Tylko w kościele św. Józefa Sebastiana Pelczara rano, w czasie Mszy św., panował miły chłodek. 9 lipca do Rzeszowa dotarła fala upalnego powietrza. To miał być przedsmak tego, co może być w Rzymie 29 lipca na końcu trasy. Nikt jednak się nie uskarżał, bo oprócz debiutantów pielgrzymkowych, w tym najmłodszego 11-letniego Aleksandra z Legionowa, kolarze, choć formalnie amatorzy, nie takie przeszkody mieli już za sobą.
Dla dyrektora pielgrzymki Edwarda Rasały z Wrocławia to 10. jubileuszowa wyprawa. Zaliczył wcześniej najdłuższą trasę do Fatimy, do Rzymu wielokrotnie, podobnie jak dystanse krajowe do Częstochowy.
Biskup Edward Białogłowski, błogosławiący na drogę, sam zaprawiony piechur-pielgrzym, rekomendując podróżującym nie tylko św. Krzysztofa, ale też św. Archanioła Michała, podkreślał, że trudniej nadać religijny wymiar temu pielgrzymowaniu, bo kolarz zostaje sam z Panem Bogiem, a na trasie nie może zapomnieć o technice jazdy i sprawnym rowerze.
Organizatorzy nie zapomnieli o maksymalnym bezpieczeństwie, podzielili uczestników na cztery piętnastoosobowe grupy, z dwoma pilotami na początku i końcu, zgodnie z wymogami międzynarodowymi.
Każdy zabrał ze sobą jakąś intencję osobistą lub rodzinną. Matka niepełnosprawnego syna ze Sławęcina chce prosić o siły na dalsze dni opieki. Są w tym gronie i tacy, którzy osobiście spotkali się z bł. Janem Pawłem II podczas audiencji prywatnych w czasie pielgrzymek w latach 2000-04. Teraz ofiarowując swój wysiłek i zmęczenie pragną dziękować Bogu za bł. Papieża Polaka i spotkać się z jego następcą Benedyktem XVI.
Pierwszy etap zakończył się w Świdniku na Słowacji. Wcześniej jeszcze przed rzeszowskim Ratuszem pomachał pielgrzymom na pożegnanie prezydent Tadeusz Ferenc, a w Czudcu Matka Boża Łaskawa tradycyjnie wysłuchiwała próśb o wsparcie. Na mapie trasa wiedzie konsekwentnie na południe do Wiecznego Miasta. „Do mety przybywa się tylko po to, by wyruszyć znowu dalej” - czytam na stronie internetowej Katolickiego Klubu Sportowego Alpin. Pomysłów na dalsze pielgrzymowanie nie brakuje: z Giewontu nad polskie morze lub do sanktuariów maryjnych Europy. Św. Krzysztofowi nie grozi bezrobocie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu