Reklama

Opowieści (53)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Promienie wiosennego słońca dokonują rzeczy niezwykłych, ponury zimowy świat odchodzi w zapomnienie, a wszystko staje się kolorowe, ciepłe i pachnące. Budzą się ze snu kwiaty, wielka siła dotychczas w nich drzemiąca gwałtownie wypycha ich pędy z ziemi, wydobywa zielone pąki, które rozkwitając chcą pokazać to, co mają najpiękniejszego. Ich kolor cieszy ludzkie oko, a zapach wabi pszczoły. Jakże pięknie wyglądają wiosenne tulipany, są tak nasycone czerwienią, że przypominają gorejący płomień. Towarzyszą im zwykle narcyzy i żonkile, wprawdzie trochę skromniejsze jeśli chodzi o wielkość i kolor, ale za to napełniają świat cudownym zapachem. Imponująco wyglądają kwitnące drzewa stojące samotnie oraz rosnące w sadach. Wszystkie są bardzo dumne i ustrojone jak panna młoda do ślubu. Nic dziwnego, że lubi na nich siadać kukułka albo słowik, żeby wyśpiewać swoją radość, a wtedy w dal płynie cudowna melodia. Wszystko stworzenie czuje wiosnę rwąc się ku słońcu i zieleni. Nawet kury, które ukradkiem wymykały się z obórki w zimowe dni, teraz niechętnie wracają na noc do kurnika, prawie wszystkie się niosą i jakoś radośniej gdaczą. Kurze gdakanie niby pospolite, ale jest nieodłączną częścią każdego chłopskiego gospodarstwa. Jeśli w jakimś obejściu nie widać kur, to jest niezawodny znak, że tu ludzie nie mieszkają albo są bardzo biedni. Kurze gdakanie to coś w rodzaju muzyki towarzyszącej przez cały dzień. Gospodarzem podwórka zawsze jest kogut, który swoje towarzyszki pilnuje, ostrzega przed niebezpieczeństwem, zachęca do jedzenia i wszędzie im towarzyszy. Kogut powinien być okazały z dużym czerwonym grzebieniem i najlepiej koloru czerwonego, powinien też ładnie piać. On dobrze wie, że rankiem trzeba budzić gospodarzy, w południe przypomnieć o obiedzie a pod wieczór, gdy jest już sam zmęczony słabym pianiem, zachęca do porzucenia pracy i zasłużonego odpoczynku. Oprócz kur hodowano jeszcze gęsi i kaczki, ale kury zawsze były na pierwszym miejscu, bo znosiły codziennie jajko, a na specjalne okoliczności było mięso na rosół. Z kurami można się zaprzyjaźnić, one potrafią odwzajemniać ludzką przyjaźń, przywiązać się do swoich i reagować na swoje imię.

Najwięcej ptactwa domowego było na plebanii w miasteczku, oprócz kur i kaczek proboszcz hodował indyki, perliczki i pawie. Te ostatnie stanowiły największą atrakcję, ludzie specjalnie podchodzili do plebańskiej zagrody, aby popatrzeć na te piękne ptaki, które jakby wiedząc, że są podziwiane pokazywały swoje kolorowe pióra rozłożone niby bajeczny wachlarz. Podziwiano też perliczki, w porównaniu do pawia są one szarakami, ale za to trzymają się blisko obejścia i głośno krzyczą. Ich hałaśliwe "ki-kik" wystraszają podobno szczury i myszy. Ulubieńcem proboszcza był duży czerwony kogut wychowany od swej młodości na plebanii. Przyszedł na świat późną jesienią, wysiedziała go po kryjomu jakaś liliputka nie zważając na to, że jest bardzo zimno. Biedak zaraz po przyjściu na świat głośno krzyczał jakby wzywając pomocy, usłyszał to kapłan i zabrał go do mieszkania. Wkrótce zadomowił się tam na dobre, a nawet zaprzyjaźnił się z psem i kotem. Proboszcz nazwał go Kajtek, chyba podobało mu się to imię bo szybko go zapamiętał i zawsze reagował na zawołanie. Dość często spacerowali razem dookoła kościoła, rozmawiali sobie, kapłan coś opowiadał, a on kiwał głową jakby wszystko zrozumiał, czasem ptak na chwilę przystawał i robił zdziwioną minę albo się nie zgadzał ze swym panem. Jeśli dostał naganę, to jego grzebień stawał się jeszcze bardziej czerwony, spuszczał głowę a potem chował ją pod skrzydło. Potrafił też skoczyć na ramię swego pana i towarzyszyć mu w spacerach tak długo dopóki nie został zrzucony. Zima już dawno się skończyła, a Kajtek nie miał zamiaru zmieniać mieszkania, wprawdzie bywał w kurniku, ale na plebanii czuł się lepiej. Wiosna jednak swoje zrobiła, Kajtek pomału przyzwyczajał się do roli gospodarza podwórka i opiekuna stada. Szybko stał się dużym, ładnym domowym kogutem i prawie zapomniał o swoim dzieciństwie. Wprawdzie w dalszym ciągu chętnie towarzyszył swemu panu ale tylko na zawołanie i w wyjątkowych sytuacjach.

Pewnego razu zdenerwowana gospodyni przyszła do proboszcza zaczynając rozmowę od skargi na Kajtka. Poczciwa kobieta oznajmiła donośnym głosem, że ulubieniec proboszcza zbyt mocno zajmuje się kurami i ciągle za nimi goni, a one z tego powodu słabo się niosą. Kapłan początkowo całą rozmowę traktował jako żart, ale gdy pani domu bardzo nalegała, postanowił coś zrobić. Poczciwy i niemłody proboszcz wezwał koguta na dywanik i mocno skarcił. Ty łobuzie! Zamiast pilnować stada, ty kury gnębisz? Uspokój się, bo pani cię wsadzi do garnka! Kogut jak za dawnych dni wstydził się, kiwał głową, potem schował ją pod skrzydło i czym prędzej popędził do kur. Tego było już za wiele. Czekaj hultaju, nie posłuchałeś, a więc spotka cię zasłużona kara. Ukarać koguta i nie wyrządzić mu krzywdy to trudne zadanie, ale co zrobić, żeby za kurami nie gonił i był posłuszny? Proboszcz długo się zastanawiał i znalazł proste, skuteczne i niezbyt uciążliwe rozwiązanie. Wziął kawałek grubej gałęzi, z której zrobił palik. Następnie wybrał miejsce zacienione w pobliżu stodoły, tam wbił przygotowany palik, do niego przyczepił kilkumetrowej długości mocny sznurek, a do sznurka bardzo zdziwionego koguta. Z początku Kajtek nie odczuwał żadnych zmian, bo kury znajdowały się w pobliżu. Problem zaczynał się dopiero wtedy, gdy były oddalone. Ptak zapominał o swoich więzach, nabierając przyśpieszenia jak strzała gonił w kierunku upatrzonej kokoszki. Niestety po kilku metrach padał na ziemię bo sznur zaciśnięty na nodze nie pozwolił mu dalej biegnąć. Biedak niecierpliwił się, cierpiał i z wyrzutem patrzył na swego pana, który wcale nie okazywał współczucia, przeciwnie miał minę człowieka bardzo zadowolonego. Chcąc złagodzić cierpienia ulubieńca tłumaczył mu: "Nie przejmuj się, Kajtek, to nic strasznego, jakoś przeżyjesz". Kogut jednak nie słuchał, szarpał się dalej i wtedy już zdecydowanie został skarcony słowami: "Kajtek, ty draniu! Teraz będziesz wiedział co to znaczy żyć w celibacie!".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

"Mazowsze" wystąpi w Rzymie pierwszy raz od 60 lat

2024-11-13 12:35

[ TEMATY ]

Rzym

Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze"

Archiwum „Mazowsza”

Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” – ambasador Polski w świecie

Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” – ambasador Polski w świecie

„Mazowsze” po ponad pół wieku od ostatniego występu w Rzymie chce ponownie podbić serca publiczności Wiecznego Miasta. 18 listopada zespół w pełnym 150-osobowym składzie, da koncert z okazji 80. rocznicy Bitwy pod Monte Cassino.

Jak zapowiadają organizatorzy koncertu, będzie to wydarzenie wyjątkowe. 150 artystów - członków zespołu tanecznego wraz z orkiestrą symfoniczną - zaprezentuje pełen repertuar narodowych pieśni i tańców polskich oraz regionalnych.
CZYTAJ DALEJ

Ulicami Skarżyska-Kamiennej przeszła procesja zawierzenia

- Bądźmy świadkami Boga nie tylko poprzez słowa - zachęcał wiernych biskup Marek Solarczyk w czasie Mszy świętej celebrowanej w Bazylice mniejszej Matki Bożej Ostrobramskiej w Skarżysku-Kamiennej. W trakcie Eucharystii ponowiono zawierzenie skarżyszczan swojej Patronce. Przed liturgią ulicami miasta z kościoła NSJ do sanktuarium maryjnego przeszła procesja zawierzenia, w trakcie której wierni nieśli wizerunek MB Miłosierdzia.

- Modlimy się za miasto. Dobrze wiemy, że jest to bogactwo każdego, kto dziś tutaj mieszka. Jest to bogactwo ludzkich duchowych darów, które ukształtowały tę wspólnotę. Towarzyszy nam również ufność, że Maryja jest naszą opiekunką, nauczycielką, orędowniczką - mówił ordynariusz Kościoła radomskiego witając zgromadzonych.
CZYTAJ DALEJ

Profesja wieczysta brata Arno

2024-11-13 21:00

Marzena Cyfert

Profesja wieczysta brata Arno

Profesja wieczysta brata Arno

Wyjątkowy moment przeżywa wspólnota Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, która działa przy parafii pw. św. Karola Boromeusza przy ul. Kruczej we Wrocławiu. Podczas Eucharystii brat Arno złożył profesję wieczystą.

– Osiem wieków temu św. Franciszek pokazał, że jest droga, którą można pójść bezpiecznie przez życie. Jego życie przypadło na trudny czas – wojny z Saracenami i kryzys Kościoła, przede wszystkim rozpasane duchowieństwo. A Biedaczyna z Asyżu rewolucję zaczął od siebie – kreślił kontekst działalności św. Franciszka przewodniczący Mszy św. wikariusz parafii o. Tadeusz. Podkreślił, że w krótkim czasie za św. Franciszkiem poszło 200 tys. naśladowców.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję