Mieszka na czwartym piętrze w bloku przy ul. Robotniczej. Niemal wszyscy na osiedlu znają wieloletnią nauczycielkę języka polskiego. Wychowała przecież tyle pokoleń dzieci i młodzieży. Z niektórymi ma kontakt do dziś. Prowadzi normalne życie, jednak blisko Boga przez czystość, ubóstwo i posłuszeństwo, przez częsty sakrament pokuty. Z okna małego pokoju ma widok na kościół św. Michała Archanioła, do którego przychodzi codziennie na Mszę św. Zwyczajne domowe obowiązki przeplata modlitwą. Rano jest to brewiarz, potem Anioł Pański, Koronka, Różaniec. Odwiedza znajomych, wiele pisze do przyjaciół, kapłanów, pielęgnując każdy kontakt. Raz w miesiącu chodzi na dzień skupienia do sióstr przy ul. Szkolnej w Koniecpolu. Pomaga chorym, rozdaje żywność potrzebującym w Kole Caritas. W niedzielę można ją często usłyszeć jako lektorkę podczas Mszy św.
Komunizm usypiał świadomość
Reklama
Wiesława Jarońska pochodzi z Kłomnic koło Częstochowy. Całe jej dzieciństwo i dorosłe życie przypadło na zakłamane i ciężkie czasy peerelu. Mąż Wiesławy pracował w fabryce pługów rolnych w Gidlach, ona jako nauczycielka w pobliskiej Zawadzie. Nie mieli mieszkania ani żadnych perspektyw. W pobliskim Koniecpolu partia właśnie tworzyła ludziom namiastkę szczęścia. Powstała Fabryka Płyt Pilśniowych, budowały się bloki, ludzie nie dość, że dostawali pracę, to (z wielkim wysiłkiem, ale jednak) mogli wejść do upragnionego mieszkania. Zdecydowali się na przeprowadzkę. Wiesława zaczęła pracę w Szkole Podstawowej im. Hetmana Koniecpolskiego. Wtedy jeszcze myślała, że partia nie jest taka zła, skoro daje ludziom pracę i bloki. Nawet wstąpiła w jej szeregi i do ZMP. To nie uratowało rodziny. Piętrzyły się problemy, także finansowe. Rok po przeprowadzce jej małżeństwo rozpadło się.
Miała 35 lat, kiedy została sama z córką. Mąż odszedł z inną kobietą, założył nową rodzinę. To był dla niej prawdziwy dramat i wielki krzyż. W głowie wciąż miała te same pytania: - Jak ona, jako pedagog może spojrzeć w oczy dzieciom, mówić im o wychowaniu, kiedy sama poniosła na tym polu porażkę? Jak będzie traktowana przez rodziców dzieci i młodzieży? Co o niej pomyślą mieszkańcy? Cierpiała i nie potrafiła się pogodzić z sytuacją. Dodatkowo dyrekcja skierowała ją na studia magisterskie w Krakowie. Samotna matka z małą córką i studia poza miejscem zamieszkania - jak to wszystko pogodzić? W Polsce właśnie wprowadzono stan wojenny. Pociąg do Krakowa odjeżdżał o 3.15, w czasie drogi i podróży napotykała milicję, legitymowano ją wielokrotnie. Trzeba było się wciąż tłumaczyć.
Na filologii polskiej w Wyższej Szkole Pedagogicznej miała okazję poznać wielu ludzi inaczej myślących. Przywozili nowiny z Wybrzeża, o działaczach opozycji, o losach „Solidarności”. - Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że największym złem totalitaryzmu jest zabicie świadomości społeczeństwa, zniewolenie umysłów. Teraz też mamy do czynienia z takim usypianiem świadomości. Wtedy zrozumiałam, jakie to jest niebezpieczeństwo - wyjaśnia.
Wiesława zawsze uchodziła za osobę zaangażowaną społecznie. Kiedy komuna chyliła się już ku upadkowi w 1989 r., została wybrana jeszcze na sekretarza międzyszkolnej organizacji partyjnej. Skoro powierzono jej tę funkcję, wykorzystała ją do obrony praw nauczycielki, której groziła utrata części etatu. Naraziła się władzom partyjnym. Nie po raz ostatni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kierowniczka wita pielgrzymów
Reklama
- Krok po kroku odkrywałam nowy rozdział w moim życiu i tę prawdę, że Pan Bóg ma swoje plany wobec każdego z nas - mówi. Była kierownikiem kolonii, kiedy do Koniecpola wchodziła Piesza Pielgrzymka Kielecka z bp. Mieczysławem Jaworskim. Zajęcia dla dzieci były zorganizowane na boisku. Wiesława razem z nauczycielkami przygotowała dla pielgrzymów stoły z chlebem przesmarowanym masłem z „darów” i kotły z kompotem. Nawet nie wie, kiedy małe dzieci zrobiły szpaler wzdłuż ulicy, witając pielgrzymów z dłonią wyciągniętą w geście Viktorii. Nie broniła im tego. Ze szkolnego ogródka zerwała róże i wręczyła biskupowi. Ten pobłogosławił kierowniczkę i wszystkie nauczycielki, a wieczorem podczas Apelu dziękował, mówiąc: „Wiara jeszcze jest, bo w Koniecpolu dzieci i nauczyciele pięknie witali pielgrzymów sercem, chlebem i dobrym słowem”. Partyjnym przedstawicielom oświaty nie spodobały się te słowa, za dwa dni u Wiesławy była wizytacja, potem sporo nieprzyjemności. - Tłumaczyłam: jak mogłam jako pedagog nie podać wody, nie podzielić się kromką chleba?”. Aparatczycy nie odpuszczali. Wertowali papiery, dokumenty kolonijne. Najbardziej skrupulatnie - zgody rodziców na udział dzieci we Mszy św. niedzielnej podczas kolonii. Nie mogło być żadnych zastrzeżeń, ponieważ Wiesława miała zawsze porządek w dokumentacji.
- Tak, przylgnęło do mnie piętno aktywistki i nie zaprzeczam swojej przynależności do partii. Byłam ideowcem, chodziło mi o sprawiedliwość, chciałam reagować tam, gdzie działa się krzywda, taka byłam. Z czasem zdałam sobie sprawę, że to jest złe, że nie jest to możliwe w systemie, który jest zakłamany - tłumaczy.
W 1990 r., po trzydziestu trzech latach pracy w oświacie z własnego wyboru odeszła na przedwczesną emeryturę. Córka, która wyszła za mąż i wyjechała z rodziną do Niemiec, potrzebowała jej pomocy. Wiesława opiekowała się w Hagen przez dwa lata swoim małym wnukiem Dawidem. Znowu widziała dzieci, miała blisko szkołę, słyszała szkolny gwar. Co więcej, na nowo uczyła się katechizmu, towarzysząc co czwartek wnukowi w lekcjach religii, które prowadził w kościele św. Elżbiety dla dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii Świętej ks. Marian Wagner z Polskiej Misji Katolickiej w Dortmundzie. Babcia zachęciła wnuka, by został ministrantem. Jest nim do dziś jako student prawa. Wiesława wróciła do Polski. 3 czerwca 1991 r. uczestniczyła we Mszy św., którą celebrował Jan Paweł II w Masłowie. Niejednokrotnie była jeszcze świadkiem pielgrzymek papieża Polaka, w 2002 r. w Krakowie podczas ostatniej pielgrzymki papieża towarzyszył jej wnuk.
Czekał na nią od dawna
Reklama
- Pan Bóg, który chce nas do siebie przyprowadzić, posługuje się ludźmi - mówi. W jej życiu postawił wiele takich osób. Jedną z nich był ks. Wagner. Wraz z grupą pielgrzymów, którą on kierował, wybrała się do Rzymu w 1991 r., na uroczystości beatyfikacyjne Męczenników hiszpańskich. Nie spodziewała się, ile wzruszeń i emocji przyniesie ten wyjazd. Pielgrzymi, a z nimi Wiesława, uczestniczyli w audiencji prywatnej u papieża. Niedługo potem odbyła spowiedź generalną z całego życia. - To był mój pierwszy krok do oczyszczenia - mówi.
- Pani to by się nadawała na świecką apostołkę naszego zgromadzenia - usłyszała kiedyś od s. Barbary Mikulskiej - przełożonej sióstr zmartwychwstanek, którą spotkała na drodze do kościoła św. Michała Archanioła w Koniecpolu. Wtedy nieśmiało tylko powiedziała, że „jeszcze się zastanowi”. W domu jednak ta myśl nie dawała jej spokoju. Tego dnia oddała swoje życie Bogu. - Zrozumiałam, że Pan Bóg czeka na mnie od dawna - mówi. 16 maja 1996 r. w święto Wniebowstąpienia Pańskiego razem z siostrami z Koniecpola pojechała do moderatorki s. Miriam Grunwald do klasztoru Sióstr Zmartwychwstanek w Częstochowie. Była długa, szczera rozmowa. Przełożona jakoś początkowo nie bardzo wierzyła w jej intencje. Na złożenie przyrzeczenia Wiesława musiała poczekać jeszcze półtora roku. Nastąpiło to 7 września 1997 r. podczas Mszy św. w klasztorze Sióstr w Częstochowie. Wkrótce wybrała się z Pieszą Pielgrzymką na Jasną Górę, „by dziękować Matce Bożej, że sobie ją tak upatrzyła” - jak mówi. Od tej pory, mimo dokuczliwego bólu stóp, pielgrzymuje pieszo co roku.
