce pozostaje skrępowane, niezdolne do podjęcia radykalnej decyzji o nawróceniu… Dla wielu moment chrztu ich dziecka jest jednak okazją do prawdziwej rewolucji w życiu - coś w nich pęka, odkrywają ze zdziwieniem, że oni też są ochrzczeni i że to zobowiązuje (swoiste „noblesse oblige”).
Izajasz ciągle zadziwia. Bezkompromisowy w swoich ocenach, wytykający grzechy ludu, potrafi być jednocześnie… romantyczny! Pieśń o Słudze Pańskim - delikatnym i niezwykle subtelnym w działaniu, by nie złamać i nie zagasić tego, co jeszcze rośnie, jeszcze się tli - wydaje się zwykłym marzycielstwem. Ten romantyk stąpa jednak mocno po ziemi, gdy wskazuje na moc i wytrwałość Sługi, na żelazną konsekwencję w zaprowadzaniu Bożego prawa na ziemi. Z uśmiechem niedowierzania czytamy o wyspach, które „wyczekują Jego pouczenia”. Przychodzącego nad Jordan Jezusa rozpoznał tylko Jan Chrzciciel. Tylko on zdawał sobie sprawę, kim naprawdę jest przybysz z Galilei. Pokora Jana otworzyła go na dary zbawcze. Stało się tak również dlatego, że Chrystus całym sobą wszedł w sytuację grzesznika, który potrzebuje pokuty. Chrzciciel zobaczył, jak mu obiecano, Ducha Świętego, zstępującego w postaci gołębicy na Jezusa. Usłyszał też słowa, które dopełniały znaną mu prawdę o Mesjaszu: to nie jest tylko człowiek, to umiłowany Syn Ojca - Boży Syn. W katechezie św. Piotra, wygłoszonej w Cezarei, wszystkie te motywy i prawdy wracają, wzmocnione oczywistością zmartwychwstania. Jezus, jakiego głosi Apostoł, „namaszczony Duchem Świętym i mocą”, idzie, by zrywać diabelskie pęta, uzdrawiać chorych na duszy i ciele, czyli - dobrze czynić.
Mówi się, że powtarzanie jest sposobem na nauczenie się czegokolwiek, warto więc pokusić się o zrobienie sobie sprawdzianu z własnego chrztu. Zadajmy sobie najprostsze pytania, czy wiem, kiedy i gdzie zostałem ochrzczony, czy znam swoich rodziców chrzestnych? Jeśli sam jestem rodzicem lub chrzestnym, czy zdaję sobie sprawę, do czego się zobowiązałem, odpowiadając na pytania kapłana, i czy staram się to wypełniać? Jeśli uważam się za prawdziwego chrześcijanina, czy faktycznie odrzucam z całą mocą zło i szatana, a całym sercem idę za Bogiem we wspólnocie Kościoła?
Pomóż w rozwoju naszego portalu