Teatr Nowy w Łodzi zaprosił przed świętami Bożego Narodzenia na premierę „Pastorałki” - jednego z najpiękniejszych przedstawień Leona Schillera, które uważane jest za najważniejsze dokonanie w rodzimej tradycji tego rodzaju spektakli. Ów udramatyzowany zbiór dawnych tekstów i kolęd, opracowany literacko i muzycznie przez Schillera (z muzycznym współdziałaniem Jana Maklakiewicza), wystawiony został przez warszawską Redutę w 1923 r. a swoje kolejne realizacje miał potem nawet w czasie wojny. Warto wspomnieć, że tekst „Pastorałki” w czasach PRL-u nie był publikowany. Teatr Nowy, kierowany obecnie przez dyr. Zdzisława Jaskułę, włączył tę pozycję do swojego repertuaru z inicjatywy Mirosławy Marcheluk.
Bardzo to w sumie udane przedstawienie. Reżyser, scenograf i autor kostiumów Jan Polewka z pietyzmem odniósł się do oryginału, nie szukając okazji do formalnych eksperymentów. Wszystkie części opowieści, począwszy od sceny w raju z udziałem prarodziców, poprzez nawiedzenie Maryi, żłóbek, pokłon pasterzy i Trzech Króli, a skończywszy na kaźni Heroda, zainscenizowane zostały z wdziękiem i szczyptą humoru, w czym niebłahą rolę odegrała pomysłowa scenografia (także „żywy” osioł, wół etc.).
Aktorzy znakomicie spełnili swe zadania, do najbardziej wyrazistych należała Mirosława Olbińska jako karczmarka a następnie Herodowa. Znakomita wizerunkowo Joanna Koc jako Maryja nieco słabsza okazała się wokalnie (podobnie jak Wojciech Droszczyński - św. Józef). W śpiewie najlepiej wypadli (również świetni aktorsko) „wypożyczeni” przez teatr Emilia Klimczak (Aniołek) i Bartosz Gajda, przezabawny m.in. w roli szlachcica targującego się z Żydkiem (Ryszardem Jabłońskim) o kozę. Stylizacja Heroda (Jerzego Krasunia) na totalitarnego wodza rodem z XX wieku była jedyną, trochę może kontrowersyjną „wycieczką” w przyszłość. Całość solidnie przygotowana została muzycznie przez Teresę Stokowską-Gajdę, a choreograficznie przez Romanę Angel. Warto obejrzeć!
Pomóż w rozwoju naszego portalu