Bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych w naszym kraju sięgnęło 50%. Zdesperowani młodzi Polacy stawiają pytanie, „czy warto się uczyć?”. Odpowiedź może być tylko jedna - absolutnie tak!
Wiedza i umiejętności zdobywane w szkole ponadgimnazjalnej, a następnie na studiach pozwalają rozpoznawać rzeczywistość, lepiej rozumieć świat miniony, przygotować do funkcjonowania w czasach, które nadchodzą. Znajomość tych samych definicji, pojęć, wzorów, dat, postaci, lektur, filmów itd. umożliwia przekazywanie kodu kulturowego oraz zachowanie społecznej ciągłości. Dzięki ojczystej literaturze, historii i muzyce tkana jest przez kolejne generacje narodowa nić. Oczywiście, tempora mutantur et nos mutamur in illis (czasy się zmieniają i my się zmieniamy wraz z nimi). Przybywa wiedzy, użyteczne stają się nowe umiejętności. Ale misja pedagogicznej kadry ciągle polega na tym, aby szkołę opuszczali młodzi ludzie z otwartymi umysłami, gorącymi sercami i prostymi moralnymi kręgosłupami. Gruntownie wykształceni i dobrze wychowani. Aktywni, odważni, kreatywni, potrafiący współdziałać z innymi, gotowi działać na rzecz dobra wspólnego. Szanujący innych ludzi. Poszukujący prawdy. Potrafiący odróżnić dobro od zła. Otwarci na świat i kochający Polskę. Solidnie wykonujący swoją pracę, dbający o swoje rodziny.
Ucząc się nie tylko zdobywamy wiedzę i umiejętności (choć uczniowie próbując unikać wysiłku często mawiają „to mi się nie przyda”), ale także poznajemy świat, innych ludzi i…siebie. Formujemy własną osobowość i hartujemy charakter. Nie ma zbędnej wiedzy i bezużytecznych umiejętności. Każdy wysiłek przynosi owoce i - być może w nieoczekiwanej chwili - zaprocentuje. Uczymy się dla siebie (quidguid discis, tibi discis - czego byś się nie uczył, dla siebie się uczysz), nie dla szkoły, ale dla życia (non scholae, sed vitae discimus), rozwijamy zainteresowania, pasje. Dzięki mądrym wyborom drogi życiowej, talentowi, a przede wszystkim systematycznej pracy wykonujemy zajęcie, w którym się spełniamy.
Bezrobocie i wymuszona zarobkowa emigracja absolwentów polskich uczelni to wielki dramat, tak indywidualny, jak i narodowy. To wielki problem do rozwiązania dla władz państwowych, samorządowych i uczelnianych. Ale co teraz, dzisiaj, podpowiedzieć młodzieży, która zaczyna wątpić w sens nauki i w państwo polskie w ogóle? Co doradzić młodym Polakom, aby po latach studiów nie przeżyli rozczarowania i nie doświadczyli bezrobocia? Moim zdaniem warto konsekwentnie iść za conradowskim marzeniem, dużo się uczyć, czytać, oglądać, bywać, poznawać, dyskutować, polemizować, badać, odkrywać, starać się być po prostu aktywnym i najlepszym. Oczywiście, jeśli ktoś daje sobie radę z przedmiotami ścisłym i przyrodniczymi, to tu pole do popisu jest największe. Ważne, aby rozumnie i zawczasu wybierać (np. kto chce zostać lekarzem, niech wybiera klasy biologiczno-chemiczne w liceum ogólnokształcącym; kto chce zostać inżynierem budownictwa, niech zgłasza akces do klas matematyczno-fizycznych) lub w porę dokonywać zmian (gdy studia rozczarowują i nie widać po nich perspektyw). To, rzecz jasna, wymaga od wkraczającego w dorosłość młodego człowieka odpowiedzi na poważne pytanie: „kim chcę w życiu zostać?”. Doprawdy, wielkiej wagi rzeczą jest wiedzieć, dokąd się dąży! Już rzymski filozof, pisarz i poeta Seneka Młodszy zauważył: „Jeżeli nie wiesz, dokąd płyniesz, żaden wiatr nie będzie ci sprzyjał”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu