Reklama

Bo rodzina jest skarbem

Prawie 29 lat temu państwo Anna i Roman Kobiałkowie zostali małżonkami. Zanim jeszcze stanęli na ślubnym kobiercu, w okresie narzeczeństwa planowali stworzyć liczną rodzinę. Przed ślubem również ustalili, że w ich domu nie będzie alkoholu. Abstynencję ofiarowali w intencji tych, którym ciężko wyjść z nałogu

Niedziela małopolska 2/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdy człowiek ma wizję przyszłości - wyjaśnia pan Roman. - Wyobraża sobie, jak jego rodzina będzie wyglądać. To ważne, aby obydwie strony zaakceptowały ten sam pomysł, żeby myśli o przyszłości okazały się podobne. U nas właśnie tak było. - Zawsze chciałam mieć siedmioro dzieci i mówiłam o tym Romkowi - przyznaje pani Anna. - Brałam nawet pod uwagę adopcję. Najwidoczniej nasze zamiary były zgodne z planami Boga, bo tak jak chcieliśmy, mamy siedmioro dzieci.

Zrealizowali plan

Reklama

Pan Roman, głowa rodziny, pracuje w wypożyczalni sprzętu budowlanego jako mechanik. Pani Anna jest przede wszystkim żoną i matką, ale stara się, jeśli to tylko możliwe, wspierać męża, pracując chociaż na pół etatu. - Wybieram takie zatrudnienie, które nie koliduje z domowymi i rodzinnymi obowiązkami, bo nie wyobrażam sobie, aby nasze dzieci musiały po szkole samotnie spędzać czas, albo do wieczora przebywać w świetlicach szkolnych - wyjaśnia. - Równocześnie chciałabym w przyszłości zostać przewodnikiem i oprowadzać wycieczki po Krakowie, bo bardzo lubię nasze miasto i dobrze znam jego historię.
Państwo Kobiałkowie należą do wspólnoty duchowości małżeńskiej Equipes Notre-Dame. Pan Roman przekonuje, że wspólnota w życiu człowieka jest bardzo ważna, bo ukierunkowuje życie chrześcijanina. Małżonkowie podkreślają jednak, że najważniejszą wspólnotą dla nich jest rodzina.
Ich najstarszy syn to Piotr - pracownik budowlany i równocześnie student socjologii. Po nim jest Maria, która ukończyła teologię i uczy religii w jednej z krakowskich szkół podstawowych. Ten sam kierunek co Piotr studiuje Bogusia, która także pracuje jako radiolog w szpitalu. Z kolei Janek uczy się w LO sióstr prezentek, a ponadto trenuje łucznictwo. Paweł uczęszcza do Gimnazjum nr 35. Najmłodsza dwójka - Grześ i Basia to uczniowie SP nr 47. Dziś łatwo zauważyć, że jeżeli człowiek nie ma wykształcenia, to się na rynku pracy nie liczy - mówi pan Roman. - Dlatego zależy nam na tym, żeby nasze dzieci się wykształciły i staramy się im w tym pomóc.
Z siódemki dzieci państwa Kobiałków dwoje najstarszych założyło już swoje rodziny. Maria jest żoną Bartka Gniewka i mamą 14-miesięcznej Małgosi. Ich rodzina oczekuje na drugiego potomka. Piotrek zaś ma żonę - Jolę i 10-miesięcznego syna Mikołaja. - Nasze najstarsze dzieci wraz ze swoimi rodzinami mieszkają w tym samym domu co my - przyznaje pani Anna. - Ale zachowują odrębność. Każda rodzina ma osobne, wydzielone, nieduże, ale własne lokum.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Każdy dzień jest niezwykły