Droga św. Pawła
Wiesława Jarońska przez wiele lat pisała do „Gościa Niedzielnego” pod kierunkiem redaktorki Janiny Wojciechowskiej, potem do „Niedzieli Częstochowskiej”, ogólnopolskiej i „Niedzieli Kieleckiej”, relacjonując wydarzenia wspólnot parafialnych z Koniecpola, przybliżając życie i posługę sióstr zmartwychwstanek i świeckich apostołek. - Pisząc do prasy katolickiej, uczyłam się języka teologii, było to także formą apostołowania - mówi. Za swoją pracę dwukrotnie została uhonorowana przez Redakcję „Niedzieli” medalem Mater Verbi.
Proboszcz ks. kan. Kazimierz Bogdał podkreśla pracę Wiesławy na rzecz wspólnoty parafialnej i pogłębione życie duchowe. - Jej droga życia przypomina drogę życia św. Pawła Apostoła. W czasach komunizmu przez system, któremu służyła, w sposób bardziej lub mniej zawiniony (bo przecież pamiętamy - były to czasy zniewolenia), była przeciwnikiem Kościoła, po nawróceniu stała się zaangażowanym całym sercem świadkiem Chrystusa. Od wielu lat prowadzi również kronikę parafialną, odnotowuje wszystkie ważne uroczystości, zamieszcza własnoręcznie wykonane fotografie. Powstają kolejne zeszyty, zapisane starannym, wycyzelowanym, rzadko dziś spotykanym pismem. Proboszcz wskazuje na jej działania charytatywne, służbę modlitwą i słowem, częste przystępowanie do sakramentu pokuty. Podkreśla, że wspólnota parafialna ceni jej apostolstwo.
„Czuję się zmartwychwstanką”
Kilka lat temu zaangażowała się pracę Parafialnego Koła Caritas. - Czuję się tutaj potrzebna, jest tylu ludzi pozostających od lat bez pracy i perspektyw, samotnych i chorych. Oni nie potrzebują jedynie chleba, oni pragną zrozumienia, serdeczności, uśmiechu. Ta służba uczy mnie, że wszyscy pragniemy być kochani i akceptowani - opowiada.
Jest również członkinią parafialnej Akcji Katolickiej i Grona Przyjaciół Seminarium. Kocha ministrantów. Często w niedzielę służy jako lektorka podczas Mszy św. Codziennie przed Mszą św. prowadzi modlitwę różańcową w intencjach Kościoła, duchowieństwa, swojej parafii, w intencjach różnych prywatnych osób. Są konkretne owoce jej apostołowania. Sześć lat temu, przez Wiesławę do świeckich apostołek dołączyła kolejna osoba. Obecnie przygotowują się trzy kandydatki.
Stara się być apostołką dla swojej rodziny pozostającej w Niemczech. Ilekroć odwiedza bliskich, dzieli się świadectwem wiary z przyjaciółmi i znajomymi córki, rodzinami niemieckimi. Ma tam swoich przyjaciół. W pielęgnowaniu wiary rodzinie córki bardzo pomaga zaprzyjaźniony ks. prał. Ryszard Mroziuk z Polskiej Misji Katolickiej w Dortmundzie. Wiesława ma ważne marzenia: „żeby była wiara w mojej rodzinie i aby wnuk spotkał dobrą dziewczynę i założył szczęśliwą rodzinę” - mówi bez wahania.
- Czuję się zmartwychwstanką. Chrystus Zmartwychwstały przemienił moje życie, jest moim Pasterzem, wiedzie mnie po właściwych ścieżkach - podkreśla. To co wydało się jej przed laty niemożliwe, stało się rzeczywistością. Tylko z Nim mogła przebaczyć swojemu mężowi i jego nowej towarzyszce życia i odzyskać pokój serca. - Bóg troszczy się o mnie i moich bliskich, stawia na moich drogach życia dobrych kapłanów, osoby konsekrowane. Dziękuję Bogu za ten wielki dar - za wiarę, nadzieję i miłość, za szansę wyjścia z ciemności ku Światłu - mówi.