Reklama

Wracając do przeszłości, pani Anna przyznaje, że było ciężko, a i teraz lekko nie jest. - Ale dzięki temu nauczyliśmy się gospodarować tymi środkami, którymi dysponowaliśmy - stwierdza - Czasem z pomocą przychodzili inni, którzy umieli nas zrozumieć. Gdy to było możliwe, również my dzieliliśmy się z jeszcze bardziej potrzebującymi. W trudnych chwilach zastanawiałam się, co zrobiłaby Matka Boża, jakby sobie poradziła i zawsze dochodziłam do wniosku, że nasza sytuacja nie jest najgorsza, że zawsze mogłoby być gorzej.
Tak jak każda rodzina również oni wytworzyli własne zwyczaje. Zarówno te związane z obowiązkami każdego dnia, jak i z niedzielą. (W trakcie naszej rozmowy najmłodsza córka Basia podkreśla, że u nich każdy dzień jest niezwykły). Codzienne wstawanie starsi rozpoczynają od wypicia kawy, którą zaparza ten, kto pierwszy jest w kuchni. Potem następuje śniadanie i zajęcie się swoimi obowiązkami. Gdy po południu zaczynają się powroty do domu, czeka na nich obiad. To jest też czas, aby przy stole porozmawiać o tym, jak minął dzień, aby zauważyć wszystkie niepokoje, które rysują się na twarzach domowników. Potem są domowe obowiązki i związane z tym dyżury członków rodziny, odrabianie zadań domowych, a wieczorem, przed snem - wspólna modlitwa.
Więcej czasu mają dla siebie w niedzielę. I starają się go jak najlepiej wykorzystać. - Niedziela to przyjemny dzień, bo nie trzeba iść do pracy - mówi z uśmiechem pan Roman. - Rano dzieci przychodzą do naszej sypialni. Potem bierzemy udział we Mszy św. o godz. 9. Następnie śniadanie, przygotowanie obiadu, ale też czas na rozmowy, bo wtedy jesteśmy razem. Po południu bywa różnie. Albo jesteśmy w domu, albo odwiedzamy rodziców. Generalnie jednak uważamy, że niedziela to czas, który świętujemy w gronie rodziny. - Dla nas rodzina jest skarbem, taką perłą ewangeliczną. Dla niej warto było zrezygnować z wielu zainteresowań. Inaczej nie można wszystkiego pogodzić - dodaje pani Anna. - Wciąż staramy się dokształcać, jak być rodzicami. Przed laty trafiliśmy na warsztaty, gdzie uczyliśmy się, jak z dziećmi rozmawiać i teraz znów chcemy poszerzyć swe umiejętności w tym zakresie. Zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty, jaką otrzymaliśmy w liceum u Janka i będziemy się uczyć, jak być lepszymi rodzicami. Pragniemy zrozumieć swoje dzieci i w związku z tym staramy się nad tym pracować.

Mają swoją godność

Z rozmów wynika, że takie rodziny jak ich niekoniecznie są akceptowane i postrzegane pozytywnie. - Nigdy nie zapomnę czasu, gdy na świat przychodziły kolejne dzieci - wspomina pani Anna. - Zamiast szacunku, zdarzało mi się doświadczać złośliwości. Ale my mamy swoją godność, co wynika ze świadomości, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Nawet nie potrafiłam się na takie osoby gniewać.
Również dzieci przyznają, że nie zawsze jest różowo. W ich środowiskach są tacy, co się podśmiewają, ale i tacy, co zazdroszczą albo podziwiają. Jednak kolejne pokolenie Kobiałków wyniosło z domu duże poczucie wartości, pewien rodzaj niezależności, co jasno podkreśla licealista Janek: - Mam zdrowy stosunek do postaw innych. Jestem twardym zawodnikiem. Albo ktoś mnie zaakceptuje, albo nie, ale to jego problem.
Jednak Maria podkreśla już z perspektywy bycia matką, katechetką i wychowawczynią, że właśnie w takiej rodzinie człowiek przygotowuje się do życia w sposób mądry i odpowiedzialny. Uczy się odnajdywać swoje miejsce, akceptować innych, rozumieć życiowe problemy i je rozwiązywać. - Miałam taki przypadek trudnego ucznia w szkole - wspomina Maria Gniewek. - Żeby go zrozumieć, zainteresowałam się jego sytuacją rodzinną. Okazało się, że jest z rodziny wielodzietnej, że nie nosi ćwiczeń, bo ich nie ma. Zamiast postawienia proponowanej przez wychowawczynię jedynki, skserowałam mu w szkole te ćwiczenia. I teraz jest w porządku.

Trzymają się ustalonej hierarchii wartości

Moi rozmówcy przyznają, że trudno mówić o akceptacji ze strony społeczeństwa, jeśli kraj, w którym z roku na rok drastycznie spada liczba urodzeń, również nie docenia rodzin wielodzietnych. - W zasadzie nasze państwo nigdy nie było przychylne rodzinie. Nie ma żadnej polityki prorodzinnej - mówią jednym głosem małżonkowie. - Na początku roku szkolnego za zeszyty i książki zapłaciliśmy 2500 zł - dodaje pani Anna. - Chociaż te najdroższe, do języków obcych były przez szkoły skserowane. A ile zapłacimy w następnym roku, gdy wszystko podrożeje? Państwo polskie robi wszystko, żeby rodzinom wielodzietnym utrudniać życie. - To przykre, bo przecież za parę lat nasze dzieci będą w tym państwie pracować, będą zarabiać, płacić podatki - dodaje pan Roman - Zwłaszcza, że rodziny wielodzietne w Polsce stanowią tylko 2 proc., więc to nie jest zagrożenie, niebezpieczeństwo. Przy coraz mniejszym przyroście naturalnym takie rodziny jak nasza powinny zostać docenione i otrzymać od państwa wsparcie.
Trzeba jednak podkreślić, że rodzina państwa Kobiałków do malkontentów nie należy. Dzieci, te starsze, choć mogłyby, nie chcą wyjeżdżać za granicę, wierzą, że ich miejsce jest w Polsce. Tak zostały wychowane. Państwo Kobiałkowie mówią, że dla nich najważniejsza jest rodzina, jej trwanie. - Mamy ustaloną hierarchię wartości. Najpierw Bóg, potem są małżonkowie, następnie dzieci - wyjaśnia pani Anna. - Ale w małżeństwie, rodzinie najważniejsza jest miłość. Jeśli będziemy tworzyć małżeństwo z ustalonymi zasadami, a zabraknie w tym prawdziwej miłości, to się nie uda. - W dzisiejszym świecie wychowywanie dzieci może się odbywać tylko we współpracy z Bogiem, inaczej się nie da - dodaje pan Roman. - Bo tak patrząc z boku na to, co proponuje świat, to pojawiają sie obawy o przyszłość. Bez pomocy Boga dziś właściwie trudno mieć rodzinę. Jeżeli chce się normalnie żyć, to współpraca z Bogiem, zaufanie Mu są podstawą!

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papieska intencja modlitewna na luty: o powołania kapłańskie i zakonne

2025-02-04 16:19

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Karol Porwich/Niedziela

„Bóg nieustannie wzywa młodych, także dzisiaj, niekiedy w sposób, jakiego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić” - przypomina Franciszek w filmie, promującym papieską intencję modlitewną na luty. Ojciec Święty prosi o modlitwę w intencji młodych ludzi, rozeznających powołanie do kapłaństwa i życia zakonnego.

Filmowe rozważanie Ojciec Święty rozpoczyna od przypomnienia własnej drogi do rozeznania powołania. „Kiedy miałem 17 lat, uczyłem się i pracowałem. Miałem swoje własne plany. W ogóle nie myślałem o zostaniu księdzem” - mówi, podkreślając, że sytuacja zmieniła się, gdy spotkał Boga, Który na niego czekał.
CZYTAJ DALEJ

Święta na trudne czasy

Niedziela legnicka 5/2005

Archiwum parafii

Św. Maria de Mattias, obraz w kościele pw. św. Brata Alberta Chmielowskiego w Częstochowie-Kiedrzynie

Św. Maria de Mattias, obraz w kościele pw. św. Brata Alberta Chmielowskiego w Częstochowie-Kiedrzynie

Jako dziecko sprawiała rodzicom (zwłaszcza mamie) kłopoty, bo miała żywy temperament, wciąż skakała i biegała, gdzieś się spieszyła. Jako nastolatka była nieco płaczliwa i trochę rozchwiana emocjonalnie. Jako kobietę dojrzałą cechowała ją impulsywność i pewna nietolerancja wobec innego niż jej sposobu myślenia i działania. A jednak właśnie ją Pan Bóg chciał widzieć jako Założycielkę Zgromadzenia Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa. Stała się Świętą na niespokojne, trudne czasy, w jakich żyjemy.

Maria de Mattias urodziła się 4 lutego 1805 r. we włoskiej miejscowości Vallecorsa w rodzinie mieszczańskiej. Będąc młodą dziewczyną, zastanawiała się, co ma do zrobienia w życiu, jakie jest jej miejsce na ziemi. Często płakała, wzdychała, męczył ją niepokój. Z domu rodzinnego wyniosła umiłowanie modlitwy i Pisma Świętego, czytała książki o duchowości chrześcijańskiej, żywoty świętych. To wszystko otwierało ją na działanie Ducha Świętego. „Pewnego dnia - napisze potem - poczułam lekkość, jakby unosiły mnie jakieś ramiona”. Poczuła, że jej serce całkowicie zmieniło się i zostało napełnione odwagą, słyszała głos swojego Pana, zrozumiała, że jest kochana. Kiedy doświadczyła Bożej miłości, musiała rozeznać, jak na nią odpowiedzieć. Inspirowana przez św. Kaspra del Bufalo założyła w Acuto 4 marca 1834 r. Zgromadzenie Adoratorek Przenajdroższej Krwi. Zmarła w Rzymie 20 sierpnia 1866 r. Jej doczesne szczątki odbierają cześć w rzymskim kościele Przenajdroższej Krwi, który jest połączony z domem generalnym Zgromadzenia. 18 maja 2003 r. Jan Paweł II ogłosił ją świętą.
CZYTAJ DALEJ

Mowa nienawiści i druga strona medalu

2025-02-05 14:44

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Z nieskrywaną awersją obserwuję, jak język tzw. mowy nienawiści na szeroką skalę rozprzestrzenia się obecnie w mediach i innych sferach życia publicznego. W niespotykanej dotąd skali padają słowa pełne wulgaryzmów i pogardy, zarówno wobec żyjących, jak i wobec osób zmarłych, którym w cywilizacji chrześcijańskiej, ale też ludzkiej, należy się szczególny szacunek.

Tymczasem, jak głosi najnowszy komunikat Rady Episkopatu ds. Społecznych, „bez wzajemnego poszanowania i życzliwości nie jest możliwe budowanie życia społecznego opartego na prawdzie, wolności słowa i trosce o dobro wspólne. Przeciwdziałanie nasilającym się antagonizmom i rosnącym podziałom pilnie domaga się zaangażowania wszystkich podmiotów życia publicznego”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję